Niemcy kończą z maseczkami. Dr Basiukiewicz: A w Polsce jak to w Polsce

Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
REKLAMA

W Niemczech zniesiono „obowiązek” noszenia masek w szpitalach i placówkach medycznych. W Polsce nakaz ten, choć wybiórczo przestrzegany, nadal obowiązuje.

Z dniem 1 marca w Niemczech nie obowiązują już żadne wymogi dotyczące testowania na koronawirusa przed przyjęciem do placówek służby ochrony zdrowia.

REKLAMA

Zniesiono również wymóg noszenia masek dla pracowników służby zdrowia, placówek opiekuńczych czy mieszkańców domów opieki. Jednocześnie maski powinni jeszcze nosić ci, którzy odwiedzają gabinety medyczne czy domy opieki. Ten nakaz – jak i wszystkie inne koronaobostrzenia, np. graniczne – ma wygasnąć 7 kwietnia. Dlaczego akurat 7 kwietnia, a nie 5 albo teraz – nie wiadomo.

Niemiecki minister zdrowia Karl Lauterbach łagodzenie koronazasad tłumaczy stabilną sytuacją epidemiczną. Jednocześnie apeluje, by wciąż zwracać szczególną uwagę na grupy podwyższonego ryzyka.

Dr Paweł Basiukiewicz podjętą przez Niemcy decyzję nazwał „wielkim dniem”. Przy okazji dziwi się, dlaczego nakaz masek wciąż obowiązuje w Polsce. Każdy, kto wybierze się do szpitala czy placówki medycznej może przekonać się, jak to wygląda w praktyce – część maski nosi, część nie i generalnie, poza pojedynczymi przypadkami, ludzie mają to w głębokim poważaniu.

„A w Polsce jak to w Polsce. Obowiązek jest, połowa go nie przestrzega, nawet najtwardsi covidianie. I tak nikt nie wie po co maski. Ot, nosi się” – komentuje dr Basiukiewicz.

Nazywali ich „siewcami śmierci”, tymczasem maski nie działają. Nauka nie dostarcza dostatecznych dowodów

REKLAMA