W oparach koronagroteski. Maskowi magicy w akcji. Psikanie na folię i świecenie lampą [VIDEO]

Cząsteczki potencjalnego wirusa pod lampą oraz
Cząsteczki potencjalnego wirusa pod lampą oraz "rozprzestrzenianie" potencjalnego wirusa przy zasłanianiu wyłącznie ust maską według Polsat News/Fot. screen Polsat News (kolaż)
REKLAMA
Nie tylko dr Michał Sutkowski w TVN-ie, czy Adam Giza w TVP Info. Teraz także Polsat dołącza do groteskowych „testerów” masek. Bez zażenowania pokazali to na antenie.

Polsat pokazał „testy” w laboratorium. Dwóch zamaskowanych panów i dziennikarz Polsatu usiłowało przekonać widzów, że to co robią, należy traktować poważnie. Ale wyszło groteskowo.

Jeden z mężczyzn demonstrował, co dzieje się, gdy obywatele nie stosują się do nakazu maskowania. A przynajmniej tak twierdził komentator.

REKLAMA

– W momencie, gdy nie mamy w ogóle żadnej maseczki, czyli kolega pokaże przypadek w momencie, gdy nie mamy (…) rozprowadzamy go (wirusa – przyp. red.) do środowiska – mówił komentator.

Demonstrujący tester zaś psikał sprayem na folię. – To jest nasz specjalny środek, który wykorzystuje i pokazuje, co się dzieje w momencie, gdy używamy do tego specjalnej lampy, pokażemy rzeczywiście, że tych cząsteczek, które potencjalnie zawierają wirusa, jest całkiem sporo – słyszymy.

W tym momencie widzowie mogą zauważyć, że na oświetlonej specjalną lampą folii pojawia się wiele zielonych punkcików.

– Niestety takie cząsteczki prowadzą do tego, że dochodzi do zakażenia. Te cząsteczki są bardzo łatwo wchłaniane przez nasz układ oddechowy – wyjaśniał komentujący.

Na tym jednak nie koniec. W następnym kroku panowie postanowili „pokazać”, co dzieje się, gdy zakrywamy tylko jeden otwór maską – najczęściej usta. Przedszkolaki by tego lepiej nie zademonstrowały.

Dziennikarz Polsat News zdążył jeszcze dorzucić od siebie, że często niestety dochodzi do takiej sytuacji (zakrywania tylko ust maską) w transporcie miejskim, czy galeriach handlowych.

– Powiedziałbym, że to jedna z tych najczęstszych błędnych zasad noszenia maseczki. Druga to całkowicie pod brodą – dodał „profesjonalny komentator”.

W tym czasie demonstrujący całe zjawisko tester… przyłożył maskę do butelki ze specjalnym płynem i ponownie spsikał wytartą wcześniej folię. Tak, zakrycie części z etykietką, poniżej otworu wylotowego, miało być analogią do noszenia maski pod nosem.

– Nie polecałbym ani jednej, ani drugiej (metody – przyp. red.). Tak, jak powiedziałem, takie metody nie chronią nas skutecznie. W momencie, gdy mamy ten nos wystawiony, tak naprawdę możemy prowadzić do tego, że wirus poprzez nasze drogi oddechowe przenosi się również. Oddychamy cały czas tymi cząsteczkami. Dlatego wirus również będzie mógł się przenosić w powietrzu – dodał.

Tym razem (na uprzednio wytartej ręcznikiem papierowym folii) pokazało się jeszcze więcej zieleni. – Tak jak widzimy w tej chwili, te cząsteczki zawierające wirusa jak najbardziej będą dostępne. Jeżeli dodatkowo nie będziemy dezynfekowali dłoni, nie będziemy utrzymywali dystansu społecznego, to niestety, będziemy mieli większe ryzyko zakażenia, większe ryzyko transmisji wirusa SARS-CoV-2 – mówił dalej.

Wideo można obejrzeć poniżej.

Trzeba przyznać, że „metody naukowe” ewoluują. Poniżej przypominamy dwa poprzednie „testy” masek przeprowadzane przez dr. Sutkowskiego i reżimowego dziennikarza Gizę.

W oparach maskowego absurdu. Dr Sutkowski ma naśladowców. Dziennikarz TVP zrobił TO na antenie [VIDEO]

REKLAMA