Religia lockdownu. Rok od zamknięcia i zarządzania poprzez strach

Obrazek ilustracyjny. Źródło: pixabay
Obrazek ilustracyjny. Źródło: pixabay
REKLAMA

Nie ma żadnych dowodów, że lockdown działa. Mimo to zamyka się gospodarkę i niszczy ludziom życie.

Fragment raportu fundacji Rockefellera z 2010 roku, rozdział: „Scenariusze Krok Zamknięcia”.

W 2012 r. pandemia, którą świat oczekiwał od lat, w końcu się pojawiła późnym latem. W przeciwieństwie do 2009 roku H1N1, ten nowy szczep grypy – pochodzący od dzikich gęsi – był niezwykle zjadliwy i śmiertelny. Nawet najbardziej przygotowany na pandemię narody zostały szybko przygniecione, gdy wirus rozprzestrzenił się na całym świecie, zarażając 20 procent światowej populacji i zabijając 8 milionów ludzi w zaledwie siedem miesięcy. Większość ofiar to były młode, zdrowe osoby. Pandemia też miał śmiertelny wpływ na gospodarki. Przemieszczanie się ludzi i towarów zostało zatrzymane, zerwano globalne łańcuchy dostaw. Lokalne sklepy, normalnie tętniące życiem, i biurowce stały puste, pozbawione pracowników i klientów

Dalej autorzy raportu opisują, jak wzmocniona na czas wyobrażonej pandemii władza polityków przyniosła w dużej części państw zmianę rządów na autorytarne. Nawet bowiem po ustaniu epidemii władze nie chciały oddać uzyskanych uprawnień. W niektórych państwach władza autorytarna miała dobrze służyć społeczeństwu, w innych gorzej.

REKLAMA

Generalnym przesłaniem raportu fundacji Rockefellera jest, że pandemia globalna spowoduje wielki reset i budowę świata, w którym zmarginalizowane zostaną prawa jednostki na rzecz globalnego interesu społeczeństwa.

W opisywanym w raporcie scenariuszu pandemia wybuchła w 2012 roku, a do 2030 roku cała ludność świata miała zostać zarejestrowana (zaczipowana); równocześnie jej aktywność społeczna i gospodarcza wzięta pod całkowitą kontrolę.

To oczywiście nie dowodzi tego, że ktoś globalnie zaplanował pandemię. Natomiast dowodzi tego, że elity są świadome, iż może ona być wykorzystana do odebrania ludziom praw i wolności obywatelskich. Wydaje się właśnie, że temu służą lockdowny. Przyuczaniu ludzi, żeby zarządzać nimi poprzez strach.

Raport Fundacji Rockefellera przewiduje, że 13 lat po epidemii (w scenariuszu z raportu ok. 2025 r.) dojdzie do masowych buntów społecznych, które zostaną stłumione i zapanuje Nowy Ład.

Wiara w lockdown przypomina wiarę sekty religijnej. Nie liczy się racjonalność, a jedynie wiara w abstrakt. W tym wypadku w to, że zamykanie gospodarki ratuje życie. Najgorsze jest to, że w Polsce gang Morawieckiego-Kaczyńskiego (nie wiedzieć czemu nazywany rządem) grozi ponownym wprowadzeniem lockdownu.

Dała nam przykład Szwecja

W piątek 19 lutego o godz. 15.00 minister zdrowia Adam Niedzielski miał ogłosić zaostrzenie istniejących obostrzeń w związku z tzw. trzecią falą zachorowań na COVID-19. Można było odnieść wrażenie, że w ostatniej chwili ktoś kazał mu się wstrzymać i konferencja wyszła komicznie. Zebrani dziennikarze bowiem nie mogli zorientować się, po co właściwie została zwołana.

O tym, że lockdowny nie mają sensu, świadczy najlepiej przypadek Szwecji. Zwolennicy zamykania gospodarki lubią pokazywać, że w Szwecji jest relatywnie wysoki poziom zgonów na COVID-19 na milion mieszkańców – 1224. Dla porównania: w Polsce wynosi on 1095. Problem w tym, że Szwedzi jako zgony na koronwirusa liczą wszystkich chorych, którzy mieli go potwierdzonego. Czyli przejechany przez autobus 19-latek, mający bezobjawową postać koronawirusa, w statystkach szwedzkich widnieje jako ofiara pandemii. Z kolei inne kraje, jak Polska, zaniżają ofiary pandemii. W Polsce zmarło na COVID-19 ok. 42 tys. ludzi. Jednak do tej liczby trzeba dodać ok. 80 tys. zgonów osób na inne choroby, ponad średnią z ostatnich lat.

Część z tych osób mogła mieć niezdiagnozowanego koronawirusa (w Polsce, w przeciwieństwie do Szwecji, zmarli nie są badani obowiązkowo na obecność koronawirusa), ale większość odeszła z tego świata z powodu braku dostępu do służby zdrowia. Ten brak zaś to efekt histerii spowodowanej koronawirusem i praktycznie odcięciem Polaków od służby zdrowia. Bo oferowane przez państwową służbę zdrowia „teleporady” np. dla osób chorych na serce czy też mogących mieć nowotwór to bardziej czarny humor niż realna pomoc. Przyjmując liczby bezwzględne, w Szwecji liczba zgonów utrzymuje się prawie dokładnie w średniej ostatnich lat. Katastroficzne przewidywania ekspertów Unii Europejskiej, że Szwecja będzie miała dwa razy większą śmiertelność niż w latach ubiegłych, się nie sprawdziła. Czyli w Polsce, mimo lockdownów (a może właśnie przez nie) umarło o 80 tys. osób więcej niż zwykle. Tymczasem w Szwecji, która nie zamknęła gospodarki i nawet nie nakłada obowiązku noszenia maseczek, śmiertelność jest jak w latach ubiegłych. O co więc chodzi w tym zbiorowym szaleństwie zamykania gospodarki?

Lockdowny szkodzą

Jedna z ważniejszych zasad zawodu lekarskiego brzmi „po pierwsze nie szkodzić”. Na łamach „Najwyższego CZASU!” od początku pandemii koronawirusa zwracamy uwagę na to, że brak jest dowodów na to, iż obostrzenia pomagają. Podawaliśmy natomiast wyniki badań, z których wynika, że lockdowny mogą nawet potęgować liczbę zakażeń. Taki wniosek płynie np. z ubiegłorocznych badań firmy TradeMarco, która zestawiła liczbę przypadków koronawirusa w każdym stanie USA i Dystrykcie Kolumbii w przeliczeniu na odsetek populacji. Dane pochodziły nie tylko z instytucji publicznych, ale też od Google, firm telekomunikacyjnych itp.

Dotyczyły dwóch tygodni (od 5 do 18 kwietnia 2020 r.) i dowiodły, że najszybciej wirus rozprzestrzeniał się w stanach, gdzie obowiązywały najdalej posunięte lockdowny. Czyli dystrykt Kolumbii, Nowy Jork, Michigan, New Jersey i Massachusetts miały najwięcej zachorowań.

Skoro lockdown nie tylko nie pomaga, ale „twarde” dane mówią, że może szkodzić, to skąd ten globalny pęd, aby zamykać gospodarkę?

Historia zapamięta lockdowny jako produkt pseudonaukowej ideologii, przejawów bezprecedensowej masowej histerii i strachu. Gdy Szwedzi nie poszli w stadzie z innymi narodami, zostali postawieni pod pręgierzem międzynarodowych mediów. Wróżono, że liczba dodatkowych zgonów z powodu niezamknięcia gospodarki przekroczy 100 tys. osób. Przodował w tej krytyce zwłaszcza lewicowy brytyjski „The Guardian”.

Praprzyczyną tej zbiorowej histerii było zapewnienie Bruce’a Aylwarda z WHO (Światowej Organizacji Zdrowia), że zamknięcie Chin ograniczyło epidemię. To z kolei opierało się na spekulacjach, że każdy jest podatny na COVID-19 i że bez blokady wzrost zachorowań i śmierci był nieunikniony. To było dziwne założenie. Od lutego 2020 roku było wiadomo, że wirus SARS-CoV-2, który powoduje COVID-19 u osób podatnych, jest bardzo blisko spokrewniony z innymi koronawirusami, spośród których część stanowią wirusy szeroko rozpowszechnione. Prawdopodobieństwo, że układ odpornościowy uzna taką infekcję za całkowicie nową chorobę, było niskie.

Szwecja nie zdecydowała się na zamknięcie gospodarki i stała się swoistym eksperymentem, punktem odniesienia dla polityk dużej części państw świata. Przewidywania o dodatkowych zgonach nie potwierdziły się. Biorąc pod uwagę średnią z ostatnich 10 lat, to wszystko jest w normie.

Okazało się, że COVID-19 był znacznie mniej zabójczy, niż przewidywali twórcy modeli. Na dodatek nie można tego przypisać zamykaniu gospodarki. Szwecja jest żywym dowodem, że lockdowny szkodzą ludziom. Skoro bowiem u naszych północnych sąsiadów nie odnotowano wyraźnie większej liczby zgonów, to po co uniemożliwiać ludziom normalne życie? 80 tys. dodatkowych zgonów w Polsce to tragiczny „efekt uboczny” zamykania gospodarki.

Dziś próbuje się tłumaczyć sukces Szwecji kwestiami kulturowymi. Szwedzi mieli bowiem sami sobie narzucać dystans społeczny i było to właśnie z powodów kulturowych łatwe do wdrożenia.

Kłamstwo, że blokady działały, rozprzestrzeniło się jako zaraza społeczna. Przestraszeni ludzie w większości krajów milczeli. Politycy zaś i pseudoeksperci używali słupków i wskaźników pokazujących scenariusze „co by było gdyby”. Dlatego wielu ludzi twierdzi dziś, że blokady uratowały miliony istnień. Przykład Szwecji stanowczo zaprzecza temu twierdzeniu.

Podobnie dane z Ameryki. Najgorsze wyniki gospodarcze mają dziś stany, które wprowadziły blokady najwcześniej i gdzie były one najsurowsze. I tak bezrobocie w Nowym Jorku wynosi 12,5 proc. w New Jersey 11 proc. przy średniej dla kraju 8,4 proc. W Alabamie, gdzie blokada była umiarkowana, bezrobocie to tylko 5,6 proc. Rząd stanu Nowy Jork nie ma pieniędzy, podczas gdy Alabama właśnie zakończyła rok podatkowy na plusie. Brak pieniędzy zaś przekłada się wprost na śmierć z innych powodów niż koronawirus. Zwolennicy lockdownów mają jeszcze większy problem, bo śmiertelność w Nowym Jorku wyniosła 6,5 proc. tych, którzy zachorowali; w New Jersey 7,5 proc., a w Alabamie, gdzie restrykcje były minimalne – 1,6 proc.

Przykłady z USA i Szwecji dowodzą, że lockdowny nie mają sensu. Można wprowadzać ograniczenia zgromadzeń i organizacji wielkich imprez, ale gospodarka powinna działać. Restauracje i puby powinny działać, a spożywanie posiłków na ulicy powinno być dozwolone. Zakaz podróży powinien obowiązywać tylko w wypadku krajów o naprawdę wysokim poziomie zachorowań. Także szkoły powinny działać normalnie. Globalna tendencja polityków do zamykania gospodarek przypomina rzucanie się lemingów ze skały do wody. Ludzie boją się wirusa, a wszystko, co władza ma do zaoferowania, to restrykcje. Większość z nich nie ma kompletnie żadnego sensu – jak słynny, wprowadzony na wiosnę, zakaz wstępu do lasów. Po prostu rządy chcą pokazać, że coś robią.

Na pewno mamy też do czynienia z próbą wykorzystania pandemii do kolejnych naruszeń prawa do prywatności. W 2001 roku pod pretekstem walki z terroryzmem nastąpiło globalne przyzwolenie na zwiększenie zakresu inwigilacji, także osób, które nie są o nic podejrzane. W wypadku zwalczania koronawirusa kolejne rządy coraz głośniej napomykają o próbie wyeliminowania gotówki z obiegu, a nawet o czipowaniu ludzi. Na razie starają się zmuszać ludzi do instalowania specjalnych aplikacji, które będą sprawdzać, czy przestrzegają kwarantanny.

Pandemics Data & Analytics od dawna argumentuje, że blokady są moralnie nieuzasadnione i zasadniczo błędne, a ponadto żadna decyzja o zablokowaniu nie może być postrzegana jako racjonalna w wypadku braku dokładnej analizy kosztów i korzyści (po pierwsze nie szkodzić!).

Lockdowny na świecie i w Polsce pokazują, że musimy zawsze bronić podstawowych wolności przed panikującymi i pijanymi władzą politykami.

Jan Piński


Najwyższy Czas - okładka nr 09-10 (2021).

REKLAMA