Bronimy granic UE, tylko po co? Unia tego nie chce i jeszcze kibicuje „aktywistom”, pomagierom przemytników

Niszczenie zasieków na granicy z Białorusią.
Niszczenie zasieków na granicy z Białorusią. (Fot. Paweł Kasprzyk/Facebook)
REKLAMA
Polska jako „przedmurze” migracji wcale nie podoba się zachodnim elitom. Wręcz odwrotnie. Nadzwyczajny wysiłek naszej Straży Granicznej bywa wręcz wykorzystywany do antypolskiej propagandy, co widać było m.in. podczas debaty o Polsce w PE. Może więc warto rozważyć wariant „tranzytu” i odstawiania ciupasem wysłanników Łukaszenki za Odrę, a najlepiej od razu za… Ren.

Oto francuska TV publiczna wysłała nad granice Polski „specjalnego wysłannika” pana Fabiena Magnenou. Przywiózł reportaż, o tym jak „tysiące ludzi utknęło na Podlasiu, próbując dostać się z Mińska do UE”.

Trudno ukryć, po której stronie jest jego sympatia – „Nie mogą już zawrócić i są regularnie zawracani do lasu w ekstremalnych warunkach przez polskich funkcjonariuszy (…) Po długich tygodniach w lesie w końcu z niego wychodzą. Rodziny, dzieci, starcy…”

REKLAMA

I dalej: „niektórzy aktywiści witają ich herbatą (…), bo będą potrzebowali jeszcze odwagi. Polska policja i straż graniczna już są w drodze. ‘Nasze dzieci są chore. Jest mokro i zimno’ – wzdycha Ola Hamad, jej twarz omiatają błyskające światła. Zaimprowizowana rzeczniczka grupy, podróżowała z mężem Fadelem i czwórką dzieci, aby uciec przed otoczeniem, które nie wybaczyło jej nawrócenia na chrześcijaństwo. ‘Kiedy wjechaliśmy do Polski, to był szok. Przeszliśmy przez bagna i dzieci zachorowały’ – mówi i pokazuje gestem wodę sięgającą jej do pasa”.

Dalej jest opis tego jak białoruskie służby zarabiają na migrantach. Jednak wina jest rozkładana i na Polskę: „Nie wiedzieliśmy, co się tu dzieje – kontynuuje Ola Hamad – wygląda na to, że oba kraje grają z nami jak piłką w dwa ognie. To przestępstwo”. Autor stwierdza, że Warszawa wprowadziła stan wyjątkowy i „społeczeństwo, organizacje pozarządowe i prasa mają surowy zakaz wchodzenia na ten obszar”.

Dlatego „niewiele informacji przecieka z ‘frontu’, poza zdjęciami zrobionymi przez samych migrantów. (…) Wojska Obrony Terytorialnej oskarżyły białoruską armię o wspieranie grupy migrantów drabiną, a nawet twierdzą, że byli celem ognia ze ślepaków. W zamian Mińsk dokumentuje liczne operacje prowadzone przez Polskę w celu zawracania przechwyconych grup migrantów na granicę”.

„W obliczu trudności z kontrolowaniem tej 418-kilometrowej linii parlament przeznaczył 353 miliony euro na budowę muru wyposażonego w czujniki ruchu. Mur jeszcze wyższy od bariery zbudowanej przez Węgry w 2015 roku” – autor wplata narrację o antymigracyjnym nastawieniu także Budapesztu.

Dalej jest jeszcze o „lasach pełnych niemych dramatów”: „W nocy temperatury regularnie spadają poniżej zera. Miejscami uparte muchy nękają skórę przy najmniejszej kropli potu i już nie odlatują. Buty z dziurami, znoszone ubrania, okruchy jedzenia… (…) Według oficjalnych źródeł zginęło tam co najmniej dziewięć osób. Ci ludzie nigdy nie wyobrażali sobie takiego koszmaru – tłumaczy Iwo Los, rzecznik Grupy Granica (Frontier Group), skupiającej kilkanaście struktur pomocowych. Jego zespół przeprowadza średnio pięć interwencji na dobę na prośbę osób znajdujących się w niebezpieczeństwie”.

Reportaż roi się od emocjonalnych obrazów o „syryjskiej parze w stanie hipotermii, do której tuliło się ich dwuletnie dziecko”, kontrastowanych z nieczułymi władzami. Zamiast karetki chcieli im przysłać policję, więc „zespół skontaktował się z inną organizacją pomocy migrantom, Lekarzami na Granicy, a kobietę trzeba było nieść do na rękach”. „Lekarze na granicy” są od tygodnia blokowani przez władze.

Dalej jest o tym, że „Polska rzadko rozpatruje wnioski o azyl”. Stosują odsyłanie („pushbacks”) bez dalszych działań prawnych. „Prawdą jest, że większość „migrantów z Mińska” marzy o wyjeździe do Europy Zachodniej i dlatego odmawia azylu w Polsce, jednak prawo międzynarodowe potępia zawracanie ludzi na teren, na którym ich życie jest zagrożone” – dodaje autor.

Polacy mają regularnie łamać przepisy azylowe. I tylko „aktywiści regularnie alarmują media podczas aresztowań”. Mamy to opis „aresztowanych migrantów” na stacji benzynowej. „Nie spoglądają już na zewnątrz. Każdy z nich wpatruje się w zagłówek przed sobą, spokojni i zrezygnowani”. „Aktywistka Maja” chce im podać wnioski azylowe, ale się to nie udaje. „Zawrócą ich na granicę – mruknęła Maja ze złością w oczach” – barwnie opisuje sytuację francuski reporter.

Kotrastem do „aktywistki Mai” jest „stojący dalej pracownik stacji w swojej fluorescencyjnej kamizelce, który urąga prasie i aktywistom – ‘opozycja ci płaci, co ?”. Autor zauważa, że okoliczni tubylcy są „raczej wrogo nastawionej do przybycia tych kandydatów na wygnanie i do przemian, które wstrząsają regionem od dwóch miesięcy”.

Są jednak i „altruiści: „adwokat Kamil Syller, 19 października 2021 r. zainicjował pomysł włączenia zielonego światła na zewnątrz domów, aby wskazać migrantom, że mogą tam otrzymać pomoc”. Autor cytuje go w puencie reportażu: „wciąż nie wierzę w to, co dzieje się na tej granicy. Witamy w rzeczywistości Kafki”. Wydaje się jednak, że inspiracjami dla pana Magnenou jest raczej jego rodzima literatura i „Król Ubu. W Polsce, czyli nigdzie”…

REKLAMA