Ukraińcy plują Polakom w twarz. Stawiają takie ultimatum ws. ekshumacji ofiar ukraińskich nacjonalistów

Szef ukraińskiego IPN Anton Drobowycz / Foto: Kostiantyn Polishchuk, CC BY-SA 4.0, Wikimedia Commons
Szef ukraińskiego IPN Anton Drobowycz / Foto: Kostiantyn Polishchuk, CC BY-SA 4.0, Wikimedia Commons
REKLAMA

Jeżeli ktokolwiek miał jeszcze złudzenia dotyczące postawy Ukraińców ws. Rzezi Wołyńskiej, może się ich pozbyć. Szef ukraińskiego IPN Anton Drobowycz oświadczył bowiem, że zgody na poszukiwania polskich ofiar bestialsko pomordowanych przez ukraińskich nacjonalistów nie będzie, dopóki Polska nie odnowi obiektów czczących pamięć OUN-UPA.

Ukraińcy po raz kolejny plują Polakom w twarz. Tym razem za pośrednictwem szefa ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej.

REKLAMA

Sprawa Jasiny

Anton Drobowycz w rozmowie z serwisem Glavcom odnosił się m.in. do kwestii polityki historycznej i relacji polsko-ukraińskich. Padło pytanie o słowa rzecznika polskiego MSZ Łukasza Jasiny, którego losy – przynajmniej oficjalnie – wciąż się ważą, a według nieoficjalnych doniesień już stracił on stanowisko.

Sam Jasina na Twitterze napisał, że „przebywa na bardzo długim urlopie”, a „co po nim to Bóg zdarzy”.

„Szanowni i drodzy państwo, Przebywam na bardzo długim urlopie. Co po nim to Bóg zdarzy. Spotkamy się tu być może po wakacjach. Wiatr wieje kędy chce. W sprawach zawodowych proszę o kontakt z moim Biurem. Ze mną rozmawiajcie o kinie i historii” – czytamy.

Słowa Jasiny w rozmowie z Onetem wywołały spore poruszenie. Stwierdził on bowiem, że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełeński powinien przeprosić za Rzeź Wołyńską.

– Być może (to brak zrozumienia ze strony władz Ukrainy – red.). Prezydent Zełenski także ma wiele innych spraw na głowie. Ja tutaj niczego nie usprawiedliwiam, ale po prostu staram się zrozumieć. To jest też cecha dyplomacji. To nie jest rzecz ciągle dla Ukraińców najważniejsza, ciągle to zrozumienie jest zbyt słabe. Jestem dobrej myśli, że ta 80. rocznica coś zmieni – mówił rzecznik MSZ Łukasz Jasina w rozmowie z mediami, po czym stwierdził, że prezydent Ukrainy powinien powiedzieć: „Przepraszam i proszę, prosimy o wybaczenie”.

– Ta formuła bardzo dobrze działa w przypadku polsko-ukraińskich stosunków, a jej jest ciągle mało – ocenił Jasina, który jeszcze na początku eskalacji konfliktu na Ukrainie powiedział, że „jesteśmy sługami narodu ukraińskiego”.

NIEOFICJALNIE: Jasina nie będzie już rzecznikiem MSZ. Wszystko przez słowa o Rzezi Wołyńskiej

Do sprawy odniósł się teraz Drobowycz, podkreślając, że oficjalnie wypowiedzią tą zajął się ukraiński resort dyplomacji. Jak dodał, było to stanowisko konkretnego urzędnika polskiego MSZ a nie całego resortu.

– Potem z polskiej strony była łagodniejsza wypowiedź innego przedstawiciela ich MSZ. Mnie ta pierwsza wypowiedź (Jasiny – przyp. red.) zdziwiła. (…) niedawno słyszałem w mediach, że tego urzędnika już usunięto z pracy – stwierdził szef ukraińskiego IPN.

„Czerwone linie” dla Polski

Padło także pytanie, czy „Polska swoimi żądaniami nie przekroczyła «czerwonych linii»” w sprawie polityki historycznej. Szef ukraińskiego IPN grzmiał, że „ze strony polskiej nie były to zbyt trafne wypowiedzi”. Jednocześnie zaznaczył, że słowa Jasiny, jako rzecznika MSZ, uważa za wypowiedź niskiej rangi.

Ukraina niejednokrotnie wyrażała swoje stanowisko wobec Tragedii Wołyńskiej wielokrotnie, mówiono o wyrazach współczucia i o formule „przebaczamy – prosimy o przebaczenie” także – twierdził, dodając jednocześnie, że polscy politycy są „gotowi przekroczyć czerwone linie”.

– Nie chcę w przededniu rocznicy Tragedii Wołyńskiej, strasznego epizodu w relacjach między naszymi narodami, kogoś podburzać czy rozdmuchiwać tego tematu. Mam nadzieję, że ci ludzie nie mają takiego poparcia społecznego, jakie mieli wcześniej. Ponieważ od początku pełnoskalowej wojny wiele zmieniło się w stosunkach ukraińsko-polskich – mówił dalej Drobowycz.

Współpraca polsko-ukraińska

Według szefa ukraińskiego IPN głównym narzędziem ws. badania Rzezi Wołyńskiej miała być wspólna polsko-ukraińska komisja historyków. Jej prace nie ruszyły jednak, po tym, jak szefem IPN został Karol Nawrocki, który zastąpił Jarosława Szarka.

– Wykonaliśmy naszą część wspólnej pracy, czekamy na akceptację ze strony kolegów z polskiego instytutu, aby osiągnąć wspólne rezultaty. Ale żadnej odpowiedzi nie otrzymaliśmy – powiedział.

Jak mówił, z dr. Szarkiem ustalono, że powstanie „specjalna grupa”, do zadań której miałoby należeć wskazanie „okaleczonych miejsc pamięci” w każdej miejscowości w Polsce. Miałaby też ustalić sposób ich odnowienia. Jak jednak podkreśla portal kresy.pl, „według wszelkiego prawdopodobieństwa dotyczy to miejsc pamięci OUN-UPA, które z znacznej części zostały postawione w Polsce nielegalnie”.

– W związku z tym, jeśli Polacy mają pretensje do jakiś miejsc pamięci na Ukrainie, jesteśmy gotowi do współpracy. Oni często mówią np. o ekshumacjach. Opracowaliśmy specjalny dokument, według którego ta grupa miała działać. Ale ze strony polskiej nie zostało to zatwierdzone, bez żadnych wyjaśnień. To znaczy, mówiąc z grubsza, nie uzgodniliśmy nawet wspólnego regulaminu pracy z IPN – stwierdził Drobowycz.

Jak dodał, podpisane przez ministrów Piotra Glińskiego i Ołeksandra Tkaczenkę memorandum ws. prac poszukiwawczych nie przełożyło się w rzeczywistości na żadne działania. Kilka tygodni temu uzgodniono spotkanie specjalnej grupy w tej sprawie.

– Tak samo było z ambasadą Polski w Kijowie. Otrzymaliśmy od nich apel, by wspólnie wziąć udział w pracach poszukiwawczych i ekshumacjach koło Odessy – powiedział.

– Odeska gmina miejska utworzyła specjalną grupę do prac poszukiwawczych, do której wszedł też polski konsul w Odessie. Natomiast w tym samym czasie w Polsce, niedaleko ukraińskiego cmentarza na obrzeżach Przemyśla, prowadzone były prace poszukiwawcze. Kierując się dwustronną umową, zwróciliśmy się do Polski o informacje o rezultatach prac, ale żadnej odpowiedzi nie było. Okazuje się, że ułatwiamy i zapewniamy udział przedstawicieli strony polskiej w badaniach, ale w zamian nie zawsze otrzymujemy choćby informacje o ważnych wykopaliskach – grzmiał szef ukraińskiego IPN.

Pomniki OUN-UPA

Nie obyło się także bez poruszenia tematu odnawiania „ukraińskich miejsc pamięci, zdewastowanych przez wandali w latach 2014-2016”. Szczególną uwagę przywiązano tu do „jednego z pomników na górze Monastyrz we wsi Werchrata”. Chodzi tu niemal tylko o pomniki OUN-UPA, której członkowie są uznawani na Ukrainie za bohaterów narodowych. Polakom zarzuca się, że na odnowionej płycie pomnika na górze Monastyrz nie zalazły się nazwiska członków UPA. Pojawiła się tam „dziwna tablica, postawiona przez dziwną polską fundację”, bez nazwisk.

Według Drobowycza było to spowodowane „niechęcią lub brakiem gotowości strony polskiej do przywrócenia sprawiedliwości, wypełniania własnego prawa i wywiązywania się ze zobowiązań międzynarodowych”.

– Oczywiście, oczekujemy, że coś się w tej kwestii ruszy. Strona polska już niejednokrotnie była o tym informowana. Sam ambasador Bartosz Cichocki nazwał tę sytuację „face-saving case” (ratowaniem twarzy – przyp. red.). Nie posiadam informacji, czy coś się zmieniło na lepsze, czy coś zostało odnowione – zaznaczył Drobowycz.

Szef UIPN zastrzegł, że dopóki ukraińskie miejsca pamięci w Polsce nie zostaną zabezpieczone trwale, a pomnik na górze Monastyrz odbudowany wedle ukraińskiej wizji, dopóty Ukraina nie wyda zgody na prace poszukiwawczo-ekshumacyjne na swoim terytorium.

– Strona ukraińska stoi na stanowisku, że do czasu odnowienia tego pomnika w Polsce nie można wyrazić zgody na nowe wykopaliska i ekshumacje Polaków pochowanych na Ukrainie, ponieważ ukraińskie groby w Polsce są nadal zagrożone. Od 2019 roku kilkakrotnie wycofywaliśmy się z tej decyzji, aby wyjść z impasu, ale nie przyniosło to rezultatu, dlatego nalegamy na parytet w stosunkach – grzmiał.

Smutna gra Wołyniem

REKLAMA