Tyszka o unijnym rozporządzeniu: „Miałem wrażenie jak bym czytał «Rok 1984» Orwella z policją myśli i z tropieniem myślozbrodni” [VIDEO]

Stanisław Tyszka z Kukiz'15 traci stanowisko, a z nim przywileje: służbowy samochód i osobistego szofera. Zdjęcie: PAP/Mateusz Marek
Stanisław Tyszka Zdjęcie: PAP/Mateusz Marek
REKLAMA

Podczas konferencji prasowej w Sejmie przedstawiciele Konfederacji odnieśli się do procedowanego w Brukseli rozporządzenia, które de facto ogranicza debatę publiczną w internecie. Wskazali na szereg zagrożeń.

Jak już wcześniej pisaliśmy, eurokraci pracują nad rozporządzeniem w sprawie przejrzystości i targetowania reklamy politycznej. Unijne instytucje chcą „uregulować” kwestie związane z politycznymi, płatnymi kampaniami reklamowymi, w których zastosowano zaawansowane techniki mikrotargetownia. Tyle w teorii.

REKLAMA

W praktyce jednak sprawa wygląda o wiele groźniej, a stawką może być wolność słowa w internecie.

Wolność słowa w sieci odejdzie do lamusa? Niepokojący projekt UE

– Wielki brat z Brukseli coraz bardziej ingeruje w nasze życie za pomocą i przy współpracy Mateusza Morawieckiego, który najgłupsze nawet pomysły brukselskich urzędników klepie bez pomyślunku – mówił podczas konferencji poseł Konfederacji Stanisław Tyszka.

W jego ocenie, w tym momencie eurokraci weszli „na wyższy poziom”, „weszli na poziom walki z wolnością słowa, przede wszystkim wolnością słowa w internecie”. – Czytając to rozporządzenie, które się nazywa rozporządzeniem o przejrzystości targetowania reklamy politycznej, miałem wrażenie jak bym czytał „Rok 1984” Orwella z policją myśli i z tropieniem myślozbrodni, dlatego że definicja „reklamy politycznej” jest tak szeroka, że ona (…) obejmuje jakąkolwiek wypowiedź polityczną – wskazał.

Jednocześnie podkreślił, że sam pomysł takiego rozporządzenia zrodził się „w momencie jak były kontrowersje związane z kampanią Trumpa z 2016 roku i później z kampanią wokół Brexitu”.

– Zasadniczym pomysłem było to, żeby ograniczyć możliwości targetowania reklamy politycznej, płatnej. Natomiast to, co się później z tym projektem stało, w tym momencie daje instrumenty cenzurowania absolutnie wszystkich wypowiedzi, wypowiedzi NGO-sów, organizacji pozarządowych, grup sąsiedzkich, każdego obywatela, który będzie zabierał głos w sprawach publicznych, takich, które będą mogły mieć wpływ na wynik wyborów, referendów, proces ustawodawczy czy jakieś regulacyjne – wskazał.

Tyszka podkreślił też, że już teraz koncern Meta, do którego należą Facebook i Instagram, rozważa wprowadzenie zakazu płatnych reklam politycznych. Podkreśli również, że na razie chodzi tylko o reklamy płatne, „natomiast duch, który stoi za tą regulacją, będzie powodował, że wszystkim mediom społecznościowym przestanie się opłacać umożliwianie jakichkolwiek wypowiedzi politycznych”. Jak zaznaczył, spowoduje to ograniczenie wolności słowa w sieci, a „internet może się ostatecznie sprowadzać do tego, że będziemy się wymieniali tylko zdjęciami kotków czy piesków”.

– Chciałbym porównać tę sprawę do kwestii RODO i tego, jaką rolę odgrywa ona w gospodarce. 99 proc. firm, gdyby jakiś urzędnik zechciał, może być złapana na gwałceniu tych przepisów. W związku z tym, tutaj o co może chodzić, to o to, żeby był kij, jak trzeba będzie kogoś uderzyć, czyli może być to instrument wykorzystywany do eliminowania po prostu niepożądanej konkurencji politycznej – skwitował poseł Konfederacji.

Tyszka przypomniał też, że powstała petycja stworzona przez Warsaw Enterprise Institute, Fundację Wolności i Przedsiębiorczości, Fundację Wolności Gospodarczej, Forum Obywatelskiego Rozwoju, Instytut Misesa, Stowarzyszenie Libertariańskie, Centrum Kapitalizmu przeciwko temu rozporządzeniu. Jak dodał, „my się pod tą petycją podpisujemy”.

REKLAMA