
Syn posła Zbigniewa Ajchlera (niezrzeszony, wybrany z listy z Koalicji Obywatelskiej, obecnie wspierający PiS) miał ponoć wysyłać groźby do osoby, która jego zdaniem miała pomagać przy tworzeniu artykułu o „niejasnych interesach jego ojca” – podaje Wirtualna Polska. Sprawa trafiła do prokuratury, która bez żadnych przesłuchań ją umorzyła.
„Ziemia miała trafić do rolników. Ale 250 hektarów dostała spółdzielnia posła wspierającego PiS” – to artykuł Wirtualnej Polski, który dotyczył interesów posła Zbigniewa Ajchlera.
Wiceprezesem wymienionej w tekście spółdzielni jest syn posła – Piotr Ajchler. Mężczyzna miał się poczuć bardzo dotknięty tekstem i ponoć zniżył się nawet do wysyłania gróźb osobie, którą podejrzewał o pomoc w przygotowaniu artykułu.
„Dzień po publikacji artykułu Wirtualnej Polski o pośle Ajchlerze, zatrudniony w Wielkopolsce pracownik firmy Green Lab (kontrolowanej przez państwo; to ona zdała ziemię, która trafiła w sierpniu do spółdzielni kierowanej przez Zbigniewa Ajchlera) zaalarmował swoich przełożonych w Warszawie, że otrzymał groźby” – podaje Wirtualna Polska.
Portal twierdzi, że autorem gróźb był Piotr Ajchler. Wiadomości miały być na tyle poważne, że mężczyzna zaczął bać się o dobro swojej rodziny i sprawa trafiła do sądu.
Pracownik Green Labu stwierdził, że zaczął także „się obawiać o swoje życie i zdrowie, ponieważ Piotr i Zbigniew Ajchler czują się bezkarni oraz mają szerokie powiązania, z uwagi na fakt, że Zbigniew Ajchler jest blisko powiązany z politykami PiS i gwarantuje im sejmową większość w czasie głosowań”.
Najdziwniejsze w sprawie jest jednak umorzenie jej przez prokuraturę bez przesłuchania żadnego świadka. „Jak przekazał nam rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, pismo pracownika Green Labu zawiadamiającego o groźbach zostało przekazane do Prokuratury Rejonowej w Szamotułach, a tam pod koniec grudnia sprawę umorzono. Przed umorzeniem śledczy nawet nie przesłuchali człowieka, który zgłosił groźby” – podaje WP.
Co ciekawe, groźby były wysyłane do „niewinnego” człowieka. „W rzeczywistości o sprawie zaalarmowali nas rolnicy z powiatu szamotulskiego w Wielkopolsce” – pisze Wirtualna Polska. Mężczyzna, który otrzymywał groźby, nie był więc informatorem portalu.
PiS i Lewica Razem? Czarzasty: „Rząd i prezydent robią dużo dobrego. Jestem dumny”