Straszenie czwartą falą trwa. Już wiedzą, gdzie uderzy najmocniej. Wybiorą regionalizację, czy segregację sanitarną?

Lockdown, kwarantanna, segregacja sanitarna. Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay
REKLAMA

Zdaniem polityków i ekspertów czwarta fala koronawirusa dotrze do Polski, a wraz z nią lockdowny i segregacja sanitarna. Spory pojawiają się tylko w sprawie formy narzucenia blokad na społeczeństwo.

W środę Ministerstwo Zdrowia podało, że liczba wykrytych zakażeń wyniosła 124 osoby. Szef resortu zareagował narracją strachu.

„Stabilizacja zakażeń odchodzi w przeszłość. W porównaniu do poprzedniego tygodnia mamy już 13 proc. wzrost średniej liczby zakażeń” – podkreśla Adam Niedzielski w swoich mediach społecznościowych.

REKLAMA

W podobnym tonie wypowiadał się wiceszef resortu zdrowia. – Myślę, że mamy jeszcze kilka tygodni, aby wykorzystać ten czas na zaszczepienie się. Nie ma w tej chwili innej metody, aby ustrzec się przed wzrostem zachorowań i przed tzw. czwartą falą – powiedział Waldemar Kraska w rozmowie z TV Republika.

Dalej podkreślał, że w kontekście wprowadzania kolejnych obostrzeń w Polsce czynnikiem dominującym będzie „liczba ozdrowieńców i osób w pełni zaszczepionych”.

Eksperci już twierdzą, że nie mamy szans na taki scenariusz jak w Wielkiej Brytanii czyli mimo wielu zakażeń całkowitego otwarcia. Dlaczego? Bo ich zdaniem za mało osób przyjęło szczepionki przeciwko COVID-19.

– Oczywiście najlepszym rozwiązaniem dla Polski byłby scenariusz brytyjski, czyli wyszczepienie maksymalnie dużej liczby społeczeństwa – podkreśla w rozmowie z dr Marek Posobkiewicz, były Główny Inspektor Sanitarny.

Zdaniem dr Posobkiewicza, nawet przy obecnych 50 tys. zakażeń koronawirusem utrzymuje się niski współczynnik zakażeń hospitalizacji i zgonów. Ma to wynikać z faktu, że starsza część populacji, czyli ta najbardziej narażona na ciężki przebieg jest niemal w pełni zaszczepiona.

– Zakażeń jest dużo, ale dotyczą one głównie nastolatków i ludzi młodych, które jeszcze nie zostali zaszczepieni. W ich przypadku zdecydowanie rzadziej dochodzi do ciężkiego przebiegu choroby oraz powikłań – dodaje ekspert.

Dlatego też mimo stosunkowo wysokiego wskaźnika dziennych zakażeń władze w Wielkiej Brytanii zdecydowały się na dalsze luzowanie restrykcji i przyglądanie się sytuacji.

Teraz pytanie jak wprowadzane będą restrykcje jesienią. Politycy co chwila mówią o nagradzaniu zaszczepionych i karaniu tych co nie chcieli przyjąć preparatu na COVID-19. Czyli będzie to zwykła segregacja sanitarna.

Mówi się, że czwarta fala najmocniej ma uderzyć w powiaty Podhala, Podkarpacia oraz, jak tzw. polskiego trójkąta bermudzkiego – Białystok – Suwałki – Ostrołęka. Tam zaszczepionych jest po kilkanaście procent społeczeństwa.

– Mam nadzieję, że w tym sezonie zachorowalność na COVID-19 nie będzie aż tak masowa, jak przy poprzednich falach. Mieszkańcy dużych miast są wyszczepieni, więc transmisja nie będzie bardzo intensywna. Możliwe więc, że czwarta fala będzie niższa, ale bardziej rozłożona w czasie – opowiada dla portal.abczdrowie.pl prof. Joanna Zajkowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji UM w Białymstoku.

Profesor zaznacza, że wprowadzenie ogólnopolskiego lockdownu konieczne nie będzie, ale restrykcje wprowadzane regionalnie, w miejscach o najniższym odsetku zaszczepionych – jej zdaniem – powinny okazać się skuteczne.

– Nie widzę powodu, aby osoby, które się zaszczepiły, cierpiały z powodu lockdownu, który ma chronić tych, którzy zaszczepić się nie chcieli. Dlatego uważam, że ograniczenia wprowadzane lokalnie mogą się najlepiej sprawdzić – podkreśla prof. Zajkowska.

Zamiast regionalizacji inną drogą mają być ograniczenia dla niezaszczepionych. Tutaj przykładem dla polskiego rządu może okazać się Paryż. Francuzi postanowili pobawić się ze społeczeństwem w segregację sanitarną na poważnie.

Emmanuel Macron w zeszłym tygodniu obwieścił, że większość atrakcji, jak wejście do restauracji oraz kina będzie możliwe tylko za ukazaniem certyfikatu potwierdzającego wykonane szczepienia przeciw COVID-19. Ludzie przyjęli to z oburzeniem i tysiące Francuzów wyszło na ulice największych miast.

– Na pewno nie jest to łatwe rozwiązanie, ale scenariusz francuski wydaje się być znacznie bezpieczniejszy. Wszyscy jesteśmy zmęczeni restrykcjami – podkreśla dr Posobkiewicz.

– Jeśli chcemy ratować ludzkie życia, powinniśmy ograniczać kontakty szczególnie między osobami nieszczepionymi. Więc ograniczanie wejścia na duże imprezy lub spotkania dla osób niezaszczepionych w dobie pandemii wydaje się być rozwiązaniem logicznym – dodaje.

Tak więc mamy ok. 120 zakażeń dziennie, ponad 16 mln w pełni zaszczepionych, niezliczoną ilość ozdrowieńców i osób, które miały kontakt z patogenem i przeszły zakażenie bezobjawowo, a mimo to nieprzyjęcie dobrowolnej szczepionki, będzie skutkowało kolejnymi restrykcjami. Gdzie logika?

Źródło: portal.abczdrowie.pl, NCzas.com

REKLAMA