Bipolarny Łukaszenka. Odwidziało mu się i już nie twierdzi, że Polska chce atakować Białoruś

Alaksandr Łukaszenka Źródło: Sefa Karacan / Anadolu Agency/ABACAPRESS.COM Dostawca: PAP/Abaca
Alaksandr Łukaszenka Źródło: Sefa Karacan / Anadolu Agency/ABACAPRESS.COM Dostawca: PAP/Abaca
REKLAMA

Jeszcze do niedawna prezydent Białorusi, Alaksandr Łukaszenka, twierdził, że Polska chce zaatakować jego państwo i dokonać jego rozbioru. Dyktator niedawno rozmawiał z chińskimi mediami i, jak się okazało, już tak nie uważa.

Kto zrozumie Alaksandra Łukaszenkę? Białoruski dyktator w ostatnich miesiącach zaczyna zachowywać się coraz bardziej irracjonalnie – raz jest prawie gotów dołączyć do wojny na Ukrainie, a zaraz później zaklina się, że tego nie zrobi. Raz twierdzi, że wszyscy chcą napaść na Białoruś, a kilka tygodni później mówi coś zupełnie innego.

REKLAMA

Może to jakaś strategia, która pozwala mu balansować tak, by ciągnąć korzyści ze związku z Rosją, ale bez bezpośredniego angażowania się w wojnę na Ukrainie. Jeśli tak, to polityk powinien pomyśleć nad jakąś inną, bo powstanie ZBiR-u (Związku Białorusi i Rosji) zbliża się nieuchronnie i wtedy tego typu zagrywki na nic mu się nie przydadzą.

Jeszcze niedawno Łukaszenka mówił o zagrożeniu ze strony Polski i państw bałtycki. Choć to propaganda, to czasem nawet miło było posłuchać tych mrzonek, bo białoruski dyktator kreował Rzeczpospolitą na potężne i niebezpieczne mocarstwo.

W ostatnim wywiadzie Łukaszenka stwierdził, że Białoruś przystąpi do wojny, jeśli jakiś żołnierz zaatakuje bezpośrednio białoruskie terytorium. Najwyraźniej prezydent do wojny przystępować nie chce, bo od razu przestał widzieć wrogie wojska przy granicach Białorusi.

– Jak dotąd, jak pokazały ostatnie dni, ani z terytorium Polski, ani z terytorium Litwy, nie mówiąc już o Ukrainie, nie zauważamy koncentracji wojsk w celu wciągnięcia nas do wojny – powiedział dyktator w rozmowie z chińskimi mediami, cytowany przez rządową agencję BiełTA. Dodał, że władze państwowe „oceniają to pozytywnie”.

Kremlowska propaganda porównuje Rosję do Polski

REKLAMA