Sekcja zwłok wykazała, że ksiądz zamordowany przez Rwandyjczyka w Wandei, zginął od sześciu gwałtownych ciosów w głowę

Zamordowany ks. Maire. Fot. Twitter cogito
Zamordowany ks. Maire. Fot. Twitter cogito
REKLAMA

Sekcja zwłok księdza Oliviera Maire’a, przeprowadzona w Nantes ustaliła, że ofiara Rwandyjczyka zmarła od urazów głowy. Nie ustalono jednak „rodzaju narzędzia zbrodni”. 61-letni kapłan został znaleziony martwy w poniedziałek rano w siedzibie zgromadzenia misjonarzy w Saint-Laurent-sur-Sèvre.

Morderca, 40-letni imigrant z Rwandy Emmanuel Abayisenga sam zgłosił się na żandarmerię. W lipcu 2020 roku ten sam człowiek podpalił katedrę w Nantes, ale został po 10 miesiącach warunkowo wypuszczony na wolność.

Leczył się psychiatrycznie. Teraz także uznano, że nie będzie aresztowany, ale trafi do szpitala.

REKLAMA

Raport z sekcji zwłok twierdzi, że ​​„ofiara miała sześć urazów, wszystkie zlokalizowane na głowie, były zadane zadane gwałtownymi ciosami”. Wywołały one „znaczne uszkodzenia mózgu i krwotoki wewnętrzne i zewnętrzne”. Badanie jednak „nie pozwoliło ustalić rodzaju narzędzia zbrodni”.

Sprawca Emmanuel Abayisenga po badaniu w ośrodku szpitalnym w Cholet (Maine-et-Loire), został uznany za niepoczytalnego i nie został umieszczony w areszcie.

40-letni Rwandyjczyk przybył do Francji w 2012 roku. Dwa lata później jako „rzekomy świadek ludobójstwa w Rwandzie” był nawet przedstawiony osobiście papieżowi Franciszkowi.

Przygarnięty przez katolików, po otrzymaniu nakazu deportacji, zemścił się podpalając w 2020 roku katedrę.

Po wyjściu na wolność został znowu przygarnięty przez wspólnotę katolicką, ale tym zrazem ten akt miłosierdzia zakończył się zbrodnią… Wielu polityków oskarżało w związku tą sprawą Republikę o „bankructwo” polityki imigracyjnej i wymiaru sprawiedliwości.

Abayisenga miał co najmniej dwa nakazy opuszczenia terytorium kraju, które nie zostały wyegzekwowane. Zdziwienie budzi też dlaczego znalazł się tak szybko na wolności po podpaleniu katedry? Można też postawić pytanie o kompetencje lekarzy, pod których opieką pozostawał?

Źródło: Le Figaro

REKLAMA