Tak źle nie było od 2011 roku. Polacy zapłacą kilkaset złotych więcej za to samo [VIDEO]

Obrazek ilustracyjny/Fot. Foto: flickr/ PAP
Obrazek ilustracyjny / Foto: flickr/ PAP (kolaż)
REKLAMA

Jak już informowaliśmy inflacja w maju 2021 roku osiągnęła najwyższy poziom od dekady. To oznacza, że ceny rosną, a jak wyliczają ekonomiści z Forum Obywatelskiego Rozwoju przeciętny Polak, by utrzymać standard życia zapłaci blisko 700 złotych więcej niż rok temu.

Przypomnijmy, że Główny Urząd Statystyczny podał dane dotyczące inflacji, która – jak się okazało – jest najwyższa od 10 lat. Tak źle nie było od listopada 2011 roku.

Według najnowszych danych opublikowanych przez Główny Urząd Statystyczny inflacja w maju 2021 roku w Polsce wyniosła 4,8 proc. w skali rocznej.

REKLAMA

Rośnie również inflacja w ujęciu miesięcznym. W porównaniu z kwietniem br. wskaźnik cen w Polsce poszedł w górę o 0,3 proc.

Rząd ma prezent na Dzień Dziecka. Inflacja najwyższa od 10 lat!

700 złotych więcej

Ekonomiści z Forum Obywatelskiego Rozwoju (FOR), Sławomir Dudek i Marcin Zieliński, przypominają, że prezes NBP Adam Glapiński i premier Mateusz Morawiecki w kwietniu ubiegłego roku ostrzegali przed krążącym nad Polską widmem deflacji.

Rzeczywistość zweryfikowała te ostrzeżenia.

Według ekonomistów, jeżeli inflacja na takim poziomie utrzyma się przez cały 2021 roku, to przeciętny Polak, aby utrzymać standard życia, będzie musiał wydać prawie 700 złotych więcej niż w 2020 roku.

– Eksperci FOR uważają, że jeśli poziom inflacji utrzyma się na obecnym poziomie przez najbliższe 12 miesięcy, a oprocentowanie rachunków bieżących i lokat nie zmieni się, to przeciętny dorosły Polak straci w ujęciu realnym prawie 1200 zł – czytamy na portalu next.gazeta.pl.

Wysoka inflacja dotyka najbardziej oczywiście najbiedniejszych.

Po pierwsze biedniejsze gospodarstwa domowe relatywnie więcej wydają na konsumpcję, stąd wpływ cen dóbr i usług konsumpcyjnych jest dla nich silniej odczuwalny. Po drugie w strukturze oszczędności tych gospodarstw domowych dominuje gotówka i depozyty – podkreślają eksperci.

Czym jest inflacja?

Jak mawiał Milton Friedman, laureat Nagrody Nobla z ekonomii, inflacja jest „jest formą podatku, którą można nałożyć bez ustawy”. To dzięki niej rośnie minimalnie średnie wynagrodzenie, problem w tym, że rosną też ceny.

Z kolei Ludwig Von Mises wyjaśniał, że „kiedy rząd zwiększa ilość papierowych pieniędzy, rezultatem tego jest to, że siła kupna jednostki pieniądza zmniejsza się i skutkiem tego wzrastają ceny. To nazywa się inflacją”.

„Musimy pamiętać, że na długą metę możemy wszyscy umrzeć i na pewno umrzemy. Ale powinniśmy urządzić nasze ziemskie sprawy na krótką metę, w której mamy żyć, w najlepszy możliwie sposób. I jednym ze środków koniecznym do tego celu jest porzucenie polityki inflacyjnej” – przekonywał Von Mises.

Inflacja jest stanem korzystnym dla sektora finansów publicznych, ale też np. dla dłużników. Jej przeciwieństwem jest deflacja – stan korzystny dla oszczędzających. Więcej na ten temat w filmiku poniżej:

Źródło: next.gazeta.pl/nczas.com

REKLAMA