Poszukiwany Sebastian Majtczak, za którym list gończy wystawiono po śmiertelnym wypadku na autostradzie A1, tuż przed zdarzeniem zakupił spółkę w Berlinie – takie ustalenia przedstawiła Wirtualna Polska. Majtczak, urodzony w 1991 roku w niemieckim Bonn, posiada również niemieckie obywatelstwo, co wynika z dokumentów Krajowego Rejestru Sądownictwa.
Informacje sugerują, że tuż przed wypadkiem zakupił martwą spółkę w Berlinie za 3 tys. euro. Transakcję oficjalnie zarejestrowano 20 września, czyli już po tragicznym wydarzeniu. Dokonano jej jednak tuż przed wypadkiem – tak mówią Wirtualnej Polsce osoby, które były przy transakcji.
Majtczak szybko zmienił nazwę spółki na coś zbliżonego do nazwy swojej firmy w Polsce, zajmującej się handlem i produkcją kawy w Łodzi.
Gdzie jest Majtczak?
Według ustaleń Onetu, Majtczak tuż po wypadku na autostradzie A1 wyjechał do Niemiec. W ostatni piątek września, czyli w dniu, w którym oficjalnie wystawiono za nim list gończy, opuścił jednak Europę. Nieoficjalnie mówi się, że poleciał do Dominikany, z którą Polska nie ma umowy o ekstradycję.
Prokuratura wystawiła list gończy w piątek, a Majtczakowi postawiono zarzuty związane ze śmiertelnym wypadkiem na autostradzie A1 w miejscowości Sierosław, który miał miejsce 16 września. Samochód kia stanął w płomieniach – zginęła trzyosobowa rodzina, w tym 5-letnie dziecko.
Śledczy początkowo skłaniali się ku wersji, że kierowca samochodu marki kia stracił panowanie i uderzył w barierki. Początkowo służby informowały o dwóch pojazdach biorących udział w wypadku, ale w późniejszym komunikacie policyjnym o bmw, prowadzonym przez Majtczaka, nie wspomniano.
W sieci zaczęło jednak pojawiać się coraz więcej nagrań z wideorejestratorów. Widać na nich, że to właśnie rozpędzone bmw uderzyło w samochód, którym podróżowała trzyosobowa rodzina. I dopiero potem kia stanęła w płomieniach.
Zaczęły się spekulacje i domysły, dlaczego śledczy początkowo nie brali pod uwagę, że sprawcą tragicznego wypadku był kierowca bmw. Pojawiły się spekulacje, że Majtczak ma dość silne „plecy”. Niedawno policja dolała jedynie oliwy do ognia, gdy wydała oświadczenie, w którym poinformowała, że Majtczak nie pracuje w policji, ani nie ma ojca policjanta. Do innych plotek państwowa instytucja już się nie odniosła.
Ostatecznie organy ścigania przyznały, że teraz rozpatrują biorą pod uwagę wersję, że do tragicznego wypadku przyczynił się 32-letni Majtczak. Wiadomo już, że bmw poruszało się z prędkością 253 km/h – tak wynika z pamięci zapisu elektronicznego w samochodzie.