Rzecznik PO wyjaśnia, kiedy ujawnienie wrażliwych danych oburza sanitarystów. „Na tym polega dramat” [VIDEO]

Jan Grabiec / Foto: screen Radio ZET
Jan Grabiec / Foto: screen Radio ZET
REKLAMA

Sanitaryści nadal twardo bronią przyjętej wcześniej linii. W Radiu ZET rzecznik Platformy Obywatelskiej Jan Grabiec wyjaśniał, dlaczego ujawnianie wrażliwych danych raz jest świętym obowiązkiem, a innym razem budzi odrazę.

– Dlaczego oburza was ujawnienie informacji medycznych przez ministra Niedzielskiego? Sami byliście wśród partii, które nalegały na paszporty covidowe i podawanie danych wrażliwych praktycznie każdemu, kto tego zażąda – padło pytanie od jednego ze słuchaczy.

REKLAMA

– Nie wiem, o jakich danych wrażliwych tutaj mowa, rozumiem – o fakcie szczepienia – odparł Grabiec. – W sytuacji nadzwyczajnej, kiedy ponad 100 tys. ludzi zginęło w Polsce, choć nie musiało umrzeć, chyba są pewne potrzeby, żeby zabezpieczyć życie innych – grzmiał.

– Pamiętamy te początki covidu, domy pomocy społecznej, gdzie po tym, jak zachorowała jedna osoba, pielęgniarka, umierały dziesiątki osób po prostu w ciągu dwóch-trzech tygodni. Przecież brak sprawdzenia tego, czy ktoś skorzystał ze szczepienia czy nie oznacza śmierć ludzi, którymi się opiekuje – grzmiał, choć wprowadzona przez prof. Horbana narracja o tym, że przyjęcie preparatu chroni przed transmisją, stopniowo – wraz z mądrością etapu – zmieniała się. Później szpryca chroniła już tylko przed zgonem czy ciężkim przebiegiem.

– Czy chcielibyśmy na pewno chodzić z dzieckiem do lekarza, który się nie zaszczepił i który może zarazić groźnym wirusem nasze dziecko? – mówił dalej Grabiec.

– Są takie sytuacje, w których to sprawdzenie jest wymagane, w sytuacjach nadzwyczajnych. Dzisiaj nie mamy sytuacji nadzwyczajnej, dlatego nas oburza ta sytuacja, bo mówimy o użyciu tych samych danych nie do ratowania czyjegoś życia, tylko niszczenia czyjegoś życia. Na tym polega dramat – grzmiał sanitarysta.

REKLAMA