Pandemiczni eksperci znów „wróżą”: 40 tys. zgonów w „czwartej fali”

ofiary/Koronawirus i Śmierć. Obrazek ilustracyjny. Źródło: Pixabay
Koronawirus i Śmierć. Obrazek ilustracyjny. Źródło: Pixabay
REKLAMA
Matematycy z Uniwersytetu Warszawskiego prognozują, że pierwsze koronarestrykcje pojawią się w Polsce pod koniec października. Twierdzą też, że podczas „czwartej fali” umrze nawet 40 tys. osób.

Mniemana pandemia koronawirusa ma przyspieszyć w Polsce we wrześniu, a szczyt „czwartej fali” ma przypaść na listopad. Tak twierdzą matematycy z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW.

Są to ci sami „eksperci”, którzy w marcu 2021 roku prognozowali, że „bez dodatkowych restrykcji w drugiej połowie kwietnia codziennie przybywać będzie w Polsce 23 tys. zakażeń koronawirusem, liczba osób potrzebujących hospitalizacji może osiągnąć 37 tys. osób, a osób wymagających pobytu na oddziałach intensywnej terapii sięgnie 4,7 tys. osób”.

REKLAMA

Prognozy te, delikatnie mówiąc, nie sprawdziły się. Rozbieżność wynosiła, bagatela, 300 proc.

„Wzrost zachorowań w tym momencie był więcej niż pewny – i nie była potrzebna specjalistyczna wiedza matematyczna, żeby to przewidzieć. Statystycy z ICM prognozowali wzrost zakażeń do ilości 23 tysiące dziennie w połowie kwietnia, a następnie od końca kwietnia ich delikatny spadek, do 21 tysięcy dziennie. W rzeczywistości, zgodnie z wieloletnimi obserwacjami zachorowań, mieliśmy do czynienia z gwałtownym wzrostem zachorowalności do 35 tysięcy przypadków dziennie (czyli 50% więcej, niż prognozy ICM), natomiast już od połowy kwietnia zaczął się przewidywalny, gwałtowny spadek. Pod koniec kwietnia ilość zachorowań wyniosła niecałe 7 tysięcy, wobec prognozowanych przez ICM 21 tysięcy – a więc trzykrotnie mniej. Tyle są warte ich modele matematyczne” – wskazywał dr Martyka.

Dr Martyka OSTRO: „Przedstawiciele rządu zaklinają rzeczywistość i udają, że nic się nie stało, 300% to wcale nie taka duża pomyłka”

Szczyt „czwartej fali” w listopadzie

Teraz, w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” matematycy z ICMMiK UW twierdzili, że szczyt „czwartej fali” przypadnie na listopad.

– W październiku fala rozpędzi się mocniej, by kulminację osiągnąć w listopadzie. Wówczas czeka nas kilkanaście tysięcy przypadków dziennie. 20 tys., niewykluczone, że nawet 30 tys. dziennie, choć czekamy jeszcze na wyniki najnowszej analizy. W czerwcu wyliczyliśmy, że w szczycie czwartej fali będzie 16 tys. przypadków dziennie. Już wiemy, że to niedoszacowana liczba – mówił dr Franciszek Rakowski z zespołu.

Jak utrzymywał, niedoszacowanie to ma mieć związek z tym, że mamy obecnie niższy niż spodziewano się na początku lata wskaźnik zaszprycowania. – Zakładaliśmy wówczas, że pod koniec sierpnia dojdziemy do wyszczepienia populacji na poziomie ok. 70 proc. Nie doszliśmy. Jesteśmy zaszczepieni w zaledwie 48,8 proc. To oznacza, że suma odporności – zaszczepionych i ozdrowieńców – jest niższa, niż przewidywaliśmy – twierdził.

Dr Rakowski ocenił też, że wcześniejsze nakładanie koronarestrykcji, byłoby bezcelowe. Jak twierdził, rząd wprowadzi je nie wcześniej niż pod koniec października.

– To nie miałoby sensu. Fali i tak nie da się uniknąć inaczej, niż przechorowując ją lub szczepiąc się. Musimy działać reaktywnie, w związku z czym pierwsze obostrzenia zapewne zostaną wprowadzone dopiero pod koniec października – powiedział.

Matematycy z UW twierdzą również, że podczas „czwartej fali” może umrzeć od 30 do 40 tys. ludzi, z czego połowę mogą stanowić ludzie powyżej 80. roku życia, którzy nie dali się zaszprycować.

Źródła: wyborcza.pl/Radio ZET

REKLAMA