Fiskus wziął sobie na cel osoby, które sprzedają w Internecie. Skarbówka zaczęła prześwietlać platformy sprzedażowe takie jak OLX, Allegro czy Vinted, ale urzędnicy przenikają także do zamkniętych grup na Facebooku. Sprzedający zaczynają dostawać listy z ostrzeżeniami wysyłane za pośrednictwem Poczty Polskiej.
Urzędnicy z polskiej skarbówki prześwietlają w ostatnim czasie prywatnych sprzedawców, którzy udzielają się na platformach sprzedażowych takich jak np. OLX, Allegro czy Vinted oraz na grupach na Facebooku.
Taka nieuregulowana sprzedaż kole ich w oczy i czyhają na osoby, które sprzedają rzeczy często, by wytknąć im, że powinny zarejestrować swoją działalność.
SKARBÓWKA TROPI OSOBY, KTÓRE UZNA ZA PRZEDSIĘBIORCÓW, BO ZA DUŻO SPRZEDAJĄ NA PLATFORMACH SPRZEDAŻOWYCH https://t.co/vZsWRsTFqM #prawo #fiskus #skarbowka #sprzedaz #Polska #TymZyjesz pic.twitter.com/0rkDo1Ab1h
— Tym Żyjesz (@TymZyjeszPl) September 20, 2023
Państwo, jak typowa mafia, wysyła najpierw pogróżki, które nazywa „listem behawioralnym”. Urzędnicy przestrzegają w takim piśmie o konsekwencjach, które mogą spotkać osoby niedzielące się swoimi zyskami ze sprzedaży z Warszawą.
Jak wyglądają takie „pogróżki” od państwa? „Gazeta Wyborcza” opisała sprawę rehabilitanta, który w swoich mediach społecznościowych informował, ze zajmuje się rehabilitacją kręgosłupa pomaga też pacjentom mającym problemy z chodzeniem.
Fiskus wysłał mu list o następującej treści: „Urząd Skarbowy ma wiedzę o Pana działalności. Powinien Pan zarejestrować działalność gospodarczą i wywiązywać się z obowiązków podatkowych”.
Niby każdy ma prawo sprzedawać swoje rzeczy sporadycznie bez odprowadzania podatku (np. używane ubranka po dzieciach), tylko trudno powiedzieć, gdzie urzędnicy widzą granicę pomiędzy „sporadycznie” a częstotliwością, która wymaga rejestracji.
Choć dziś nazywa się to podatkiem, to w rzeczywistości jest to zwykłe złodziejstwo połączone z inwigilacją. Złodziejstwo podwójne, bo „podatek” trzeba było płacić przy zakupie danej rzeczy, a teraz płaci się go znów przy sprzedaży. Inwigilacją natomiast śmiało można nazwać przenikanie urzędników do prywatnych grup w mediach społecznościowych.