PKP znów podnosi ceny! Drożej niż w Niemczech czy Francji, za to notoryczne opóźnienia

Pociąg Pendolino użytkowany przez PKP fot. PAP/Leszek Szymański
Pociąg Pendolino użytkowany przez PKP fot. PAP/Leszek Szymański
REKLAMA

PKP znów podnosi ceny biletów. Będzie bardzo drogo, nawet drożej niż w Niemczech czy we Francji. W zamian za to Polacy dostają niskiej jakości usługę i notoryczne opóźnienia.

Od 11 stycznia br. zaczną obowiązywać wyższe ceny biletów na przejazdy pociągami. PKP tłumaczy to rosnącymi kosztami, w tym przede wszystkim horrendalnym cenom prądu.

REKLAMA

Poprzednia podwyżka miała miejsce niecały rok temu, bo 13 stycznia 2022 roku. Wówczas tłumaczono ją tak samo.

12 miesięcy temu ceny wzrosły o 15 proc. (IC i TLK), 12,6 proc. (Pendolino) oraz 7,2 proc. (Express InterCity). Teraz wzrosną o 17,8 proc. (Pendolino), 17,4 proc. (Express InterCity) oraz 11,8 proc. (IC i TLK).

11 stycznia 2022 roku za bilet drugiej klasy na Pendolino na popularnych trasach Warszawa-Kraków czy Warszawa-Trójmiasto płaciło się 149 zł. Rok później, od 11 stycznia 2023 roku ten sam bilet będzie już kosztował 199 zł (w międzyczasie podwyżka na 169 zł). W pierwszej klasie to już koszt powyżej 300 zł.

Jednocześnie PKP wycofało promocję, w ramach której bilety z wyprzedzeniem czasowym można było kupić odpowiednio o 30 proc., 20 proc. i 10 proc. taniej od ceny bazowej. W zamian za to wprowadzono „dynamiczny” system sprzedaży znany chociażby z rezerwacji lotniczych. Ma to swoje plusy, ale ma i minusy – czasami można kupić tańszy bilet kilka dni przed odjazdem, co przy poprzednim systemie sprzedażowym byłoby niemożliwe. Z drugiej strony, czasami kupując bilet nawet z miesięcznym wyprzedzeniem obowiązuje cena bazowa, podczas gdy jeszcze niedawno było pewne 30 proc. zniżki.

Nowe ceny biletów PKP Intercity budzą żywiołową dyskusję. Zwłaszcza, gdy weźmie się pod uwagę, że na podobnych trasach co Warszawa-Kraków czy Warszawa-Trójmiasto taniej jest w wielu przypadkach w Niemczech czy we Francji, gdzie siła nabywcza pieniądza jest nieporównywalna. A do tego na Zachodzie jest szybciej.

Jak podaje „Business Insider”, bilet na połączenie Berlin-Hamburg, co jest odpowiednikiem pod względem odległości i wielkości miast (dwa największe miasta w kraju) polskiej trasy Warszawa-Kraków, w Niemczech zapłacimy 40 euro, czyli ok. 187 zł. I jeszcze pojedziemy 50 min. krócej. A jak to jest we Francji, można zobaczyć na poniższym przykładzie.

W Niemczech zacznie obowiązywać także promocja na komunikację, o której Polacy mogą tylko pomarzyć. Za 49 euro (ok. 230 zł) dostępny będzie bilet miesięczny uprawniający do dowolnej liczny przejazdów pociągiem, autobusem oraz komunikacją lokalną i regionalną w całym kraju. Nie będzie on wprawdzie obowiązywał na pociągach międzymiastowych ICE, IC czy EC, ale i tak regionalnymi pociągami będzie można jeździć na jednym bilecie z południa na północ, ze wschodu na zachód i do tego korzystać z komunikacji miejskiej.

Wątpliwości co do usługi oferowanej przez monopolistę PKP budzi nie tylko cena, ale i jakość. Pociągi notorycznie się spóźniają. Z ostatnich dostępnych danych, które przytaczała „Rzeczpospolita”, wynika, że w czerwcu 2022 roku zaledwie 61,4 proc. pociągów PKP Intercity było punktualnych. Do statystyki nie wlicza się „krótkich” (do 5 min.) spóźnień. To jest dramat.

PKP zostawiło pasażerów na peronie. Nie zmieścili się do pociągu

REKLAMA