Ataki na punkty szczepień? Dziambor: komuś bardzo zależy, aby taki obraz wykreować

Punkt szczepień. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Flickr
Punkt szczepień. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Flickr
REKLAMA
W ostatnich dniach, zgodnie z oficjalnymi komunikatami, doszło do dwóch ataków na punkty szczepień – w Gdyni oraz Zamościu. Media mają nie lada pożywkę. Artur Dziambor uważa, że komuś bardzo zależy, aby taki obraz wykreować.

W Polsce trwa kampania szczepień, na którą wydano już ponad miliard złotych, a rząd zapowiada kolejne programy promocyjne opiewające na ponad 500 milionów złotych.

Jednocześnie tworzy się nowego wroga – tzw. antyszczepionkowców. Do tej grupy wrzuca się wszystkich – od wyznających teorie spiskowe, że szczepienia są zaplanowaną formą depopulacji, po osoby, które jedynie sprzeciwiają się obowiązkowi szczepień i wprowadzanej w związku z tym segregacji sanitarnej.

REKLAMA

Sobotni „atak” tzw. antyszczepionkowców na szczepionkobus w Gdyni polegał na wykrzykiwaniu haseł. Grupa kilkunastu osób zebrała się przy autobusie i krzyczała: „Jesteście zabójcami” oraz „Jesteście dziećmi doktora Mengele”.

Medycy w szczepionkobusie poczuli się zagrożeni i wezwali policję.

Szczepimy od dziewięciu miesięcy i pierwszy raz spotkaliśmy się z taką sytuacją. W szczepionkobusie były prawie same kobiety i nie czuły się bezpiecznie. Dziewczyny wezwały policję, która przyjechała na miejsce i asystowała podczas naszej pracy. Normalnie mamy otwarte drzwi w szczepionkobusie, a tego dnia musiały być zamknięte, by nie było jakiegoś zagrożenia dla medyków i osób chętnych do szczepienia – powiedziała Małgorzata Pisarewicz, rzeczniczka Szpitali Pomorskich.

Policja poinformowała, że skierowała do sądu 15 wniosków o ukaranie osób, które brały udział w nielegalnym zgromadzeniu przed szczepionkobusem.

Podpalenie punktu szczepień w Zamościu

Z kolei w poniedziałek premier Mateusz Morawiecki podczas briefingu prasowego poinformował, że w Zamościu doszło do podpalenia stacji epidemiologicznej i punktu szczepień.

Policja poinformowała, że powołała specjalną grupę operacyjno-dochodzeniową, która ma wyjaśnić tę sprawę.

Co ciekawe, z obu zajść nie wypłynęły od razu zdjęcia czy filmy. W dzisiejszych czasach, przy większości kontrowersyjnych zdarzeń, podobne materiały wypływają do internetu właściwie od razu – udostępniane są chociażby przez postronnych świadków, materiały na swoich stronach pokazuje także policja, a sama informacja rozprzestrzenia się z prędkością światła.

Tymczasem o wydarzeniach w Gdyni i Zamościu poinformowano kilkanaście godzin po zajściach. O ile w przypadku Zamościa, gdzie do sytuacji według oficjalnych informacji miało dość ok. 1 w nocy można to zrozumieć, o tyle w przypadku Gdyni jest to co najmniej zastanawiające. Z Gdyni wciąż nie ma żadnych materiałów dokumentujących zajście, z Zamościa pojawiły się fotografie dokumentujące efekt po podpaleniu. Policja zapewnia, że analizuje monitoring.

AKTUALIZACJA: Po godzinie 14 policja udostępniła nagranie z Zamościa. Zapis z monitoringu zobaczysz TUTAJ.

W zamojskiej historii ciekawy jest też fakt, że nie poinformowały o tym lokalne media, tylko informacja wyszła od premiera – tuż przed godziną 10. A tuż po 10 pojawił się komunikat ministerstwa zdrowia, w którym poinformowano, że Adam Niedzielski pędzi do Zamościa, by stamtąd wypowiedzieć się na konferencji prasowej.

Wydarzenia z ostatnich dni skomentował polityk Konfederacji Artur Dziambor.

„Nie wierzę, że jakikolwiek atak, napad, podpalenie punktu szczepień, zostało przeprowadzone przez prawdziwych tzw. antyszczepionkowców. Nikt nie jest aż tak głupi. Komuś bardzo zależy aby taki obraz wykreować. Ciekawe za ile lat się o tym dowiemy i czy nie będzie już za późno” – napisał Dziambor.

 

REKLAMA