
– Żaden z motłochu, który rządzi w Europie, tam gdzie jest tfu demokracja, nikt z motłochu tego nie rozumie – mówił podczas Konferencji Prawicy Wolnościowej Janusz Korwin-Mikke, poseł Konfederacji oraz założyciel tygodnika „Najwyższy CZAS!”.
Janusz Korwin-Mikke odpowiadał na pytanie o sankcje na Rosję, które są obecnie nakładane. Osoba z publiczności zauważyła, że: „Polski rząd jest taki najbardziej radykalny, jeżeli chodzi o te sankcje. Chce, żeby one objęły też ropę i gaz, natomiast Polska jest drugim krajem Europy, po Niemczech, który ten gaz i ropę od Rosji przyjmuje” i zapytała o to, „jakie będą długofalowe konsekwencje tych sankcji i czy one też dotkną polskiej gospodarki?”.
– Oczywiście, że tak – odparł Janusz Korwin-Mikke. – To Polska jest w pierwszym szeregu domagających się sankcji. Niemcy i inni oczy otwierają ze zdumienia.
– Tu chodzi o podstawowe zasady. Jeżeli jesteśmy w stanie wojny z Niemcami hitlerowskimi i Niemcy dwa razy od nas produkują czołgi, a my dwa razy taniej od Niemiec robimy armaty, to trzeba podczas wojny handlować, sprzedawać Niemcom armaty, a kupować od nich czołgi. Pod warunkiem, że jest inspektor, który sprawdza, że nie ma tam sabotażu – dodał poseł Konfederacji.
– Kategorycznie trzeba oddzielać politykę od gospodarki – podkreślił Korwin-Mikke. – I właśnie przeczytałem wczoraj, że Ukraina w dalszym ciągu sprzedaje Rosji czołgi. Przemysł Ukraiński pracuje właśnie dokładnie według tej recepty, dzięki czemu mają pieniądze na drony.
– Całkiem racjonalne – dodał.
– Sankcje, proszę państwa, zawsze uderzają po równo w obie strony. Jeżeli umowa została zawarta przez negocjatorów o mniej więcej równych kompetencjach, to mniej więcej obie strony równo na tej umowie zarabiają. Oczywiście obie muszą zarabiać, bo inaczej by tej umowy nie podpisały – wskazywał. – Wiadomo, że z każdej umowy korzystają obie strony i jeżeli robią to kompetentni negocjatorzy, to zarabiają po równo.
– Otóż, jeżeli mój syn się umówi z Pana synem, że Pana syn kupi od mojego samochód, to widocznie naszym synom się to opłaca. Pański syn potrzebuje bardziej samochodu niż pieniędzy, a mój syn bardziej potrzebuje pieniędzy niż samochodu w tej chwili – mówił.
– I to dla obu stron jest korzystny interes – podkreślił. – Jeżeli ja mojemu synowi zabronię robić transakcję, to obydwaj nasi synowie stracą. A jeżeli ja nie zabronię, a Pan zabroni, to oni stracą dokładnie to samo i tak samo tracą obydwaj.
– Jest kompletnie wszystko jedno czy Polska nakłada sankcje na Rosję, czy Rosja na Polskę. Obie strony tracą na tym dokładnie to samo. Jest to przejaw wariactwa robionego pod publiczkę – wskazał Korwin-Mikke.
– Przypominam, że ludzie mówią tak: nie można kupować od Rosjan ropy, bo dzięki temu oni te pieniądze wydadzą na czołgi. Natomiast nie można żeby Leroy-Merlin i Auchan handlował w Rosji, bo wtedy rzeka pieniędzy z Rosji wypływa na Zachód – mówił.
– Być może nawet wszystkie pieniądze, które wpłynęły za ropę wypływają za szminki do ust sprzedawane w Rossmanie. Tamto jest złe, to też jest złe? No trzeba się zdecydować, prawda. Przecież jeżeli wpływ pieniędzy do Rosji jest zły, to wypływ powinien być dobry – dodał polityk.
– Otóż nie. Nie tylko Polak, żaden z motłochu, który rządzi w Europie, tam gdzie jest tfu demokracja, nikt z motłochu tego nie rozumie. (…) To jest dla motłochu za trudne – podkreślił Korwin-Mikke.
Czytaj także: Korwin-Mikke: Ponieśliśmy klęskę całkowitą [VIDEO]