Homokomando w akcji, bagno wypływa. Aktywista LGBT miał zgwałcić mężczyznę i przystawić mu „gnata”

Geje, LGBT. Obrazek ilustracyjny. Źródło: pixabay
Geje, LGBT. Obrazek ilustracyjny. Źródło: pixabay
REKLAMA

Maciej L., były już członek zarządu ideologów LGBT z grupy Homokomando, miał brutalnie zgwałcić innego mężczyznę. Po wszystkim przystawił ofierze „gnata” do głowy.

Historię opisuje „Gazeta Wyborcza”. Jak wynika z relacji, 28 września br. gwałt zgłoszono do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Ochota.

REKLAMA

Maciej L. umówił się z innym mężczyzną, gejem Rafałem na spotkanie poprzez aplikację randkową dla homosiów. Przyszedł ubrany w kominiarkę – taki to rzekomo rodzaj zabawy.

„W pokoju ma być ciemno i klimatycznie, jak w darkroomie. I jeszcze coś… zaraz po wejściu poda (Maciej L. – red.) Rafałowi kokainę, żeby wzmocnić jego doznania seksualne” – opisuje „GW”.

„Nieznajomy wyciągnął spod kurtki strzykawkę i wstrzyknął coś Rafałowi. Zaczął uprawiać z nim seks. Co jakiś czas brutalnie przyciskał jego głowę do ziemi. Po trzynastu minutach kończył, wyciągnął z kieszeni kurtki pistolet: 'Powoli wstajesz, masz gnata przy łbie'” – opisuje przebieg spotkania gazeta.

O postawie Macieja L. inni członkowie Homokomando mieli wiedzieć. Według „GW” kumpla bronił przede wszystkim Linus Lewandowski, niejaki „generał” tejże grupy lesbijek, gejów, biseksów i zmiennopłciowców.

Po tym, gdy czołowi przedstawiciele grupy Homokomando dowiedzieli się, że sytuacja zostanie opisana w „Wyborczej”, Lewandowski ogłosił szukanie haków na autora tekstu. Pisał o tym na zamkniętej grupie fejsbukowej. „Informuję wszem i wobec, że Damian Maliszewski to ch** złamany, chce zrobić nam krzywdę (…), wiem, że kontaktuje się z osobami z Homokomando i wypytuje o jakieś fikcyjne rzeczy” — m.in. post o takiej treści zamieszczono.

Gdy sprawa gwałtu przez Macieja L. ujrzała światło dzienne, Linus Lewandowski – który w ostatnim czasie widziany był często z politykami Platformy Obywatelskiej – wydał oświadczenie, w którym przyznaje, że do gwałtu rzeczywiście doszło. Potem próbuje się wybielić.

Maciej L. również wydał oświadczenie, w którym twierdzi, że opisywane zdarzenie miało miejsce, ale nie był to gwałt, gdyż obaj umówili się na taką „scenkę”, a stosunek odbył się dobrowolnie.

Maciej L. całkiem niedawno uczestniczył w otwarciu wystawy pt. „Różne twarze miłości 2022”. – Miłość ma różne twarze. Warto o tym pamiętać – mówił podczas otwarcia L.

Biorąc pod uwagę sprawę opisywanego gwałtu, miłość rzeczywiście ma różne twarze.

„Zamiotą pod dywan”

Według Maliszewskiego, czyli autora tekstu w „Wyborczej”, to nie pierwsze „występki” członka zarządu Homokomando. Opisuje sytuację, do której według informatorów miało dojść w jednym z klubów.

„Odezwał się do mnie Krzysztof, były członek Homokomanda. Jakiś czas temu, gdy był z kolegami w klubie, dosiadł się do nich nieznajomy chłopak, prosił o pomoc. Powiedział, że zaczepia go jakiś mężczyzna, wkłada mu rękę w spodnie, grozi, że 'zerżnie jak sukę’, dopadnie, jak tylko wyjdzie z klubu. Chłopak wskazał na Macieja L., członka zarządu Homokomanda” – relacjonuje autor tekstu.

Krzysztof, który pomógł chłopakowi w klubie, tak mówi o Macieju L.: „Nieraz słyszałem, co on robi. O jego wyczynach krążą opowieści. Do zarządu Homokomanda nie zgłaszam, znam ich, zamiotą pod dywan. Wolę, żeby zajął się tym jakiś dziennikarz” – czytamy.

Homokomando to znana organizacja LGBT. W statucie ma zapisane upowszechnianie i ochronę wolności i praw człowieka, ochronę i promocję zdrowia, przeciwdziałanie uzależnieniom i patologiom społecznym, prowadzenie kampanii na rzecz praworządności, sportu, kultury i ochrony zdrowia. Inicjatywa powstała w 2019 r. Organizacja była oskarżana w przeszłości o stosowanie przemocy.

Sensacyjna spowiedź oskarżanego o gwałt lewaka. Zdradza kryminalną kuchnię lewackich radykałów [FOTO]

REKLAMA