
Na złomowisku w Sacramento w amerykańskim stanie Kalifornia spłonął elektryczny samochód. Ogień strawił Teslę S.
Iskry pojawiły się ni stąd, ni zowąd w komorze akumulatora pojazdu. Strażacy mieli ogromny problem z ugaszeniem pożaru, ponieważ co i rusz dochodziło do samozapłonu ogniw w komorze baterii.
Nie pomogło nawet przewrócenie płonącego wraku na bok i wlewanie płynu gaśniczego bezpośrednio do komory.
By ugasić pożar strażacy musieli wykopać dół, wlać tam wodę i wrzucić do niego cały samochód elektryczny, by go schłodzić.
Cała akcja gaszenia pożaru trwała ponad godzinę.
Jak podano w komunikacie, był to pierwszy pożar samochodu elektrycznego na tym złomowisku w Sacramento. Tesla stała tam przez trzy tygodnie. Dlaczego nagle się zapaliła? Nie wiadomo.
Proces gaszenia można zobaczyć na poniższym filmie.
Uhh…so how often does a battery need to be flooded with water to be extinguished?
Also isn’t pouring water on a flaming engine dangerous? Is there like, a Tesla support article for “help my car is on fire and i can’t put it out oh god”? pic.twitter.com/t1RAerK995
— ꧁꧁clíodhna꧂꧂ (@peachycliodhna) June 12, 2022
Płonące elektryki to duży problem, gdyż ugaszenie ognia – jak w powyższym przypadku – jest niezwykle trudne i czasochłonne. Wszystko z powodu zjawiska nazywanego „ucieczką termiczną”. Niekontrolowany wzrost temperatury powoduje uwalnianie toksycznych i łatwopalnych gazów.
W praktyce wygląda to tak, że może nam się wydawać, iż pożar ugasiliśmy, a ogień za jakiś czas pojawia się w innej części pojazdu. By mieć pewność, że niebezpieczeństwo zostało zażegnane, należy de facto zatopić cały pojazd w płynie gaśniczym.
CZYTAJ TAKŻE: Eko-klęska. Autobusy elektryczne uziemione w zajezdni, na trasy wróciły te z silnikiem spalinowym