TVP „uśmierciło” w Opolu żyjącą piosenkarkę

Zdjęcie ilustracyjne: Pexels
Zdjęcie ilustracyjne: Pexels
REKLAMA

Podczas drugiego dnia 60. KFPP w Opolu doszło do wpadki. TVP „uśmierciła” piosenkarkę, która wciąż żyje.

Drugiego dnia festiwalu w Opolu odbył się koncert, podczas którego wokaliści wykonywali utwory artystów, którzy już odeszli.

REKLAMA

Na scenie wykonano utwory m.in. Anny Jantar, Czesława Niemena, Zbigniewa Wodeckiego czy Marka Grechuty.

Na umieszczonych na scenie telebimach wyświetlano zdjęcia zmarłych wokalistów. Wśród tych zdjęć pojawił się wizerunek Jolanty Borusiewicz.

Borusiewicz oczywiście żyje, a w dodatku jest często zapraszana przez TVP z różnych okazji, więc Telewizja Polska powinna mieć raczej tego świadomość.

„Uśmiercona” artystka nie jest specjalnie zadowolona, ani rozbawiona wpadką. W wywiadzie dla Plejady Borusiewicz ostro wypowiada się na temat tego, co wydarzyło się w Opolu.

– Sytuacji opolskiego skandalu nie da się opisać. Dowiedziałam się o moim „uśmierceniu” od zbulwersowanych fanów. Nie mam słów na to zajście. Dziwi mnie to, że organizatorzy i TVP nie zadali sobie nawet trudu, by sprawdzić, czyje zdjęcia zamieszczają w gronie tych, którzy odeszli. TVP nigdy nie kontaktowała się ze mną. A w Opolu, w którym wystąpiłam trzy razy i zostałam dwukrotnie nagrodzona, nie ma nawet po mnie śladu (wielu fanów o to się upominało i upomina). Sumując wszystko, odbieram to jako wielki skandal – mówi wokalistka.

Do sprawy odniósł się także reżyser całego opolskiego show – Michał Bandurski. Wyraził os skruchę z powodu tego, co się stało.

– Taka pomyłka nie powinna się zdarzyć i jest mi strasznie przykro z tego powodu. Jako reżyser chciałbym przeprosić panią Jolantę Borusiewicz i ukłonić jej się nisko. Mam duży szacunek do niej i jej dorobku artystycznego. Nie chciałbym wchodzić w szczegóły, dlaczego tak się stało, bo to prozaiczna rzecz. Mam wrażenie, że zrobiliśmy bardzo ładny koncert i ta pomyłka nie powinna mieć miejsca –
powiedział, cytowany przez Plejadę.

REKLAMA