Notowania francuskich socjalistów lecą na łeb na szyję. Kolejne afery ukazują prawdziwe oblicze lewicy

REKLAMA

Po 11 miesiącach rządów socjalistów we Francji sprawdzają się najczarniejsze scenariusze przewidywalnych wizji ich pomysłów. Rośnie bezrobocie i deficyt, krajem wstrząsają afery korupcyjne, spada produkcja i optymizm społeczny.
Rząd tymczasem może pochwalić się jedynie sukcesami wprowadzania „społecznego postępu”…

Po roku okazuje się, że gospodarcze obietnice socjalistycznego prezydenta Francji były jedynie pobożnymi życzeniami. Zamiast wizji „przykładowej Republiki” mamy afery, o jakich centroprawicy nawet się nie śniło. Najbardziej spektakularną sprawą jest tu tzw. afera Cahuzaca, zdymisjowanego już ministra budżetu. Pisano o niej nawet w Polsce, ale sprawę warto przypomnieć. Hieronim Cahuzac zaczynał jako kardiolog, ale uznał, że większe pieniądze przynosi chirurgia estetyczna. Razem z żoną-dermatologiem założył tego typu klinikę. Rozwiedli się w roku 2011, by nie płacić podatku od tzw. wielkich fortun. Cahuzac doradzał także firmom farmaceutycznym. Przy okazji robił karierę w Partii Socjalistycznej (deputowany, doradca ministerstwa zdrowia…) Partyjni towarzysze poznali się jednak na jego prawdziwym talencie, czyli smykałce do pieniędzy i został on skarbnikiem najpierw kampanii wyborczej zapomnianego już trochę Jospina (przegrał w pierwszej rundzie z Le Penem), a ostatnio samego Hollande’a. Kiedy sprawdził się w tej roli, zaproponowano mu ministerstwo budżetu. W ten sposób socjaliści ukręcili sobie jednak bicz na własną skórę… Okazało się, że nasz spryciarz wyuczył się polityki finansowej, ukrywając przed fiskusem swoje dochody osobiste. Na miejscu socjalistów tłumaczyłbym się, że do łapania oszustów najlepszy jest właśnie oszust, ale obłudna lewica stara się wmawiać Francuzom, że był to tylko wypadek przy pracy i teraz to dopiero oczyszczą świat polityki, ostrzej skontrolują administrację, zaostrzą kary za oszustwa fiskalne, zlikwidują na całym świecie podatkowe raje i przywrócą w partii „autorytety republikańskie”.

REKLAMA

Jednak publikowane obecnie zdjęcia ministra Cahuzaca przemawiającego jeszcze w listopadzie ub. roku na jakimś kongresie poświęconym „walce z korupcją” muszą budzić uśmiech politowania nad antykorupcyjnymi nadziejami towarzyszy…

Cahuzac miał dbać o francuski budżet, a okazało się, że przez lata starał się unikać jego zasilania swoimi dochodami. Pierwsze informacje mówiły, że ukrył w bankach Szwajcarii 600 tysięcy euro. Kiedy Francja za czasów Sarkozy’ego przystąpiła do szukania kont swoich obywateli za granicą, Cahuzac uciekł z pieniędzmi ulokowanymi w alpejskim raju do Singapuru. Zachować się miały nawet nagrania, na których przyszły minister budżetu irytuje się, że transfer idzie zbyt wolno i francuscy śledczy mogą wpaść na trop jego konta. Kiedy sprawa się ostatecznie wydała w tym roku, poza rozsyłaniem SMS-ów ze słowem pardon Cahuzac obiecał sprowadzić pieniądze do Francji i zaległe podatki zapłacić. Z tym, że ostatnio okazało się, iż wcale nie musi tu chodzić o owe 600 tysięcy, ale o sumę… 15 milionów euro. O takiej kwocie mówią bowiem dane uzyskane przez Paryż tylko ze szwajcarskiego banku Reyl. Cahuzac nawet obiecując zadośćuczynienie budżetowi, zdaje się dalej go oszukiwać…

Na razie w ramach kar dla byłego ministra Partia Socjalistyczna wydaliła go ze swoich szeregów. Cahuzac został także usunięty z loży masońskiej Wielkiego Wschodu. Przekonywanie, że chodziło tu o jedną „czarną owcę”, jednak się nie udaje. Z owych owiec robi się bowiem całe stado. Coraz częściej padają pytania o rolę ministra gospodarki i finansów Piotra Moskoviciego w próbie ukrywania oszustw Cahuzaca. Przypomina się nazwiska takich aferzystów jak DSK,
deputowany z Nord-Pas-de-Calais (socjalista polskiego pochodzenia) Kucheida, członek „różowej mafii” i mer Hénin-Beaumont – Gerard Dalongeville, „zielona radna” i zastępczyni mera XIII dzielnicy Paryża – Florencja Lamblin (również pranie pieniędzy w Szwajcarii) czy socjalistyczna deputowana z Marsylii (także wysokiej rangi masonka) Sylwii Andrieux – machlojki z subwencjami dla regionu.

Panikę w Pałacu Elizejskim wywołały także doniesienia, że konto w Szwajcarii mógł mieć były premier, a obecny szef MSZ Fabius (na razie „Libération” za swoje doniesienia na ten temat przeprasza). Jeśli do afer dorzucić złą sytuację gospodarczą, to nic dziwnego, że lewicowy rząd bije rekordy niepopularności.

Prezydent Hollande w wystąpieniu telewizyjnym 28 marca stwierdził co prawda, że w tym roku nastąpi wzrost gospodarczy o 0,8 proc., ale już np. Bruksela uważa, że są to dane mocno zawyżone i będzie dobrze, jeśli wzrost wyniesie… 0,1 procent. Bez pracy pozostaje w tej chwili ponad 4 mln Francuzów. Francuski Instytut Statystyki i Analiz Ekonomicznych (INSEE) poinformował 29 marca, że deficyt publiczny został zmniejszony z 5,3 proc. PKB w 2011 roku do 4,8 proc. w 2012 roku. Rząd liczył jednak na 4,5 procent. Nowy rekord pobiło za to zadłużenie państwa, które wyniosło 1833,8 miliarda euro, czyli 90,2 proc. całego PKB (planowano 89,9 proc.). Fiaskiem okazała się socjalistyczna polityka fiskalna. Pomysł opodatkowania do 75 proc. dochodów ludzi najbogatszych przyniósł może efekt propagandowy, ale i tak najgłośniej było o „wielkich ucieczkach”, za którymi szedł wielki odpływ kapitałów i zablokowanie inwestycji zagranicznych. Po 11 miesiącach rządzenia prezydentowi ufa jeszcze 27 proc. Francuzów. 67 proc. nie ma już złudzeń. Jest to najgorszy wynik sondażowy w historii prezydentury V Republiki i przykład prawdziwych możliwości socjalistów!

REKLAMA