Pitoń: „Dopóki Konfederacja miała komfort mówienia prawdy, (…) to im nieźle szło” [VIDEO]

Sebastian Pitoń na Konferencji Prawicy Wolnościowej. Fot. BanBye
Sebastian Pitoń na Konferencji Prawicy Wolnościowej. Fot. BanBye
REKLAMA

W rozmowie Tomasza Sommera i Sebastiana Pitonia poruszony został m.in. wątek normalizacji. Redaktor naczelny „Najwyższego CZAS!”-u przyznał, że przeżywa obecnie deja vu w związku z powrotem Przemysława Wiplera.

– Obserwowałem tę normalizację wiele razy, ponieważ już w tym środowisku spędziłem prawie 30 lat – przyznał Sommer.

REKLAMA

Pitoń odniósł się zaś do wstępniaka Sommera z najnowszego numeru „Najwyższego CZAS!”-u. – Jest to krótki, bardzo fajny tekścik, w którym pan redaktor Tomek zaczyna od historii pana Wojtery, który był szefem UPR-u, zaczął normalizować z takim skutkiem, że dla UPR było źle, ale dla pana Wojtery było bardzo dobrze, bo awansował w strukturach PiS-u i spółkach Skarbu Państwa. Do dzisiaj bardzo świetnie mu to idzie – powiedział.

„Kiedy po raz pierwszy zauważyłem «normalizację», wtedy UPR? Oj, było to chyba za prezesa Stanisława Wojtery, który normalizację uparcie wdrażał w latach 2005-2008. Efekt był więcej niż żałosny dla organizacji. Za to był zdecydowanie lepszy dla samego prezesa Wojtery, który wraz z grupą kolegów sprzymierzył się z PiS i w efekcie tego normalizacyjnego ruchu zaliczył imponującą liczbę państwowych posad, a obecnie jest prezesem zarządu Przedsiębiorstwa Państwowego «Porty Lotnicze» oraz członkiem rad nadzorczych spółek Grupy Kapitałowej PKP Cargo i Grupy Kapitałowej KGHM Polska Miedź” – pisał Sommer.

Mit normalizacji, czyli lekcja Kaczyńskiego

– Krótko mówiąc personalny jego (Wojtery – przyp. red.) awans był świetny, natomiast partię chwilowo szlag trafił, ale się potem jakoś odrodziła – dodał Pitoń. – Nie tylko partię, ale całe środowisko – podkreślił Sommer.

– Potem był drugi incydent normalizacyjny i niestety to już kompletnie jeden do jednego, deja vu, bo tam pojawił się kolega Przemysław Wipler, który teraz znowu się pojawił. On się zawsze tak trzy miesiące przed wyborami pojawia – mówił dalej Sommer.

– On się wtedy pojawił przed wyborami europarlamentarnymi, tych europarlamentarnych jeszcze nie zdążył spieprzyć, natomiast te kolejne, parlamentarne, organizował i „udało mu się” ten wynik nieco obniżyć, tak żeby to spadło pod kreskę – skwitował.

Jak dodał, Wipler miał „pomysły, żeby brać jakichś ludzi nie wiadomo skąd”. – Skończyło się to nieprzyjemnie i teraz deja vu, znowu ta normalizacja – ocenił redaktor naczelny „Najwyższego CZAS!”-u.

Sommer wspomniał również, że podczas rozmowy Wiplera z Petru „właściwie się ich nie dało odróżnić”.

– Mam wrażenie, że dopóki Konfederacja miała komfort mówienia prawdy, taki był styl, to im nieźle szło. Natomiast w tej chwili, kiedy trzeba nawijać makaron na uszy i być znormalizowanym, to to jest konkurencja, w której nie są najlepsi – ocenił Pitoń.

– Ja się martwię właśnie tym, że idąc na wojnę z systemem trzeba mieć na pokładzie ludzi takich, których będzie stać na to, żeby kolegując się z tymi wszystkimi środowiskami konfederacyjnymi byli jednak w stanie powiedzieć: hej, tam nie idźcie, bo to jest głupi pomysł, a nie tylko ludzi, którzy będą klaskać i mówić: super, super, ale super – dodał.

– Wydaje mi się, że to jest wartość, właśnie taka jakaś niepodległość, suwerenność intelektualna jest sporą wartością, bo jak się takich ludzi wypchnie, to potem każdy manewr zostanie oklaskany jako fajny, ponieważ jesteśmy na pokładzie, płyniemy, nasi dowódcy z pewnością wiedzą gdzie płynąć, a że wykonują dziwne manewry, to trudno, tak to już musi być – wskazał.

– Myślę, że to jest problem, bo walka z systemem jest czymś trudnym z pewnością, a tu jest tak: na pokładzie są już same jakieś dziwne nołnejmy, ewentualnie jakieś spady z PiS-u, faceci którzy w czwartek wypisywali się z klubu PiS-u, a w piątek zapisywali się do Nowej Nadziei, a w sobotę już byli jedynką – skwitował.

REKLAMA