Tak ściemnia PiS! Wilk ujawnia: „To największa hipokryzja. Symbolicznie obniża PIT i jednocześnie dowala gdzie się da”

Poseł Jacek Wilk i premier Mateusz Morawiecki. / fot. Facebook / YouTube/wPolsce
Poseł Jacek Wilk i premier Mateusz Morawiecki. / fot. Facebook / YouTube/wPolsce
REKLAMA

Rząd Prawa i Sprawiedliwości dokonał rzeczy niezwykłej jak na siebie, czyli obniżył podatek PIT. Wprawdzie niewiele, bo o 1 proc., ale lepszy rydz niż nic. Jacek Wilk z Konfederacji zauważa jednak, że nie ma nic za darmo i traktuje to wyłącznie jako pijarową zagrywkę.

Od 1 października 2019 roku stawka podatku PIT spadnie z 18 do 17 proc. Na ostatnim posiedzeniu Sejmu głosowany był projekt obniżenia podatku. Przedstawiciele tworzący koło poselskie Konfederacji byli w tej kwestii podzieleni.

REKLAMA

Paweł Skutecki oraz Robert Majka zagłosowali „za” obniżeniem podatku, natomiast Jacek Wilk oraz Robert Winnicki wstrzymali się od głosu.

Wilk wytłumaczył, dlaczego zdecydował się na taki krok. – To największa hipokryzja podatkowa, jaką PiS zrobił do tej pory. Symboliczne obniża PIT i jednocześnie dowala gdzie się da radykalnie zwiększonym najgorszym podatkiem – ZUSem (vide np: zniesienie limitu składek) – napisał poseł.

I rzeczywiście, prawdziwą ofensywę podatkową PiS szykuje dopiero po wyborach. Z jednej strony chwali się „sukcesem” w postaci obniżenia podatku PIT, z drugiej sięgnie głęboko do kieszeni Polaków w inny sposób. Zmiany dotyczą przede wszystkim ZUS-u.

Według obecnych przepisów składki ZUS nie obowiązują studentów i uczniów przed ukończeniem 26. roku życia. Dla pozostałych pracujących na umowie zlecenie (lub kilku), składki płatne są tylko do osiągnięcia ustawowo minimalnej pensji (aktualnie 2250 złotych brutto), w związku z czym do ZUS-u trafia 219 złotych. Powyżej tej kwoty ubezpieczenie społeczne nie jest już obligatoryjne, ale może być dobrowolne.

W przypadku umów o dzieło płaci się jedynie podatek dochodowy. Zarówno składki na ubezpieczenie zdrowotne, jak i społeczne są dobrowolne. Po nowych rozporządzaniach płacić będą wszyscy pod przymusem, co odbije się po prostu na niższych pensjach wypłacanych „na rękę”. Finalnie do kieszeni Polaków trafi 3-4 mld złotych rocznie mniej.

To jednak nie jedyne zmiany, jakie szykują się w składkach dla ZUS-u. Dla zatrudnionych na umową o pracę aktualnie obowiązuje limit, w ramach którego składki płaci się tylko od zarobków w wysokości do ok. 8 tys złotych na rękę miesięcznie. Jeśli ktoś zarabia powyżej tej kwoty, jest zwolniony z dodatkowego opodatkowania. To również ma się zmienić – opodatkowana będzie całkowita kwota.

REKLAMA