I kto tu kłamie? Siostrzeniec Morawieckiego kontra policja [VIDEO]

Policja oraz siostrzeniec Morawieckiego Franek Broda/Fot. PAP/screen Twitter (kolaż)
Policja oraz siostrzeniec Morawieckiego Franek Broda/Fot. PAP/screen Twitter (kolaż)
REKLAMA
Stołeczna policja podsumowuje wczorajszą demonstrację „europejskich patriotów” zwołaną przez Donalda Tuska. Franek Broda, aktywista LGBT, a prywatnie siostrzeniec premiera rządu warszawskiego Mateusza Morawieckiego, twierdzo, że padł ofiarą brutalnej przemocy ze strony funkcjonariuszy. Do incydentu odniósł się rzecznik KSP.

Podczas manifestacji przeciwko – dziejącego się rzekomo na naszych oczach – Polexitu pojawiło się wiele europeizujących postaci. Wśród nich był także siostrzeniec szefa rządu warszawskiego.

W rozmowie z „Wprost” Broda twierdził, że wyrok TK jest skandaliczny. Wyraził też nadzieję, że Polska pozostanie w Unii Europejskiej. – Nie pozwolimy na to, aby była tutaj sytuacja jak na Białorusi – grzmiał.

REKLAMA

W sieci pojawiły się nagrania z wczorajszej manifestacji, m.in. środowiska związanego z tzw. Strajkiem Kobiet. Na jednym z nich widać skutego Brodę leżącego na trawniku – jak twierdzi jeden z internautów – „leżącego jak worek ze zwłokami”. Następnie jest on transportowany przez policjantów do radiowozu.

Dziennikarz OKO.Press Krzysztof Boczek dopytywał, już po tym, jak policja wypuściła aktywistę LGBT, co tam się wydarzyło.

Broda przyznał, że został ukarany za używanie środków pirotechnicznych podczas demonstracji, mandatu jednak nie przyjął.

– Policja się na mnie rzuciła, powaliła mnie na ziemię, zgarnęli mnie na bok, skuli mnie, zaczęli mnie kopać, stanęli na mnie – wyliczał.

Przyznał, że „nie miał kiedy” sprawdzić czy ma z tego powodu jakieś sińce. Skarżył się natomiast na ból głowy. – Gość mi stanął na plecach i mnie kopnął w głowę, no to trudno, żeby mnie nie bolała – twierdził.

Do incydentu odniósł się podczas konferencji prasowej rzecznik stołecznej policji.

– Środki przymusu bezpośredniego będą używane, gdy łamane jest prawo i nie ma innego wyjścia. Jeżeli mamy do czynienia z osobą, która używa racy, a policjanci podejmują interwencję i są atakowani przez tłum, może dojść do niebezpiecznych sytuacji. Obejrzałem kilka nagrań z czynnościami dotyczącymi pana Brody i nie widziałem momentu, by był kopany – powiedział nadkom. Sylwester Marczak.

Dodał, że policjanci używali kajdanek, ale nie ma żadnych informacji o pobiciu. Jak podkreślał, „w trakcie zgromadzeń wszyscy używają telefonów, kamer i jakoś ciężko jest pokazać, że policjanci mieli przekroczyć uprawnienia”.

Marczak ocenił, że manifestacja na pl. Zamkowym była bezpieczna, ale nie obyło się bez incydentów.

– Zawsze jednak możemy liczyć na osoby, które kandydują na warszawiankę roku. Na pl. Bankowym zatrzymano Babcię Kasię. Mówimy o zaatakowaniu jednej z uczestniczek manifestacji. Szarpani byli policjanci – wyjaśniał.

– Niestety, kolejna kandydatka na „warszawiankę roku” Marta Lempart, wyprowadziła osoby na trasę, gdzie wystarczyło wskazać, że będzie miał miejsce taki przemarsz. Nie byłoby niebezpiecznych sytuacji. To pokazuje to, że celem nie jest manifestowanie swoich haseł, ale sprowadzenie na siebie uwagi mediów – dodał.

W sumie zatrzymano 9 osób, w tym cztery rano. Wylegitymowano ok. 70 osób. Wystawiono też mandaty – głównie za używanie rac i tamowanie ruchu.

Źródła: wprost.pl/Twitter/TVN24

REKLAMA