Państwowa służba zdrowia. Hekatomba na SOR-ach. Resort zdrowia ujawnił liczbę zgonów

Trwa przeciąganie liny pomiędzy stacjami pogotowia a ministerstwem zdrowia.
Trwa przeciąganie liny pomiędzy stacjami pogotowia a ministerstwem zdrowia. (Fot. PAP/kolaż)
REKLAMA
Ministerstwo Zdrowia ujawniło szokujące statystyki. Jak się okazuje, w 2015 roku liczba zgonów na Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych (SOR) wyniosła nieco ponad 6 tys. W roku 2020 było to już przeszło 15 tys. zgonów.

Resort zdrowia podał, że w jego ocenie ogromna liczba zgonów na SOR-ach była spowodowana nie tylko mniemaną pandemią, lecz także „malejącą liczbą zespołów specjalistycznych z lekarzem w składzie”.

Znawcy tematu podkreślają, że SOR-y wciąż są przeciążone. Często trafiają tam osoby chorujące przewlekle, których stan pogorszył się z powodu utrudnionego (zwłaszcza w dobie mniemanej pandemii) dostępu do specjalistów.

REKLAMA

Sytuacja na SOR-ach od dawna daleka jest od ideału, jednak ostatnie lata to gwałtowny wzrost liczby zgonów na tych oddziałach. O dane dotyczące tych statystyk wystąpił do Ministerstwa Zdrowia senator Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Brejza. Te liczby szokują.

Z danych resortu zdrowia wynika, że w 2015 roku w 221 szpitalnych oddziałach ratunkowych zmarło w Polsce 6007 osób. W roku kolejnym było to 6585.

W 2017 roku w Polsce funkcjonowało już 225 takich oddziałów i wówczas zmarło na nich 7887 osób. W 2018 roku zaś odnotowano 8712 zgonów na 231 SOR-ach. Rok 2019 nie zakończył tendencji wzrostowej: na 237 oddziałach zmarło 9767 osób. Ale w ubiegłym roku nastąpił drastyczny skok. Na 239 oddziałach zmarło bowiem aż 15 213 osób.

– Wzrost zgonów w 2020 roku spowodowany był pandemią COVID-19. Zgodnie z danymi Narodowego Funduszu Zdrowia, w 176 SOR-ach w ubiegłym roku odnotowano łącznie 4886 zgonów, których przyczyną główną lub współistniejącą była choroba COVID-19 – oświadczył wiceszef pandemicznego resortu zdrowia Waldemar Kraska.

Co więcej, dane z pierwszego półrocza 2021 wskazują, że ta niepokojąca tendencja się utrzymuje. Na 171 SOR-ach odnotowano bowiem 7316 zgonów przypisywanych tylko na konto koronawirusa.

– Zwiększonej liczby zgonów stwierdzanych na SOR-ach należy upatrywać – oprócz samej pandemii – również w zwiększającej się liczbie podstawowych zespołów ratownictwa medycznego i malejącej liczbie zespołów specjalistycznych, z lekarzem w składzie. Zespół podstawowy nie ma uprawnień do stwierdzania zgonu i nawet jeśli doszło do niego na pokładzie ambulansu, osoba może być formalnie uznana za zmarłą poprzez wystawienie karty zgonu dopiero przez lekarza SOR albo izby przyjęć – twierdził Kraska.

CZYTAJ TEŻ: Lekarz ujawnia: „SOR w Radomiu od roku jest miejscem, gdzie najlepiej złapać Covida. Działania są na granicy kryminału” [VIDEO]

Lekarz ujawnia: „SOR w Radomiu od roku jest miejscem, gdzie najlepiej złapać Covida. Działania są na granicy kryminału” [VIDEO]

Lekarze z wieloletnim doświadczeniem na SOR-ach widzą to jednak inaczej. – Nie są mi znane przepisy, które mówią o tym, że jeśli pacjent umiera w trakcie transportu lub w trakcie czynności wykonywanych przez zespoły ratownictwa medycznego, jest przywożony do SOR-u, by potwierdzić zgon. Odkąd pracuje na SOR-ze, takiej sytuacji nie miałem, a pracuję już od wielu lat. Jestem nastawiony więc sceptycznie do wyjaśnień Ministerstwa Zdrowia – mówił natomiast cytowany przez Wirtualną Polskę dr Jacek Górka.

Wskazał, że na rosnącą liczbę zgonów na SOR-ach skalda się wiele czynników. – Na pewno pandemia i na pewno to, że były trudności w szczycie pandemii ze znalezieniem miejsc respiratorowych dla pacjentów. Czasem, wobec przeciążenia SOR-ów, natłoku pacjentów i często bardzo dynamicznego przebiegu COVID-19, zdarzało się kwalifikować pacjentów do intubacji i mechanicznej wentylacji płuc . Natomiast później, w toku dalszej diagnostyki, okazywało się, że chorzy byli pacjentami w stanach terminalnych. Wówczas chorzy ci często byli dalej leczeni w ramach SOR, a nie na oddziałach intensywnej terapii – dodał.

Jeden z rozmówców wp.pl, lekarz z Warszawy, który chciał pozostać anonimowy, przypomniał natomiast dramatyczne sceny z ubiegłego roku. Jak wspominał, pacjenci jeździli w karetkach od szpitala do szpitala, ponieważ SOR-y odsyłały ratowników ze względu na brak miejsc.

– W wielu przypadkach musieliśmy już odnotować zgon. Nie dało się uratować takiego pacjenta. Dużo SOR-ów w Polsce w pandemii zaczęło pełnić funkcję szpitali covidowych, na których było za późno na ratunek dla wielu osób – twierdził.

Jak dodał, na SOR trafiają tysiące pacjentów niecovidowych w stanie krytycznym, których wyleczenie graniczy z cudem. To właśnie te oddziały przejęły na siebie ciężar lockdownu służby zdrowia.

Z danych GUS wynika, że w 2020 roku zespoły ratownictwa medycznego udzieliły świadczeń zdrowotnych w miejscu zdarzenia dla prawie 2,8 mln osób. W izbach przyjęć lub SOR-ach z doraźnej pomocy medycznej w trybie ambulatoryjnym skorzystało natomiast przeszło 3,2 mln pacjentów. Rok wcześniej było to 4,6 mln pacjentów. W 2020 roku w SOR-ach w trybie stacjonarnym leczono blisko 1,4 mln osób.

Źródło: wp.pl

REKLAMA