„U progu Wolności” po 33 latach

Janusz Korwin-Mikke
Janusz Korwin-Mikke. Foto: PAP
REKLAMA

Przeczytałem napisane „U progu Wolności” – i mój pierwszy odruch: „To całe pokolenie – czy młodzi ludzie są w stanie przeczytać tekst liczący 22 tys. znaków?”. Niedawno przy dyskusji w Sieci (ale wewnątrzpartyjnej) o podatkach powiedziałem ze zdumieniem: „Ale o czym mówimy? Przecież ja to wszystko wyjaśniłem w książce o podatkach!”. Po chwili ciszy jeden z dyskutantów powiedział: „Panie Prezesie – kto dzisiaj czyta książki?!?”. Przestawiam się na przekazywanie Prawdy o Świecie przez Tik-Tok…

Tak – tekst jest aktualny. Zawiera liczne ostrzeżenia. Tylko tytuł jest zły: Próg Wolności przekroczyliśmy w 1988 roku – zgodnie z postulatem śp. Stefana Kisielewskiego: „Wziąć za pysk – i wprowadzić liberalizm!”. Liberalizm wprowadzała pomalutku, konserwatywnie PZPR, po „Ustawie Wilczka” poszłaby pewno przez prywatyzację w stronę ideału. To zrobił w Chinach śp. Xiǎo-Píng Dèng. U nas śp. gen.Wojciech Jaruzelski prowadził kraj niepewnie, nie podejmował decyzyj – być może nie umiał przełamać oporu otoczenia, ale najprawdopodobniej po prostu nie znał się na polityce i gospodarce. W efekcie przekazał władzę siłom Lewicy, które odwróciły kierunek zmian.

REKLAMA

Przekroczyliśmy Próg Wolności… w drugą stronę. Już po pięciu latach na propozycję przywrócenia Ustawy Wilczka biurokraci z trudno skrywanym tryumfem odpowiadali: „Dziś to już jest niemożliwe”. Związek zawodowy jest zawsze siłą lewicową – choć, oczywiście, natężenie lewicowości jest różne: np. amerykański AFL-CIO czy p.Wiluś Clinton w USA jest lewicowy – dla Europejczyka to niemal Prawica…

Tu przechodzimy do tematu, który 33 lata temu pominąłem przy wyliczaniu różnic między Prawicą i Lewicą. Otóż Lewica opiera cię na Człowiekach Pracy. Dba o ich dobrobyt. Natomiast Prawica dba o Konsumenta, czyli Człowieka Po Pracy.

Ci dwaj ludzie to dr. Jekyll i Mr. Hyde. Mieszkają w jednym człowieku – ale mają sprzeczne interesy gospodarcze. Ludź Pracy chce, by towary mogły być robione byle jak – i by były możliwie drogie; Człowiek Konsumpcji ma preferencje dokładnie odwrotne. Niestety: rządzi Lewica, więc dominują wartości Ludziów Pracy – co jest tragedią dla gospodarki.

Lewica kupuje ludzi na pęczki: jakieś preferencje dla maszynistów kolejowych lub dla producentów buraków cukrowych. Prawica mówi: „Żadnych preferencyj dla żadnych grup!”. Najdosadniej ujęła to śp. Małgorzata Thatcherowa: „Istnieją Jednostki, Rodziny i Narody; żadne Grupy Społeczne NIE ISTNIEJĄ”. Prawica nikomu nic nie daje – tylko obniża podatki. W wyniku tego spadają ceny – na czym po równo korzystają WSZYSCY, z dziećmi i emerytami włącznie.

Przejdźmy do polityki. 33 lata temu pisałem o roli doboru naturalnego i o tym, że sprawy płci są znacznie ważniejsze od gospodarki. Nie byłem świadom tego, co wtedy zaczęło się wykluwać. Nie czuje się więc winny, że tego nie przewidziałem.

Z zupełnie niezrozumiałych powodów, nieoczekiwanie, politycznego znaczenia zaczęła nabierać „trzecia płeć”. Być może powinienem był zwrócić uwagę na obserwację śp. prof. Konrada Lorenza, etologa, laureata Nobla – o gąsiorach. Jeśli w stadzie znajdą się dwa homo-gąsiory (tak, homoseksualizm występuje u zwierząt), to błyskawicznie obejmują przywództwo w stadzie – bo pary gąsior-gęś nie są w stanie się im przeciwstawić. Podejrzewam, że homo-ideolodzy też to przeczytali – i wyciągnęli z tego wnioski.

W wyniku działań, na których opis nie ma tu miejsca, ruch (tfu!) „gejowski” zaczął coraz wyraźniej dominować w polityce – wyłamując się spod reguły thatcherowskiej. Jest tu pewien podkład biologiczny: dzięki postępowi techniki single są w stanie wychować dziecko bez pomocy partnera. To jednak zdecydowanie za mało, by wyjaśnić to zjawisko.

Homosie nie tworzyli nigdy zwartego środowiska – choć potrafili się rozpoznawać. W którymś momencie doszło do fuzji ruchów świadomych homosiów – czyli (tfu!) „gejów” z marksistami. I (tfu!) „geje” zostali czołową siłą ruchów lewicowych, dążących do opanowania świata.

Wspomniany już przeze mnie układ „5 Oczu” jest zapewne tylko fragmentem wielkiej układanki, starannie zaplanowanej. Przypomnę więc, że „5 Oczu” to ścisłe tajne porozumienie wywiadów UK, USA, Kanady, Australii i Nowej Zelandii, działające od 1946 roku, dopiero niedawno ujawnione. Stawiam hipotezę, że któregoś dnia jakiś brytyjski lord o tych właśnie skłonnościach zajął prominentne stanowisko w strukturach jednego z tych wywiadów – i ostrożną polityką doprowadził do obsadzenia ich swoimi ludźmi. W warunkach absolutnej tajności i dyskrecji oraz braku wszelkiej praktycznie kontroli (np. premier Dominium Australii dowiedział się o jego istnieniu w 1996 roku!!!) lobby homoseksualne uzyskało ogromny wpływa na świat d***kratyczny, gdzie praktycznie nie ma żadnej kontroli nad służbami specjalnymi. Sądzić należy, że „5 Eyes” ma wpływy rozciągające się daleko poza świat anglo-saski. Jak daleko? Nie wiemy.

W każdym razie: nie ulega dla mnie wątpliwości, że to te grupy stoją za nagłymi i ręcznie sterowanymi przemianami w świecie Anglo-Socu (ciekawe, jak przyjąłby Orwell informacje, że Jego wizja sprawdza się w ten zboczony sposób?), to one stoją też za atakiem na Rosję – bo monarchie i dyktatury trudniej jest opanować od środka. Nie oznacza to, że „5 Eyes” powiązana jest z inną grupą – czyli z miliarderami pragnącymi Dobra Ludzkości na sposób lewicowy definiowalnego?

Tak więc: Lewica dawno by już przegrała, gdyby nie potężny, nieźle zorganizowany ruch oparty o (tfu!) „gejów”. Ale dobrze przynajmniej, że wiemy, że mamy jasno zdefiniowanego przeciwnika, który nie dba o „prawa homosiów”, tylko o zdobycie władzy nad światem.

Jest, oczywiście, pytaniem, czy ruch (tfu!) „gejowski” jest narzędziem w rękach Lewicy – czy też przeciwnie: Lewica dostarczyła spiskowcom form organizacyjnych i masy naiwnych ochotników. Być może jest to po prostu symbioza. Homosie pomogli Lewicy podczas rewolucji „październikowej” – i szybko przekonali się, że popełnili potworny błąd.

U progu wolności

REKLAMA