Pełne wariactwo na fali BLM. Minneapolis głosuje nad „wymianą” policji

Kolejna noc rozruchów na przedmieściach Minneapolis. Zdjęcie: PA/CHRISTIAN MONTERROSA Dostawca: PAP/EPA.
Kolejna noc rozruchów na przedmieściach Minneapolis. Zdjęcie: PA/CHRISTIAN MONTERROSA Dostawca: PAP/EPA.
REKLAMA
Półtora roku po śmierci George’a Floyda, miasto Minneapolis głosuje za „wymianą” swojej policji. Wyborcy ze stanu Minnesota będą głosować nad potrzebą „zastąpienia służb policyjnych służbami bezpieczeństwa publicznego”.

Uleganie rewindykacjom ruchu Black Lives Matter prowadzi do aberracji. Głosowanie nad likwidacją policji i zastąpieniu jej bardziej „obywatelskimi” i „różnorodnymi” służbami odbywa się 2 listopada.

Minneapolis w stanie Minnesota było w centrum największych protestów „antyrasistowskich” latem 2020 r. Referendum jest ich pokłosiem. Nowe służby miałyby bardziej zajmować się prewencją i zapobieganiem przestępczości. Głosowanie jest rodzajem sondażu popularności haseł o likwidacji policji, które rozlały się w USA po śmierci Floyde’a.

REKLAMA

Wezwania do reformowania policji w Stanach Zjednoczonych jednak ostatnio znacznie osłabły. Kontekstem jest gwałtowny wzrost przestępczości, a zwłaszcza wzrost liczby zabójstw (+30% w 2020 r.). To poniekąd skutek obezwładniania działań policji jej krytyką przez zwolenników ruchu BLM.

Lewica wymyśliła sobie „zdrowie publiczne”, które obsługiwałyby służby złożone m.in. z pracowników socjalnych i personel medyczny do rozwiązania pewnych sytuacji w terenie (narkomani, zaburzeni psychiczne, itp.) zamiast policji. Pomysł likwiduje też obowiązek przeznaczania minimalnego budżetu miejskiego na policję i zatrudniania minimalnej liczby jej funkcjonariuszy.

Obecnie Minneapolis ma mieć 1,7 policjantów na 1000 osób, czyli 730 funkcjonariuszy, ale brakuje około 100 osób. Po zabójstwie George’a Floyda w maju 2020 r. mocno lewicowa rada miejska ogłosiła, że chce „rozmontować” swoją policję. Do tego celu zorganizowano referendum, chociaż nastroje społeczne trochę się zmieniły.

Podobne żądania pojawiły się w całych Stanach Zjednoczonych. Wzywano „cięcia funduszy” dla organów ścigania. Skutek już jest w postaci wzrostu przestępczości. Jednak referendum w tym mieście można uznać za rodzaj precedensu. W przypadku przeforsowania samobójczego pomysłu, nie można wykluczyć naśladowania tego eksperymentu przez inne lewicowe rady miejskie.

Jeszcze w trakcie kampanii prezydenckiej w 2020 r., na tle wzrastających liczby zabójstw, Republikanie oskarżali Demokratów o destrukcyjne pomysły i sprawa trochę przycichła. „Wymiana” policji w Minneapolis miała być przedmiotem głosowania rok temu, ale została odwołana. Pomysł powrócił po złożeniu petycji podpisanej przez ponad 20 000 osób.

Popierająca likwidację normalnej policji koalicja „Yes 4 Minneapolis” zrzesza kilka organizacji, od American Civil Liberties Union (ACLU), po pochodzącą z Somalii Ilhan Omar, członka Minnesota Democratic-Farmer-Labor Party. Od projektu zdystansowali się jednak nawet Demokraci, jak burmistrz miasta Jacob Frey, gubernator Tim Walz i senator Amy Klobuchar. Uznali projekt za niejasny i zbyt ryzykowny.

Według sondażu przeprowadzonego przez lokalne media, 49% mieszkańców Minneapolis jest za reformą, a 41% przeciw. Ciekawostką jest, że wśród czarnej ludności, która jest szczególnie dotknięta wzrostem zabójstw, popiera go tylko 42% tej społeczności, a 47% Afroamerykanów jest przeciw.

Warto dodać, że w tym samym czasie mieszkańcy Austin w Teksasie będą głosować za… zwiększeniem liczebności sił policyjnych.

Źródło: AFP/ Le Figaro

REKLAMA