Liczba ofiar koronawirusa przebiła okrągłą liczbę. To 0,05 proc. ludzkości [KOMENTARZ]

Zmutowany koronawirus - zdj. ilustracyjne. Źródło: Pixabay
Nowy, wysoce zjadliwy wirus nazywa się Marburg - zdj. ilustracyjne. Źródło: Pixabay
REKLAMA
Liczba ofiar przypisanych koronawirusowi przekroczyła na świecie 4 miliony – podały jednym chórem mainstreamowe media. To 0,05 proc. światowej populacji – tego już media nie dodały. 

Według oficjalnych danych na świecie żyje 7,8 miliarda osób. 4 miliony z nich, którym jako powód zgonu wpisano COVID-19, stanowi 0,05 proc. ludzkości.

Współczujemy wszystkim, którzy zakazili się nieco groźniejszym od grypy wirusem SARS-CoV-2 i chorobę przechodzili ciężko, a nade wszystko współczujemy rodzinom ofiar.

REKLAMA

Jednocześnie, odrzucając emocję i analizując na chłodno, nie można nie zadać pytania, czy aby to, co dzieje się od półtora roku na świecie, jest rzeczywiście warte swojej ceny?

Lockdowny, obostrzenia, restrykcje, nakazy i zakazy. Wszystkie te działania podjęto w celu zahamowania rozprzestrzeniania się „złowrogiego” wirusa. W pakiecie dorzucono dezorganizowanie życia, bankructwa firm, wzrost ubóstwa, podziały społeczeństwa, strach, sanitaryzm, większą kontrolę, areszty domowe, pogwałcenie prawa i wiele, wiele zgonów, które nie nastąpiły w wyniku COVID-19, lecz w wyniku wprowadzanej polityki.

Praktyka pokazała, że koronawirus i tak najszybciej rozprzestrzeniał się właśnie podczas lockdownów. Niezależnie, jakie działania podejmowano (jedni ostrzejsze, inni lżejsze), wirus szerzył się niemal równomiernie. Nieważne, czy mowa o w miarę liberalnej pod tym względem Szwecji, czy zamordystycznych Niemczech, Francji albo Polsce. Nieważne, czy mowa o w miarę liberalnej Florydzie, czy zamordystycznej Kalifornii. W sezonie chorobowym wirus szalał nie zważając na lockdowny i inne „wysiłki” polityków. Wykresy rosły i malały równomiernie.

A jednocześnie, z perspektywy czasu, okazało się, że złowrogi wirus wcale taki złowrogi nie jest. Z powodu COVID-19, a przede wszystkim z powodu chorób współistniejących z dodatkiem COVID-19, zmarło 0,05 proc. ludzkości.

Biorąc pod uwagę liczbę zakażeń, szacowaną na 180 mln na świecie, śmiertelność wirusa oscyluje w granicach 2 proc. Mowa oczywiście wyłącznie o oficjalnych danych. Część zakażeń pewnie nie została wykryta, ale z drugiej strony sporo zgonów przypisuje się COVID-19 z zupełnie niezrozumiałych powodów. W Kalifornii, gdy przyszła refleksja i weryfikacja, nagle liczba ofiar koronawirusa spadła. Można tylko domniemywać, ile na świecie zgonów „na siłę” przypisano wirusowi SARS-CoV-2.

CZYTAJ TAKŻE: Nagły spadek liczby ofiar koronawirusa. 25 procent w ciągu jednego dnia. Co takiego wydarzyło się w Kalifornii?

Zdaniem wielu jednak, nie można mówić o śmiertelności wirusa na poziomie 2 proc. A to dlatego, że według różnych szacunków, w rzeczywistości COVID-19 przechorowało 10-20 razy więcej osób (mierzone wg poziomu przeciwciał) niż wskazują na to oficjalne dane, więc śmiertelność należy odpowiednio podzielić.

Mimo to, czyli mimo coraz większej liczbie dowodów wskazujących, że COVID-19 nie jest taki straszny, jak go malują, większość państw nie chce przyznać się do błędu i zmienić swojej polityki. O ile „pomyłkę” przy wprowadzaniu lockdownów w marcu 2020 roku wiele osób mogłoby zrozumieć, o tyle upieranie się i powtarzanie tych samych błędów przez decydentów, rozumie już coraz mniej osób.

Politycy zapewne jednak, prędzej albo później, odtrąbią wielki sukces w walce z ogłoszoną pandemią. Niedzielski już ogłasza, że spadki liczby zakażeń w Polsce to efekt szczepień, choć nie potrafi wyjaśnić, dlaczego w podobnym tempie zachorowania spadały późną wiosną i latem 2020 roku, choć wówczas o szczepieniach jeszcze nikt nie słyszał.

Rzeczywistość zmienia się na naszych oczach poprzez wirusa, który „zabił” 0,05 proc. ludzkości. Wszyscy obudzimy się niebawem w nowym świecie, w Nowej Normalności, będziemy funkcjonować na zupełnie nowych zasadach. Warto było?

Wielki Reset, czyli nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy

REKLAMA