Prawybory Nowej Nadziei i „spadochroniarze”. Sośnierz: Wszystko wskazuje na to, że „rozbiory” zostały dogadane

Dobromir Sośnierz, Robert Winnicki Źródło: YouTube, collage
Dobromir Sośnierz, Robert Winnicki Źródło: YouTube, collage
REKLAMA

Przy okazji sporu w Konfederacji wrócił problem, który w polskiej polityce poruszany jest od dawna, czyli tzw. „spadochroniarze”. Wolnościowcy są przeciwnikami takiej praktyki, ale pozostałe stronnictwa Konfederacji nie mają z tym problemu.

Od dawna w polskiej polityce porusza się temat tzw. „spadochroniarzy”, czyli posłów, którzy nie startują z regionów, z których pochodzą. Dlaczego jest to problem? Posłowie reprezentują w Sejmie dane okręgi i powinni – przynajmniej z definicji – reprezentować interesy ludzi, którzy ich wybrali.

REKLAMA

Bardziej prawdopodobnym wydaje się, że ustawy szkodliwe np. dla Podlasia, będzie blokował poseł z Podlasia, który w danym okręgu ma dom, rodzinę itd. Dla posła z Warszawy lokalne problemy mogą nie być aż tak istotne, nawet jeśli jest on ideowcem i świetnym politykiem.

Do tej pory najbardziej krytykowana za tego typu praktyki była Platforma Obywatelska, która na przykład przerzucała lewicową polityk Barbarę Nowacką do Gdyni, kuriozalnie tłumacząc, że zmarła mama polityk stamtąd pochodziła, choć sama działaczka feministyczna nie ma już z tym regionem nic wspólnego.

Temat powrócił przy okazji prawyborów Nowej Nadziei Sławomira Mentzena (przed zmianą władzy partia KORWiN Janusza Korwin-Mikkego). Ostatnio np. Stanisław Tyszka, do niedawna poseł Pawła Kukiza, a obecnie nowy nabytek metzenowców, wygrał prawybory w okręgu gdyńsko-słupskim. Tyszka zdobył 209 głosów. Jego główny regionalny kontrkandydat, mający poparcie Janusza Korwin-Mikkego – Sylwester Pruś, zdobył 140 głosów, a Wojciech Wasiakowski 126. Nie zorganizowano drugiej tury, bo Wasiakowski przekazał swoje głosy Tyszce.

Problem w tym, że Tyszka nie ma z okręgiem kaszubskim nic wspólnego, bo jest posłem z Warszawy. Wolnościowcy, którzy sprzeciwiają się samemu pomysłowi prawyborów, bo dotyczą one miejsc, które wcześniej gwarantowała im uchwała Konfederacji, dodatkowo zauważają problem tego typu migracji politycznych.

– Żaden z nas trzech nie jest spadochroniarzem w swoim okręgu. Mamy na miejscu ludzi, elektorat. Wciskanie spadochroniarza Stanisława Tyszki zamiast Artura Dziambora w Gdyni to strata dla Konfederacji –
powiedział w wywiadzie dla Interii Dobromir Sośnierz, na ten moment wciąż jeszcze lider Konfederacji na Śląsku.

Zupełnie inaczej na tę sprawę patrzy prezes Ruchu Narodowego Robert Winnicki. Jego zdaniem praktyka polityczna usprawiedliwia starty polityków w nieswoich okręgach.

– Nie może być jednak tak, że posłowie są przyspawani do swoich miejsc w konkretnych okręgach. Bo dynamika polityczna wymusza zmiany. Sam kandydowałem z województwa podlaskiego (polityk jest z woj. dolnośląskiego – red.) i wciąż taki jest plan. Ale ogólnopolscy liderzy mogą startować z różnych miejsc, to normalne w partiach politycznych –
twierdzi narodowiec.

Tu jednak pojawia się kolejna kwestia, bo Wolnościowcy twierdzą, że Narodowcy i metzenowcy chcą podzielić Konfederację między sobą i 'wysiudać’ pozostałych.

– Mamy zastrzeżenia co do samej idei przeprowadzenia prawyborów. Przede wszystkim, z niewiadomego powodu, organizuje je Nowa Nadzieja zamiast Konfederacji – mówi Interii Dobromir Sośnierz.

– Sławomir Mentzen nie jest władny do przeprowadzenia takich wyborów. To Rada Liderów może to zrobić. Wszystko wskazuje jednak na to, że „rozbiory” Wolnościowców zostały dogadane przy zielonym stoliku przez narodowców z korwinistami – uważa.

„Moim celem nie jest atakowanie Mentzena”. Dziennikarz twierdzi, że jest cenzurowany i zastraszany za pisanie o prawyborach

REKLAMA