„Historyczne” szaleństwo Hiszpanii. Zmiana płci od 16 roku życia bez żadnych formalności

Flaga Hiszpanii Źródło: Pixabay
Flaga Hiszpanii Źródło: Pixabay
REKLAMA

Według „postępowych” mediów Hiszpania przygotowuje „historyczne prawo na rzecz osób transpłciowych. W gruncie rzeczy chodzi rzeczywiście „historyczną” głupotę. W czasach, kiedy coraz większa liczba naukowców krytykuje modę na wczesne zmienianie płci i bije na alarm o dramatach, które się za tym kryją, lewicowy rząd proponuje, by dzieci od 16 roku życia mogły sobie zmieniać płeć i imię nawet bez żadnego uzasadnienia.

Premier Hiszpanii Pedro Sanchez ściga się z najbardziej progresywnymi politykami świata. Nie będzie potrzebna dokumentacja medyczna i psychologiczna, nie ma potrzeby poddawania się badaniom, nie potrzeba też operacji, czy kuracji hormonalnej.

Będzie prawdzie „róbta, co chceta”. Rząd Hiszpanii bowiem chce maksymalnie uprościć procedurę swobody wyboru sobie płci. Wkrótce wystarczy umówić się na wizytę w urzędzie stanu cywilnego, wypełnić formularz i wrócić na trzy miesiące po dokumenty z wpisaną nową płcią.

REKLAMA

Do parlamentu trafił projekt ustawy, według której takie „transformacje” można będzie przeprowadzić właściwie już od 14 roku życia, ale tu jeszcze będzie wymagana zgoda rodziców. 16-latki nie muszą się już nikogo o zgodę pytać. Administracja z kolei będzie zobowiązana do dokonania niezbędnych zmian prawnych w ciągu miesiąca od złożenia podania.

W dodatku owo otwarcie się na trans ma ładną nazwę „samostanowienia płci”. Tylko zmiana płci dzieci pomiędzy 12 a 14 rokiem będzie jeszcze wymagała zgody sądu. Rząd i tak okazuje się „konserwatywny”, bo lobby LGTB postulowało uproszczenie formalności i brak jakichkolwiek zgód przy zmianie płci już od lat 12.

W tym przypadku progresywna lewica jeszcze uznała, że „etapowanie” społeczeństwa na taki szczebel drabiny postępu jeszcze nie weszło… Dodajmy, że do otrzymania w Hiszpanii prawa jazdy wymagane jest ukończenie lat 18.

Rząd argumentuje zmiany… walką z biurokracją. Obecne procedury „zmiany płci” trwały 3-4 lata. Osoba dokonująca takiej zmiany musiała rozpocząć kurację hormonalną, a administracja zatwierdzić rozpoznanie dysforii płciowej. Po decyzji WHO z 2018 roku, która uznała, że dysforii nie trzeba leczyć, a można ją dowolnie „naprawiać”, „postęp” przyspiesza.

Nowa ustawa zawiera także kilka innych środków „ochrony osób LGBTI”. Formalnie zakazuje terapii konwersyjnej, czyli leczenia homoseksualizmu. Wprowadza też pojęcie matki dla obydwu kobiet w parach lesbijskich wychowujących dzieci, które nie muszą być nawet sformalizowanym związkiem. Osoby, które dokonują zmiany płci, zachowują prawa i obowiązki prawne, jakie miały przed swoją „przemianą”, co ma uchronić np. przed niepłaceniem w pewnych sytuacjach alimentów.

Przepisy będą wprowadzane stopniowo, bo ustawa napotkała opór nawet w szeregach socjalistów i lewicowego Podemosu. Partie centrowe i prawicowy Vox zapowiadają poprawki i protesty.

Najciekawszy w tym wszystkim jest jednak komentarz francuskiej telewizji państwowej, która podsumowuje, że działania Madrytu są „o lata świetlne od średniowiecznej i dyskryminacyjnej polityki Viktora Orbana na Węgrzech czy czeskiego prezydenta, który w tę niedzielę ponownie określił osoby transpłciowe jako „obrzydliwe”. Hiszpania oferuje całej Europie mistrzowską lekcję progresywizmu i otwartości”.

REKLAMA