Unia miesza się do przepisów drogowych! Chce drastycznego ograniczenia prędkości

Policja. Pomiar prędkości. Obrazek ilustracyjny. Foto: policja.pl
Policja. Pomiar prędkości. Obrazek ilustracyjny. Foto: policja.pl
REKLAMA

Unijni urzędnicy nie byliby sobą, gdyby co jakiś czas nie proponowali szalonych rozwiązań. Tym razem majstrują przy przepisach drogowych. Chcą, by w całej UE obowiązywał limit prędkości do 30 km/h w mieście.

Propozycje przedstawiła Europejska Rada Bezpieczeństwa Transportu.

REKLAMA

Urząd ten sugeruje, by w obszarze zabudowanym ograniczyć maksymalną prędkość do 30 km/h, poza obszarem zabudowanym do 80 km/h, a na autostradach do 120 km/h.

Potencjalne nowe przepisy urzędnicy motywują mitycznym „bezpieczeństwem” oraz mniejszym spalaniem paliwa, dzięki czemu udałoby się uniezależnić od rosyjskich surowców. O dziwo, nie dorzucono tym razem rzekomej „walki z globalnym ociepleniem”, ale na tę okoliczność przygotowano już inne regulacje i słynny pakiet Fit for 55.

Kristian Schmidt, koordynator UE ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego, stwierdził niedawno, że Komisja będzie „monitorować” wpływ tej sugestii na decyzje poszczególnych rządów. Wprowadzenie powyższych limitów nie jest wprawdzie (przynajmniej na razie) obowiązkowe, ale byłoby przyjęte jako „krok w słusznym kierunku”.

Co ciekawe, do pomysłu krytycznie odniosły się Niemcy. To jedyny kraj w Europie, w którym na większości odcinków autostrad nie ma ograniczeń prędkości. Nasi zachodni sąsiedzi woleliby przy tym pozostać.

Jak zachowa Polska? Wiadomo, że pismo z unijnymi sugestiami trafiło już do ministerstwa infrastruktury. Oficjalnego stanowiska póki co nie ma. Nasz rząd dogania natomiast tzw. zachód w innej kwestii – kosmicznie wysokich mandatów. Po niedawnych zmianach w taryfikatorze kar za wykroczenia drogowe Polacy płacą srogo, niemal tyle co kierowcy najbogatszych unijnych krajów, zarabiając jednocześnie znacznie mniej.

REKLAMA