Echa wypadku na A1 i ograniczenie prędkości. Sommer OSTRO do Stanowskiego: Straszna jest ta mentalność niewolnika

Tomasz Sommer i Krzysztof Stanowski.
Tomasz Sommer i Krzysztof Stanowski. / Fot. PAP/kolaż
REKLAMA

W związku z głośnym i tragicznym wypadkiem na autostradzie A1, w przestrzeni publicznej wraca temat ograniczeń prędkości dla samochodów. Krzysztof Stanowski uważa, że kwestią czasu jest mocniejsze uregulowanie przepisów i fabryczne blokady prędkości. Przedstawiciele środowisk wolnościowych kontrują, że nie powinno być żadnych ograniczeń.

Przypomnijmy, że do tragicznego wypadku na A1 doszło 16 września. Samochód kia stanął w płomieniach – zginęła trzyosobowa rodzina, w tym 5-letnie dziecko.

REKLAMA

Śledczy początkowo skłaniali się ku wersji, że kierowca samochodu marki kia stracił panowanie i uderzył w barierki. W sieci zaczęło jednak pojawiać się coraz więcej nagrań z wideorejestratorów. Widać na nich, że wcześniej w auto uderzyło rozpędzone bmw.

Zaczęły się spekulacje i domysły, dlaczego śledczy nie brali początkowo pod uwagę, że sprawcą tragicznego wypadku był kierowca bmw. Gdy tematu nie udało się wyciszyć, organy ścigania przyznały, że teraz rozpatrują także inne wersje przyczyn tragicznego wypadku. Wiadomo już, że bmw poruszało się z prędkością 253 km/h – tak wynika z pamięci zapisu elektronicznego w bmw.

Na kanwie tego wypadku Krzysztof Stanowski twierdzi, że kwestią czasu są fabryczne blokady prędkości w samochodach.

„Kiedyś dojdzie do tego, że samochody będą mogły jechać maks. 160. Nasze pokolenie będzie się temu dziwić, niektórzy będą protestować, młodsi wzruszą ramionami (bo i tak nie beda kierować, samochody będą jeździć same). Gdyby podejść do tego na chłodno, nie ma żadnego uzasadnienia dla większych możliwości aut. Oczywiście zdarzyło mi się jechać szybciej, ale w sumie nie znalazłbym mocnych argumentów, aby robić dramę o takie obostrzenia” – napisał Stanowski.

Z takim podejściem nie zgadza się Tomasz Sommer, który nazwał Stanowskiego „mentalnym niewolnikiem”. Redaktor naczelny „Najwyższego Czasu!” przypomina, że w Niemczech nie ma ograniczeń prędkości na autostradach (poza niektórymi fragmentami), co nie równa się większej liczbie wypadków.

„Straszna jest ta mentalność niewolnika u Stanowskiego. On nie rozumie, że nikt nikomu nie ma prawa niczego zakazywać, jeśli to coś nie jest szkodliwe. Tymczasem prędkość nie jest szkodliwa, gdy jest dostosowana do drogi, co pokazuje przypadek Niemiec, gdzie nie ma MAKSYMALNEJ prędkości a wypadków jest mało. Ale Stanowscy nie są w stanie tego zrozumieć. Bo to przeczy ich przesądom. A zamordystycznych przesądów trzeba bronić jak socjalizmu” – odpisał Stanowskiemu Sommer.

„Nie można nikogo karać za coś, co nikomu nie szkodzi. Ograniczenia prędkości powinny pełnić jedynie funkcję informacyjną. Precz z mandatami za przekraczanie prędkości!” – dorzucił swoje zdanie w temacie redaktor portalu NCZAS.COM Radosław Piwowarczyk.

Nie wszyscy są jednak przekonani do wolnościowych rozwiązań na drogach. Niektórzy argumentują, że przecież gdyby nie jazda ponad 250 km/h, trzyosobowa rodzina najpewniej nadal by żyła.

Sommer odpowiada, że nie można rozszerzać winy na całe społeczeństwo za błędy jednostki.

„To nie jest powód by karać kogokolwiek z wyjątkiem sprawcy tego zdarzenia. Tak trudno to zrozumieć? Rozszerzanie winy na całe społeczeństwo za wypadek to dokładnie to samo, co rozszerzanie winy na wszystkich burżujów za wyzysk w jednej fabryce, albo na wszystkich Żydów za wyczyny Epsteina i Madoffa. Stanowscy, rozumieta w końcu?” – pyta.

REKLAMA