Polski „estoński CIT” okazał się kompletną klapą. Kompromitujące dla rządu dane

Opłata reprograficzna to kolejny podatek.
Człowiek przytłoczony podatkami - zdj. ilustracyjne. (Fot. Andrew Neel/Pexels)
REKLAMA

Tylko 360 spółek skorzystało w Polsce z tzw. „estońskiego CIT”. Rząd szacował, że będzie to 200 tysięcy spółek. Pomysł, a właściwie jego rozwiązanie w polskiej wersji okazało się kompletną klapą.

O wielkim niewypale rządowego pomysłu szeroko rozpisuje się „Puls Biznesu”. Estoński CIT to ulga podatkowa dla firm za przeznaczanie zysków na rozwój i inwestycje.

„Estoński CIT” był sztandarową zapowiedzią podatkową premiera Mateusza Morawieckiego w jego expose w 2019 roku. „Każdy przedsiębiorca, który będzie chciał rozwijać się i inwestować w Polsce będzie miał do tego idealne warunki. To prawdziwy inkubator przedsiębiorczości” – pisał później na Twitterze premier.

REKLAMA

W Polsce, wzorując się na świetnie działającym rozwiązaniu podatkowym w Estonii, ustanowiono jednak szereg dodatkowych regulacji, co sprawiło, że spółkom nie opłaca się korzystać z nowych przepisów.

„Mieli rację eksperci, którzy na łamach 'PB’ ostrzegali rząd, że zbyt wyśrubowane warunki skorzystania z estońskiego CIT nie przyniosą sukcesu. Ministerstwo Finansów (MF) poinformowało 'PB’, że od początku roku do połowy maja w estoński CIT weszło w kraju jedynie 360 spółek. Przypomnijmy, rząd szacował, że w pierwszym roku będzie ich nawet… 200 tys. a ich oszczędności podatkowe wyniosą 5 mld zł rocznie. Resort właśnie zdał sobie sprawę, że poprzeczkę ustawił zbyt wysoko i rozpoczął przygotowania do gruntownej reformy swej koncepcji” – przekazano w gazecie.

Sławomir Mentzen o „estońskim CIT”: nasza ustawa nie ma z nim nic wspólnego

Niedawno w programie Hejt Park o klapie rządowego programu rozwodził się Sławomir Mentzen z Konfederacji.

„CIT estoński działa dokładnie w ten sposób, że dopóki spółka nie wypłaca dywidendy, nie płaci podatku dochodowego. Spółka może się rozwijać, inwestować, co się właśnie w Estonii dzieje” – mówił o prostocie estońskiego rozwiązania doradca podatkowy.

„W Polsce jest tak, że jeśli spółka spełni od groma kryteriów, to przez kilka lat nie płaci podatku dochodowego. Może sobie wybrać 4, 8, 12, 16 lat, ale następnie musi zapłacić podatek dochodowy za te wszystkie lata i to jeszcze według stawki wyższej niż normalna. Powoduje to, że CIT estoński w polskiej wersji jest pętlą rzuconą na szyję przedsiębiorcy, bo za kilka-kilkanaście lat będzie musiał zapłacić ten podatek na raz” – wskazywał różnice Mentzen.

„Rząd reklamował, że 200 tysięcy firm przejdzie na CIT estoński, przeszło trzysta (aktualnie 360 – red.). To jest dramat. Same objaśnienia do CIT-u estońskiego w polskiej wersji są dłuższe niż cała ustawa estońska. To jest kpina. Nasza ustawa w zasadzie nie ma nic wspólnego z CIT-em estońskim” – mówił polityk.

Hejt Park. Mentzen odpowiada na pytania widzów. Co się stanie po śmierci Korwina i rozjeżdżanie systemu podatkowego [VIDEO]

REKLAMA