23 września będzie we Francji „gorącym dniem”

Zamieszki w Paryżu. Zdemolowany przystanek.
Zamieszki w Paryżu. Zdemolowany przystanek. / Fot. PAP/Newscom
REKLAMA

Po fali buntu przedmieść we Francji na przełomie czerwca i lipca sytuacja rozpadu społecznego pogłębia się. Policja ma dość oskarżeń swoich funkcjonariuszy i łagodności wymiaru sprawiedliwości wobec młodocianych bandytów. Policjanci w kilku miastach biorą nawet masowo zwolnienia lekarskiej i mówią, że mają dość sytuacji, w której prosto ze służby mogą trafić do aresztu.

Po drugiej stronie trwają oskarżenie funkcjonariuszy o przemoc, czy rasizm. Celuje w tym lewica. Teraz kilkadziesiąt organizacji lewicowych, w tym EELV (Zieloni), LFI (Zbuntowana Francja) i związek zawodowy CGT, wezwało do manifestacji na początku roku szkolnego.

REKLAMA

Na datę protestu wybrano dzień 23 września. Lewica wzywa do demonstracji przeciwko „systemowemu rasizmowi”, „policyjnej przemocy” na rzecz „sprawiedliwości społecznej”. Przypomnijmy. 27 czerwca tego roku Nahel, młody recydywista pochodzenia algierskiego, jadąc m.in. bez prawa jazdy, nie chciał się podporządkować kontroli drogowej i został zastrzelony przez policjanta.

Organizacje wzywają do „uchylenia ustawy z 2017 r. o złagodzeniu zasad używania broni palnej przez organy ścigania”, „głębokiej reformy policji i technik interwencji”, „zastąpienia IGPN (policja policji – przyp. aut.) przez organizacje niezależne od hierarchii policyjnej i władzy politycznej”. Chcą też utworzenia osobnego organu w ramach Rzecznika Praw, zajmującego się „dyskryminacją młodzieży” przez policję.

Do tego dołączono postulat „wzmocnienie środków do walki z rasizmem” oraz żądanie „ambitnego planu inwestycji publicznych w dzielnicach klasowych”. Organizacje lewicy uważają, że instytucja policyjna „wymknęła się spod kontroli”.

Takie postrzeganie ataków młodych chuliganów na policję, to nic innego jak zachęta i „zielone światło” do kolejnej fali zamieszek przy byle okazji. 23 września zapewne nie obędzie się bez kolejnych zadym. Lewicy młodzi chuligani z przedmieść zastąpili „klasę robotniczą”, ale ten „klasowy bój” ma ostre końce z różnych stron.

REKLAMA