Kamery uliczne – bezpieczeństwo, czy spełnianie wizji Orwella?

Atak nożownika w Nicei na chrześcijan/Fot. screen Twitter
Atak nożownika w Nicei na chrześcijan/Fot. screen Twitter
REKLAMA

W Nicei skarżą się, że mają na swoich ulicach „Big Brothera”. Z jednej strony w mieście odnotowano wybuch przestępczości, z drugiej strony miejskie władze montują nowe kamery i wysyłają do obserwacji drony, z tym, że bardziej do pilnowania przestrzegania zasad izolacji społecznej….

Rok temu, kiedy ogłoszono pierwszy lockdown, mieszkańcy Nicei, którzy wychodzili z domów na zakupy lub spacer mogli się natknąć na prawdziwą armadę dronów nad głowami. Podobnie jak w Chinach, z głośników padały polecenia okazania „przepustek” i ostrzeżenia.

W tym okresie przeprowadzono w mieście kilka operacji o ładnej nazwie „Czerwony orzeł”. Operatorzy dronów sprawdzali przez kamery certyfikaty autoryzujące wyjście z domu. Media pisały o „orwellowskich sekwencjach”.

REKLAMA

Nicea w czasach mera Christiana Estrosiego, wyposażyła się w nowoczesne techniki obserwacji i nadzoru już w 2010 roku. Decyzje podjęto po tym; kiedy miasto zalała fala przestępczości. Przestępczość pozostała, ale technika przydała się do kontrolowania zwykłych mieszkańców.

W ciągu 10 lat liczba ulicznych kamer w Nicei wzrosła z 220 do 3300 obecnie. Wypada jedna kamera na… 100 mieszkańców i jest to we Francji rekord. Czy jednak takie środki poprawiły bezpieczeństwo?

Według danych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, ochrona wideo nie miała zauważalnego wpływu na przestępczość. Porównując dane za rok 2015 i 2019, okazuje się, że kradzieże z użyciem broni, przestępstw narkotykowych i innych pozostają na tym samym poziomie.

Źródło: Valeurs Actuelles

REKLAMA