Prof. Kuna krytykuje LOCKDOWN: „Wzrost śmiertelności jest również spowodowany stresem, lękiem, samotnością, zamknięciem, brakiem opieki nad chorymi na inne choroby”

Prof. Piotr Kuna. / foto: PAP
Prof. Piotr Kuna. / foto: PAP
REKLAMA

W rozmowie z portalem swiatlekarza.pl prof. Piotr Kuna, kierownik II Katedry Chorób Wewnętrznych i Kliniki Chorób wewnętrznych, Astmy i Alergii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi wykazał, że trzeba budować odporność zbiorową, zamiast wprowadzać zgubny w skutkach lockdown.

Prof. Kuna przypomniał, że od dawna znane jest „wirusowe śródmiąższowe zapalenie płuc, bardzo ciężka choroba, trudna do leczenia”. Ma przebieg podobny do Covid-19, z tą różnicą, że w przypadku zakażeniem koronawirusem występuje dodatkowo komponent naczyniowy. – To on powoduje, że u części osób choroba tak gwałtownie się postępuje i może prowadzić do zgonu – wskazał.

Podkreślał też, że na ciężki przebieg COVID-19 narażone są głównie osoby z nieprawidłowo leczonymi innymi schorzeniami, jak cukrzyca, nadciśnienie, choroby serca czy przewlekła obturacyjna choroba płuc (POChP).

REKLAMA

– Jeśli te osoby są dobrze leczone, to ryzyko ciężkiego przebiegu i zgonu nie jest o wiele wyższe niż u osób zdrowych. Ciężkie powikłania dotyczą głównie osób, które mają nieprawidłowo leczone choroby podstawowe lub tych, które przerywają leczenie, a także osób otyłych, palących papierosy czy stosujących inne używki, jak chociażby dopalacze. Wiele osób hospitalizowanych z powodu COVID-19 ma przerywane leczenie chorób przewlekłych oraz koszmarny lęk i stres, które obniżają odporność i mogą również być czynnikiem prowadzącym do śmiertelnych powikłań: trzeba na to zwracać uwagę – dodał.

– Trzeba zupełnie zmienić podejście do leczenia chorych z COVID. Przede wszystkim opieka domowa, wyposażenie każdego zakażonego w pulsoksymetr do samodzielnej oceny wysycenia krwi tlenem, a jeżeli stan chorego pogarsza się i konieczna jest intensywna tlenoterapia i wentylacja wspomagana, to wtedy szpital. Lekarze z Chin i Włoch już w marcu zwracali uwagę, że zbyt wczesne leczenie szpitalne i podłączenie do respiratora czyni więcej szkody niż pożytku i zwiększa śmiertelność a nie obniża – zaznaczył prof. Kuna.

Samotność niszczy odporność

Lekarz zwrócił uwagę na istotną rolę kontaktów z innymi ludźmi w budowaniu odporności. Jak podkreślał, ich bark „niszczy naszą odporność”. Prof. Kuna odniósł się także do „zaleceń”, by seniorzy pozostawali w domach, co miałoby ograniczyć ryzyko zakażenia. Wskazał, że jest to błędne założenie.

– Chory na COVID-19 człowiek wydycha w ciągu godziny ok. 50 mln cząstek wirusa, normalnie oddychając. Nie mamy gwarancji, że wirus przez wentylację w bloku nie zarazi osób w innych mieszkaniach. To samo jest w pracy, w szpitalu i wszędzie tam, gdzie jest wentylacja lub klimatyzacja. Seniorom nie zalecałbym siedzenia w domu, tylko wyjście na spacer, do parku, lasu, a jeśli siedzenie w domu, to przy otwartym oknie – podkreślał.

– Do tej pory nie ma dowodu, żeby spacerując na świeżym powietrzu, można się było zarazić tym wirusem. Zarażamy się głównie w małych pomieszczeniach – dodał.

– Druga sprawa: naszą odporność niszczy samotność, brak kontaktów. A dziś istotne jest zarówno unikanie zakażenia, jak dobra odporność. Dlatego zalecałbym wychodzenie na spacer i codzienny ruch. Żaden lek nie zastąpi ruchu i aktywności fizycznej – zwrócił uwagę lekarz.

Lockdown

Prof. Piotr Kuna odniósł się także do lockdownu. Wskazał, że „w krótkiej perspektywie oczywiście obniży (on – przyp. red.) liczbę zakażeń wirusem i da wytchnienie szpitalom, jednak po jakimś czasie epidemia i tak znów wybuchnie, i to nie wiadomo z jaką siłą”. Wskazał tu przykłady m.in. Belgii i Francji, które wprowadziły lockdown. Podkreślał, że w sąsiadujących z nimi Holandii czy Szwajcarii takich koronaobostrzeń nie było. Pierwszy z nich odnotował 2,5 razy mniej przypadków niż Belgia w przeliczeniu na milion mieszkańców. Szwajcaria natomiast ma liczbę chorych porównywalną z danym z Francji, jednak niemal dwa razy mniejszą liczbę zgonów.

Stres, lęk, samotność i zamknięcie zabijają

Lekarz podkreślał, że „wzrost śmiertelności przy epidemii COVID-19 wynika nie tylko z zakażenia, ale również jest spowodowany stresem, lękiem, samotnością, zamknięciem, brakiem opieki nad chorymi na inne choroby, nie COVID-19”. – Proszę spojrzeć, jak krytykowano Szwecję za to, co robi i pokazywano, jak tam jest źle. Dziś jest tam mniej chorych niż w Polsce. Widać, że w tych krajach, w których postanowiono nie robić lockdownu w walce z COVID, sytuacja dziś jest podobna lub nawet lepsza. Być może jest to przypadek, ale trzeba przyznać, że powinien on dać do myślenia. A wniosek jest prosty: w dłuższej perspektywie lockdown więcej szkodzi niż pomaga – skwitował.

– Wygląda na to, że wszyscy wcześniej czy później się zarazimy, dlatego trzeba budować odporność i przygotować się na atak koronawirusa, by go odeprzeć, a nie wpędzać się w samotność, izolację, brak ruchu, lęk i depresję – wskazał.

– Podkreślam to w każdej rozmowie z pacjentem, że nasze zdrowie i przejście cało przez epidemię SARS-CoV-2 zależy w prawie 80 proc. od nas samych, a tylko w kilkunastu procentach od lockdownu i rządu – dodał lekarz. Jak podkreślał, istotne jest „świadome chronienie siebie i najbliższych, czyli noszenie masek medycznych, okularów, utrzymywanie dystansu od innych osób, jak najczęstsze mycie i odkażanie rąk”.

Źródło: swiatlekarza.pl

REKLAMA