Były urzędnik KE: „Zielona” utopia może doprowadzić do rozpadu Unii Europejskiej

Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
REKLAMA

„Zielona” utopia, zakładająca pozyskiwanie energii wyłącznie ze źródeł odnawialnych i bez atomu, doprowadzi do niedoborów; nadejdzie moment, kiedy rozsądne państwa UE pod naciskiem obywateli powiedzą „dość” i zbuntują się przeciwko dyktatowi Brukseli i Berlina – pisze na portalu Brussels Report, Samuel Furfari, były urzędnik Komisji Europejskiej zajmujący się kwestiami energii i emerytowany profesor Wolnego Uniwersytetu Brukselskiego (ULB).

„Wszyscy znamy ciosy, jakie zostały wymierzone w energetykę jądrową, odkąd duet Ursula von der Leyen-Frans Timmermans (szefowa i wiceszef Komisji Europejskiej – PAP) objęli swoje urzędy, twierdząc, że UE przewodzi dekarbonizacji świata. Oboje najwyżsi rangą urzędnicy UE zrobili wszystko, co w ich mocy, aby sparaliżować energię jądrową na rzecz tolerowanych źródeł. Nie udało im się to dzięki determinacji kilku głów państw” – przypomina Furfari.

REKLAMA

„15 państw członkowskich UE (w tym Polska) i Wielka Brytania zdały sobie sprawę, że nie mogą już polegać na Komisji Europejskiej w kwestii niezbędnego renesansu energii jądrowej. Z inicjatywy Francji przedstawiciele tych państw spotkali się 16 maja w Paryżu i utworzyli sojusz atomowy. Grupa ta przygotuje plan rozwoju zintegrowanego europejskiego przemysłu jądrowego w celu osiągnięcia do 2050 roku mocy 150 GW energii jądrowej w unijnym miksie elektroenergetycznym (obecnie jest to 110 GW) poprzez budowę od 30 do 45 nowych dużych reaktorów i rozwój małych reaktorów modułowych (SMR) w UE” – tłumaczy ekspert, który w latach 1982-2018 pracował w Dyrekcji Generalnej KE ds. Energii.

Jego zdaniem, spotkanie w Paryżu jest zwiastunem kolejnych inicjatyw omijających KE, podejmowanych przez państwa, które dochodzą do wniosku, że instytucje unijne nie tylko nie reprezentują ich interesów, ale wręcz im szkodzą.

„Niektóre państwa członkowskie UE zrozumiały, że decydenci unijni w Brukseli i Strasburgu są gotowi nie tylko tolerować, ale także wspierać niedobory energii. Nie chcą one, aby Chiny, Rosja, Korea i Stany Zjednoczone zdominowały przyszłość światowej energii elektrycznej. Chcą więc, aby ten sojusz (atomowy) zastąpił traktat Euratom. Energia, która była fundamentem budowy UE (Traktat ustanawiający Europejską Wspólnotę Węgla i Euratom), staje się obecnie klinem, który może rozsadzić to, co z powodzeniem rozwijano przez 2/3 wieku” – ostrzega Furfari.

„Przewodnicząca Komisji, Ursula von der Leyen, stwierdziła, że «model wzrostu oparty na paliwach kopalnych jest po prostu przestarzały». Tak więc 81 proc. światowych paliw kopalnych musiałoby zostać zastąpionych oficjalnie dozwolonymi źródłami energii, ale przejście od obecnych 3 proc. udziału takich źródeł energii (w miksie energetycznym) do 100 proc. jest fizycznie niemożliwe. (…) Dlatego, jeśli obecna polityka będzie kontynuowana, to zwijanie się gospodarek jest nieuniknione, nawet jeśli nie mówi się o tym otwarcie” – twierdzi ekspert, wskazując jednocześnie, że za promowaniem „zielonej” utopii stoi największa gospodarka UE – Niemcy.

„Jak długo jeszcze państwa członkowskie UE będą to znosić? Trzeba zaznaczyć, że ograniczają je obietnice finansowania w wysokości setek miliardów euro złożone przez Komisję Europejską i Europejski Bank Inwestycyjny. Ale w wyniku presji ze strony mieszkańców, którzy nie są gotowi pogodzić się z cofaniem się w rozwoju, zwłaszcza gdy reszta świata – a szczególnie kraje BRICS – spieszą się z inwestycjami w paliwa kopalne i energię jądrową, ostatecznie zbuntują się i stworzą wspólny, racjonalny sojusz energetyczny, taki jak sojusz atomowy. Głównym niebezpieczeństwem «zielonej» ideologii i ukrytej za nią ideologii postwzrostu nie jest nawet to, że dąży ona do eliminacji energii jądrowej, lecz to, że zagraża istnieniu Unii Europejskiej” – podsumowuje Samuel Furfari.

Postwzrost (degrowth) jest ideologią opartą na hipotezie, że ograniczone zasoby Ziemi nie sprostają nieograniczonemu rozwojowi gospodarek i w związku z tym konieczne jest wyhamowanie wzrostu gospodarczego i odejście od konsumeryzmu.

REKLAMA