Warzecha UJAWNIA, co szykują „bolszewicy z PiS”: Możliwości obrony takiego pracownika są praktycznie żadne [VIDEO]

REKLAMA

– Ale teraz dalej, jak ta procedura wygląda. Tutaj mamy próbkę świetnej polszczyzny i języka legislacyjnego tego projektu: „we wniosku, o którym mowa w ust. 1., pracownik wskazuje okoliczności uzasadniające, że zakażenie nastąpiło w zakładzie pracy lub innym miejscu wyznaczonym do wykonywania pracy, i wskazuje osoby, z którymi miał kontakt w tym zakładzie pracy lub miejscu, w okresie poprzedzającym zakażenie, nie dłuższym niż 7 dni”. Proszę zwrócić uwagę na konstrukcję tego zdania: „We wniosku pracownik wskazuje okoliczności uzasadniające, że zakażenie nastąpiło” – po jakiemu to jest? „Uzasadniające, że zakażenie nastąpiło”? Uzasadniające co? Podejrzenie – jak rozumiem. Ale słowo „podejrzenie” gdzieś świetnym legislatorom z PiS wypadło – skwitował Warzecha.

Dalej pracodawca w ciągu 7 dni ma zweryfikować, czy wśród pracowników, z którymi miał kontakt zakażony, są osoby, które „nie poddały się testowi” na SARS-CoV-2. – Czyli na pracodawcę się nakłada kolejny obowiązki. On ma prowadzić śledztwo we własnej firmie – wyjaśnił.

REKLAMA

Jeżeli pracodawca taką osobę znajdzie, to „nie później niż w terminie 3 dni, przekazuje wniosek pracownika zakażonego wirusem SARS-CoV-2 do wojewody właściwego ze względu na miejsce wyznaczone do wykonywania pracy wraz z listą pracowników, którzy nie poddali się testowi diagnostycznemu w kierunku SARS-CoV-2, a zostali wskazani przez pracownika zakażonego wirusem SARS-CoV-2, jako osoby, z którymi pracownik ten miał kontakt”. – To jest jakaś dziwna procedura. Dlaczego do wojewody? – pytał Warzecha.

Art. 4 pkt. 5. mówi, że „Wojewoda na podstawie wniosku (…) wszczyna postępowanie w przedmiocie świadczenia odszkodowawczego”. Dalej w pkt. 6. Czytamy, że „przyznanie świadczenia odszkodowawczego z tytułu zakażenia wirusem SARS-CoV-2 następuje w drodze decyzji”.

– Żebyście państwo dobrze zrozumieli, co tu bolszewicy z PiS wymyślili. Otóż oni sobie wymyślili, że nie ma żadnego procesu dowodowego, nie trzeba dowieść, że ktoś kogoś zakaził. Wystarczy uzasadnione podejrzenie i wniosek, a decyzję podejmuje wojewoda w trybie administracyjnym – mówił o „lex konfident” Warzecha.

– To jest mniej więcej tak, jakby ktoś się państwu włamał do samochodu i ukradł z tego samochodu teczkę z laptopem. Przyjeżdża policja i pyta: czy pan ma jakieś podejrzenie, kto panu zwinął tę teczkę? Ja mówię: tak, mam uzasadnione podejrzenie, że to sąsiad spod siódemki, bo on tam się ze mną kiedyś pokłócił, bo mu kopnąłem psa i bardzo brzydko wtedy do mnie mówił, i to na pewno on. A policja mówi: wspaniale, to zwijamy sąsiada spod siódemki. Zwijają sąsiada spod siódemki i sąsiad spod siódemki z automatu dostaje 2 lata ograniczenia wolności – no to jest taka procedura – wyjaśnił publicysta.

– Czyli bolszewicy z PiS stwierdzili, że nie trzeba niczego udowadniać, nie trzeba przeprowadzać żadnego dochodzenia w tej sprawie. Po prostu wystarczy uzasadnione podejrzenie jednego pracownika względem drugiego i to, że tamten nie miał testu – i to już wystarczy wojewodzie, żeby nałożył karę na tamtego i przyznał to odszkodowanie. To odszkodowanie jest również karą – zaznaczył Warzecha. Odszkodowanie ma wynosić pięciokrotność minimalnego wynagrodzenia.

– Pięciokrotność minimalnego wynagrodzenia (…) można zapłacić tylko dlatego, że ktoś kogoś podejrzewa. Jeżeli wiemy przecież, że ludzie, którzy nie wykonali testu nie muszą wcale być zakażeni, ludzie, którzy są zaszczepieni z kolei mogą być zakażeni i przede wszystkim – jak można tworzyć procedurę administracyjną w takiej sprawie, gdzie podstawową kwestią jest dowiedzenie komuś winy. To jest kompletne odejście od jakichkolwiek norm państwa prawa – ocenił.

Jest możliwość odwołania do sądu administracyjnego, który jednak – jak podkreślił Warzecha – „nie bada okoliczności faktycznych”. – Czyli nie będzie można tam dowodzić np., że nie pokazało się testu, ale nie było się zakażonym, ma się na to jakieś dowody, bo sąd administracyjny zajmie się wyłącznie procedurą. Czyli możliwości obrony takiego pracownika, który nie pokazał rezultatu tego testu, są praktycznie żadne – skwitował publicysta.

REKLAMA