
Pieniądze z Brukseli w postaci KPO, o które tak walczy rząd Prawa i Sprawiedliwości, to nie tylko pożyczka, ale także obowiązki. Rząd godzi się na szkodliwe dla Polski reformy. Już niedługo właścicieli samochodów czeka nowy podatek.
Na unijne życzenie polski rząd będzie musiał wyhamować napływ na rynek starszych samochodów. A to oznacza nakładanie wysokich podatków, by ich kupno było nieopłacalne. Polacy mają więc płacić drogo za samochody.
To jeden z tzw. „kamieni milowych”, które jako sukces przedstawiał PiS z premierem Morawieckim na czele.
Opłata rejestracyjna zostanie wprowadzona do końca 2024 r., a podatek od posiadania pojazdu do końca drugiego kwartału 2026 r.
Jak podaje „Rzeczpospolita”, szczegóły tego podatku nie są jeszcze znane, ale płacić będzie trzeba – to oczywiste.
„Wiadomo jedynie, że planowana opłata i podatek uzależnione będą od emisji CO2 lub tlenków azotu, a ich wysokość od poziomu szkodliwych emisji danego pojazdu. Obowiązywać będzie zasada „zanieczyszczający płaci więcej'” – czytamy w „Rz”.
To oczywiście nie jedyne obciążenia finansowe, jakie wynikają z tzw. kamieni milowych.
- KPO zaboli kierowców. Szereg nowych opłat i podatków
- Duda: „Nikt z moich współpracowników nie uczestniczył w akceptacji kamieni milowych”
- Rząd kapituluje po całości. Wyliczenia polityka PiS w sprawie KPO i dlaczego nie ma racji