Miał być powrót do normalności i „życie z wirusem”. Wielka Brytania planuje kolejny lockdown

Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson. Foto: PAP/PA
Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson. Foto: PAP/PA
REKLAMA
W lipcu br. Wielka Brytania zniosła praktycznie wszystkie obostrzenia, restrykcje, zakazy i nakazy wprowadzone w imię walki z koronawirusem. Zapowiadano, że trzeba wracać do różnie pojmowanej normalności i z wirusem po prostu żyć. Tymczasem brytyjskie media donoszą, że tamtejszy rząd rozważa powrót koronaobostrzeń już w październiku.

Wielka Brytania kilkukrotnie przekładała powrót do „normalności”, który miały zapewnić masowe szczepienia przeciwko COVID-19. Odkładanie decyzji w czasie wywoływało społeczny bunt i protesty dziesiątek tysięcy osób. Ludzie domagali się nawet, także z powodów covidowej hipokryzji, aresztowania ministra zdrowia Matta Hancocka.

Do aresztowania nie doszło, skończyło się na dymisji, a premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson ostatecznie dotrzymał entego terminu i w lipcu zniósł niemal wszystkie restrykcje covidowe. Pozostałością po obostrzeniach był właściwie „jedynie” nakaz noszenia masek w londyńskiej komunikacji miejskiej.

REKLAMA

Johnson mówił wówczas między innymi, że trzeba zbalansować zagrożenia związane z koronawirusem oraz te wynikające z kontynuowania restrykcji. Że trzeba nauczyć się żyć z koronawirusem, a nacisk przenieść z zakazów i nakazów na osobiste wybory ludzi i ich osobistą odpowiedzialność.

Johnson mówił o tym, gdy Wyspy Brytyjskie zmagały się z czwartą falą, a dzienna liczba zakażeń przekraczała nawet 50 tys. dodatnich wyników testów na COVID-19. Mimo to obostrzenia zniesiono.

Podpierano się m.in. słowami prof. medycyny Paula Huntera. – Istnieje powszechna zgoda, że covid nigdy nie zniknie. Nasze wnuki i prawnuki będą się zakażać SARS-CoV-2, ale SARS-CoV-2 będzie po prostu kolejną przyczyną przeziębienia, które każdy z nas przechodzi co jakiś czas – mówił prof. Hunter.

Wtedy, czyli ledwie dwa miesiące temu, zapewniano także, że nie zostaną wprowadzone paszporty covidowe (szczepienie lub negatywny wynik testu) jako wymóg uczestnictwa w życiu społecznym.

Potem z tej deklaracji zaczęto się stopniowo wycofywać. Już zapowiedziano, ustami samego Johnsona, że aby wejść do klubu, dyskoteki czy na imprezę masową nie wystarczy już być tylko zdrowym. Trzeba także okazać certyfikat szczepienia przeciw COVID-19.

Sytuacja covidowa w Wielkiej Brytanii

A niedługo może wrócić także lockdown. Pomimo wyszczepienia większości społeczeństwa liczba dziennych wyników dodatnich na koronawirusa od końca czerwca nie spada poniżej 20 tys., co pandemiczni eksperci określają jako „przedłużony szczyt zakażeń”.

Rośnie także liczba hospitalizacji z powodu COVID-19. Większa część covidowych doradców premiera spodziewa się jesienią sytuacji podobnej do tej, jaką obserwowaliśmy w analogicznym okresie ubiegłego roku. Podkreśla się wprawdzie, że w wyniku szczepień przewidywana jest mniejsza liczba covidowych zgonów, lecz przeciążenia NHS (brytyjska służba ochrony zdrowia) prawdopodobnie nie uda się uniknąć.

Dlatego już teraz rozważa się scenariusz lockdownu, który mógłby zacząć obowiązywać na przełomie października i listopada. Na razie podkreśla się, że nie będzie to tak twardy lockdown, jak dotychczas, ale zapowiedzi polityków i medyków oddelegowanych do COVID-19 czas już niejednokrotnie zweryfikował negatywnie.

Portal inews.co.uk, powołując się na przecieki z „pandemicznych posiedzeń” z udziałem Johnsona i jego doradców podaje, że niemal pewny jest powrót nakazu noszenia masek w przestrzeni publicznej, wprowadzenia limitów osób w transporcie publicznym oraz wspomniane wyżej obowiązkowe szczepienie dla chcących uczestniczyć w niektórych wydarzeniach.

Powrót lockdownu w Wielkiej Brytanii?

A jeśli liczba hospitalizacji nie będzie spadać albo chociaż utrzymywać się na stałym poziomie, to w dalszej kolejności brytyjski rząd planuje wprowadzić dodatkowe obostrzenia. Wrócą – nie wiadomo jeszcze w jakiej formie – ograniczenia w zgromadzeniach publicznych, ograniczenia co do liczby osób spotykających się prywatnie w domach, a ponadto zamknięte zostaną sklepy, które nie są „niezbędne do funkcjonowania społeczeństwa”. Kolejny krok to ograniczenie dalekich podróży np. w celu spotkania się z rodziną czy po prostu rozrywki lub wypoczynku.

Gdy pod koniec października 2020 roku Johnson wprowadzał długi, bo trwający aż do kwietnia 2021 roku, twardy lockdown, liczba hospitalizacji z powodu COVID-19 oscylowała w granicy 1500. Dziś to ok. tysiąca hospitalizacji.

Pandemiczni eksperci z Wielkiej Brytanii nie widzą innej możliwości, niż „korekta kursu” covidowego przyjętego dopiero co w lipcu. Powrót obostrzeń jest niemal pewny. Zagadką pozostaje, w jakiej stanie się to formule i w jakim stopniu ponownie pozbawi ludzi praw i wolności.

REKLAMA