
Od niedzieli pasażerowie bezpośrednich lotów z Chin kontynentalnych do Wielkiej Brytanii są poddawani wyrywkowym testom na obecność Covid-19, a wszystkie pozytywne próbki będą wysyłane do sekwencjonowania w celu wykrycia ewentualnych nowych wariantów wirusa.
„To jeszcze bardziej zwiększy zdolność Wielkiej Brytanii do identyfikowania wszelkich nowych wariantów, które mogą krążyć w Chinach i mogłyby uniknąć odpowiedzi immunologicznej osób już zaszczepionych, bądź wykazują potencjał, aby skutecznie prześcignąć inne warianty i rozprzestrzenić się na skalę międzynarodową” – wyjaśniła w oświadczeniu Brytyjska Agencja Bezpieczeństwa Zdrowotnego (UKHSA).
W praktyce testy przylatujących pasażerów odbywać się będą tylko na londyńskim lotnisku Heathrow, gdyż jest ono obecnie jedynym w Wielkiej Brytanii portem lotniczym obsługującym bezpośrednie loty z Chin. Już od minionego czwartku wszyscy przylatujący bezpośrednio z Chin do Wielkiej Brytanii proszeni są o wykonanie przed wylotem testu na obecność Covid-19.
Zgodnie z kowidiańskim postrzeganiem rzeczywistości działania te są związane z odejściem przez władze Chin od restrykcyjnej polityki „zero covid” i poluzowaniem od niedzieli zasad podróżowania do i z tego kraju. W efekcie oczekuje się, że niewielka przez ostatnie trzy lata liczba przyjeżdżających z Chin znacząco wzrośnie. To z kolei może – jak straszą nas kowidianie – powodować przywiezienie przez nich ewentualnych nowych odmian Covid-19 – zwłaszcza że ubocznym skutkiem polityki „zero covid” jest niska odporność tamtejszej populacji, co sprzyja mutacjom wirusa.
Nie wprowadzili żadnych koronaobostrzeń. Zostali najatrakcyjniejszym celem podróży