„Postępowa” Nowa Zelandia kapituluje i łagodzi totalitarny sanitaryzm

Premier Nowej Zelandii Jacinda Ardern. Foto: screenshot/YouTube
Premier Nowej Zelandii Jacinda Ardern. Foto: screenshot/YouTube
REKLAMA
Lewicowy rząd Jacindy Ardern, by wyjść „z twarzą” ze swojej totalitarnej polityki sanitaryzmu, przyznał w poniedziałek 4 października, że kompletne wyeliminowanie koronawirusa jest niemożliwe i postanowił złagodzić restrykcje. Duży wpływ na podjęcie tej decyzji miały gwałtowne protesty.

Władze w Auckland ogłosiły ostrożny plan łagodzenia restrykcji sanitarnych, które w znacznej mierze krępują codzienne funkcjonowanie tego największego nowozelandzkiego miasta. Od wtorku mieszkańcy będą mogli skorzystać z plaż, spędzać czas na świeżym powietrzu z bliskimi „z tego samego gospodarstwa domowego”, zostaną też otwarte przedszkola. Terminarz otwierania sklepów, restauracji i barów nie został jednak podany.

Od początku pandemii Nowa Zelandia realizowała bardzo rygorystyczne podejście do koronawirusa, prowadząc politykę „zero tolerancji”, co ocierało się o metody totalitarne. Władze ściśle kontrolowały wszelką aktywność mieszkańców i ograniczały kontakty międzyludzkie. To wszystko w kraju, w którym odnotowano tylko 1300 przypadków i 27 zgonów na Covid-19.

REKLAMA

Wywołało to jednak opór części społeczeństwa. W pierwszy weekend października setki ludzi protestowały przeciw dotychczasowym ograniczeniom. Opozycyjny deputowany Chris Bishop stwierdził, że „rząd nie ma jasnej strategii radzenia sobie z epidemią poza całkowitą kapitulacją”.

Sytuacja w Nowej Zelandii była opanowana do sierpnia br., gdy nagle – przy wyciu pełnych zgrozy i obłędu w oczach oficjalnych czynników – „z miejsca odbywania kwarantanny, przez podróżnego powracającego z Australii, wymknęła się bardziej zaraźliwa odmiana koronawirusa, delta”. Mimo surowych ogólnokrajowych restrykcji wprowadzonych po wykryciu zaledwie jednego przypadku zakażenia wariantem delta, nie udało się całkowicie zdławić epidemii i zahamować przyrostu zakażeń.

Rząd próbuje teraz wyjść z twarzą z całej tej sytuacji. Premier tłumaczy, że „okresy surowych ograniczeń nie doprowadziły nas do braku przypadków zachorowań. (…) Izolacja była konieczna, ponieważ nie dysponowaliśmy szczepionką. Teraz ją mamy i możemy zmieniać sposób organizacji naszego życia”.

Nowa Zelandia późno, w porównaniu ze światowymi liderami, postanowiła rozpocząć kampanię szczepień przeciw Covid-19. 65 proc. Nowozelandczyków przyjęło co najmniej jedną dawkę, a 40 proc. jest w pełni zaszczepionych.

Co i tak, jak wiadomo, nie ma większego znaczenia dla rozwoju samego wirusa.

Źródło: PAP

REKLAMA