Z dwóch tygodni zrobi się siedem miesięcy. Niekończąca się lockdownowa farsa

Zdjęcie ilustracyjne. Foto: PAP
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: PAP
REKLAMA

24 października 2020 roku zamknięto branże gastronomiczną czy fitness w imię walki z koronawirusem. Pierwotnie – na dwa tygodnie. Skończy się na siedmiu miesiącach.

Premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Adam Niedzielski wreszcie przedstawili jakikolwiek plan luzowania obostrzeń, restrykcji, nakazów i zakazów. Tak jak można było się spodziewać, branże najwcześniej zamknięte zostaną otwarte najpóźniej.

Chodzi przede wszystkim o gastronomię i siłownie. Te zostaną otwarte dopiero 29 maja, w 50 proc. obłożeniu, o ile w międzyczasie rządzącym coś się nie odwidzi. Od 15 maja z kolei restauracje czy bary mogą przyjmować gości wyłącznie w ogródkach.

REKLAMA

Z drugiego lockdownu, wprowadzonego pierwotnie na dwa tygodnie, zrobiło się siedem miesięcy. 24.10.2020r. Morawiecki ogłosił zamknięcie knajp. Na dwa tygodnie, z możliwością przedłużenia. I z tej furtki rząd ochoczo korzystał, co chwilę przedłużając obostrzenia o kolejne dwa-trzy tygodnie.

CZYTAJ TAKŻE: „Złote” rady ZUS dla pogrążonych w kryzysie. „Można sprzedać biznes”

W listopadzie, podczas kolejnego przedłużania restrykcji o dwa tygodnie, rząd przedstawił piękne kolorowe wykresy. Decydenci tłumaczyli, jakich kroków można się spodziewać przy tylu i tylu zakażeniach. Pogadali, rzucili kilkoma sloganami, w tym o 100 dniach solidarności, podlali propagandą i rozeszli się w poczucie dobrze wykonanego zadania.

Progi etapów bezpieczeństwa.
Progi etapów bezpieczeństwa.
Progi etapów bezpieczeństwa.
Progi etapów bezpieczeństwa.

Szybko jednak z tego się wycofano, choć przez wiele tygodni sytuacja epidemiczna w Polsce pozwalała w wielu miejscach, albo i na terenie całego kraju, wprowadzić strefę żółtą.

Działania rządu i sposób komunikacji sprawiały, że nikt nic nie wiedział. Dosłownie. Co jakiś czas pojawiały się przecieki, skrajnie różne. A to możliwe otwarcie gastronomii czy siłowni w styczniu, potem może w lutym, w marcu to już na pewno, aż nadeszła trzecia fala.

Przedsiębiorcy odcięci od źródeł dochodu i pozostawieni sami sobie zaczęli bankrutować. Część wzięła sprawy w swoje ręce i otworzyła się pomimo lockdownu. Poznała wówczas, być może po raz kolejny, co potrafi w takich sytuacjach aparat państwowy. Kontrole wszystkich możliwych służb stały się codziennością.

Statystyki wskazują, że upadło około 1/4 knajp. Około 20 tysięcy lokali gastronomicznych nie dostało żadnej pomocy rządowej jako rekompensatę za zakaz działalności.

CZYTAJ WIĘCEJ: Zdewastowana gastronomia. Dziesiątki tysięcy lokali bez żadnej pomocy, ale z zakazem pracy. Druzgocące statystyki

Po pół roku od wprowadzenia lockdownu na dwa tygodnie pracodawcy wreszcie otrzymali jakiekolwiek wytyczne. Na ten moment wiadomo, że:

  • od 15 maja otwarte ogródki na świeżym powietrzu w restauracjach i kawiarniach
  • od 29 maja rząd otwiera restauracje i siłownie; max. obłożenie 50 proc. lokalu

Rząd oczywiście przedstawia to jako wielki sukces. Przedsiębiorcy muszą poczekać jeszcze miesiąc, czyli w sumie po siedmiu miesiącach władza pozwoli branży gastronomicznej i fitness otworzyć się na klientów. W międzyczasie nie zaobserwowaliśmy żadnej strategii, co najwyżej taktykę przekazywania informacji. Wiwat państwo!

REKLAMA