Wszyscy odczuwamy cenzorski bicz

Cenzura.
Obrazek ilustracyjny/Cenzura. (Zdj. pixabay.com)
REKLAMA

Czy internet nie miał być przypadkiem strefą wolności słowa, pewną alternatywą dla zakłamanych twarzy z ekranu telewizora? Na to liczyliśmy, ale najwyraźniej się przeliczyliśmy.

Jak inaczej bowiem ocenić sytuację, w której medialni giganci, często określani mianem Big Tech, dosłownie monopolizują przestrzeń internetu, zaprowadzając swoje porządki? Co mamy powiedzieć w obliczu narastającej fali cenzury, która zamyka usta niezależnym dziennikarzom, a zwykłym użytkownikom funduje przysłowiowe „bany” za naruszanie enigmatycznych standardów społeczności? Naprawdę trudno tu o komentarz tryskający optymizmem.

REKLAMA

(Zbyt) wielkie korporacje

Wspomniałem o terminie Big Tech – odnosi się on do wielkich koncernów, które kontrolują ogromny segment usług w internecie. Google kojarzymy, rzecz jasna, z największą przeglądarką w sieci, z której korzystamy na co dzień. Przypomnijmy jednak, że do tej korporacji należy również serwis YouTube, czyli kolejny ikoniczny element internetowego życia. W końcu jeśli chcemy posłuchać muzyki lub obejrzeć jakiś filmik, to wchodzimy właśnie na YT. Nie ma nawet co się oszukiwać, że jest inaczej. Facebook, od niedawna pod nazwą Meta, to właściciel najpopularniejszej społecznościówki na świecie, czyli FB. Pozostałe przedsiębiorstwa, które wchodzą w skład tzw. wielkiej piątki, to: Apple (własna marka komputerów i smartfonów), Microsoft (systemy operacyjne Windows i pakiety biurowe Office) oraz Amazon (największy sklep internetowy na świecie).

Medialni giganci niestety nie ograniczają się do samych kwestii biznesowych i chętnie sięgają po ideologiczny aparat represji. Jego najdotkliwszym przejawem – na ten moment! – jest cenzura, która potrafi momentalnie uciszyć wszystkich niepokornych. Ostatni z głośnych incydentów? 29 stycznia na terenie Akademii Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu została zorganizowana konferencja „Oblicza pandemii”, w ramach której wystąpiło wielu cenionych prelegentów. Obecny był nawet sam o. Tadeusz Rydzyk, dyrektor Radia Maryja, jednak kontrowersyjny okazał się wykład dr. Zbigniewa Martyki „Wyzwania przed służbą zdrowia w dobie pandemii”. Wychodzi na to, że zdaniem YouTube nagranie z udziałem specjalisty chorób zakaźnych, które dobiło do prawie 300 tys. wyświetleń, jest nieprawomyślne. Efekt? Jedno kliknięcie i po wideo.

„Wszystkie przytoczone przeze mnie dane mają potwierdzenia w naukowych publikacjach. Zestawiłem fakty, aby obnażyć fałszywy przekaz, którym karmi się nas od dwóch lat. Mówiłem prawdę. Blokowanie mojego wykładu traktuję jako przejaw blokady nie tyle mojej osoby, co blokady prawdy” – wyjaśnia dr Zbigniew Martyka, internista i specjalista chorób zakaźnych, w rozmowie z Urszulą Wróbel z „Naszego Dziennika”.

W obronie lekarza stanęło m.in. Centrum Monitoringu Wolności Prasy przy Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich. Jak twierdzi dr Jolanta Hajdasz, która pełni funkcję dyrektora CMWP SDP, opisywany przypadek jest niczym innym jak aktem cenzury podważającym elementarne zasady debaty publicznej. Niestety wszelkie akcje protestacyjne i głośne apele zazwyczaj nie odnoszą większych sukcesów. Dlaczego? Prosta, ale i smutna konstatacja: potężne korporacje nie muszą obawiać się oponentów, którzy nie mogą wyrządzić im krzywdy. Płotki się ignoruje.

Bany? Dosyć już tego!

W jednym z poprzednich materiałów opisywałem już projekt stworzenia niezależnej platformy wideo, nad którą prace trwają przynajmniej od dwóch lat. Teraz z nieukrywanym entuzjazmem mogę poinformować, że w grudniu 2021 roku swoją premierę miał nowy polski serwis BanBye.pl, który sygnowany jest hasłem „Prawda zasługuje na wolność”. Zgadza się – to bezpośrednia odpowiedź na cenzorską politykę YT, który coraz śmielej pozwala sobie na usuwanie niepoprawnych politycznie komentatorów, i to według własnego widzimisię. Oczywiście – co za zdziwienie – są to w przeważającej większości przedstawiciele szeroko rozumianej prawicy. Przypadek? Nie sądzę. Choć może to zabrzmieć strasznie, nie uciekajmy od brutalnej rzeczywistości – ofiarą cenzorskich zakusów padły już setki, jeśli nie tysiące twórców.

Omawiane przedsięwzięcie cechuje się społecznym oraz oddolnym charakterem, ponieważ jest finansowane i rozwijane dzięki rzeszom darczyńców, którzy dostrzegają konieczność przeciwstawienia się dyktatowi Big Tech. Zgodnie z ideą, która przyświeca pomysłodawcom BanBye.pl, nowa platforma wideo ma być niezależna od interesów mainstreamu i rozmaitych dobrodziejów pokroju symbolicznego George’a Sorosa. Mimo że serwis wystartował stosunkowo niedawno, zarejestrowało się na nim już ok. 60 tys. użytkowników. Co więcej, właściciele zapewniają, że będzie on stale rozbudowywany, aby móc przyjąć i obsłużyć ruch generowany przez kolejnych twórców chcących publikować tu swoje materiały bez cenzury. Nie da się ukryć, że zarysowana perspektywa jest bardzo obiecująca.

Osoby zainteresowane nową inicjatywą mogą wejść na stronę internetową BanBye.pl, a także sprawdzić Klub Wolnych Mediów (klubwm.pl), którego członkowie biorą aktywny udział w tworzeniu platformy poprzez regularne wspieranie jej rozwoju.

Jakub Zgierski


REKLAMA