
Rząd Prawa i Sprawiedliwości dokonał rzeczy niezwykłej jak na siebie, czyli obniżył podatek PIT. Wprawdzie niewiele, bo o 1 proc., ale lepszy rydz niż nic. Jacek Wilk z Konfederacji zauważa jednak, że nie ma nic za darmo i traktuje to wyłącznie jako pijarową zagrywkę.
Od 1 października 2019 roku stawka podatku PIT spadnie z 18 do 17 proc. Na ostatnim posiedzeniu Sejmu głosowany był projekt obniżenia podatku. Przedstawiciele tworzący koło poselskie Konfederacji byli w tej kwestii podzieleni.
Paweł Skutecki oraz Robert Majka zagłosowali „za” obniżeniem podatku, natomiast Jacek Wilk oraz Robert Winnicki wstrzymali się od głosu.
Wilk wytłumaczył, dlaczego zdecydował się na taki krok. – To największa hipokryzja podatkowa, jaką PiS zrobił do tej pory. Symboliczne obniża PIT i jednocześnie dowala gdzie się da radykalnie zwiększonym najgorszym podatkiem – ZUSem (vide np: zniesienie limitu składek) – napisał poseł.
To największa hipokryzja podatkowa, jaką PiS zrobił do tej pory. Symboliczne obniża PIT i jednocześnie dowala gdzie się da radykalnie zwiększonym najgorszym podatkiem – ZUSem (vide np: zniesienie limitu składek).
Trzeba czytać ustawy, a nie łykac jak kaczka pisowską propagandę.
— Jacek Wilk (@JacekWilkPL) September 1, 2019
I rzeczywiście, prawdziwą ofensywę podatkową PiS szykuje dopiero po wyborach. Z jednej strony chwali się „sukcesem” w postaci obniżenia podatku PIT, z drugiej sięgnie głęboko do kieszeni Polaków w inny sposób. Zmiany dotyczą przede wszystkim ZUS-u.
Według obecnych przepisów składki ZUS nie obowiązują studentów i uczniów przed ukończeniem 26. roku życia. Dla pozostałych pracujących na umowie zlecenie (lub kilku), składki płatne są tylko do osiągnięcia ustawowo minimalnej pensji (aktualnie 2250 złotych brutto), w związku z czym do ZUS-u trafia 219 złotych. Powyżej tej kwoty ubezpieczenie społeczne nie jest już obligatoryjne, ale może być dobrowolne.
W przypadku umów o dzieło płaci się jedynie podatek dochodowy. Zarówno składki na ubezpieczenie zdrowotne, jak i społeczne są dobrowolne. Po nowych rozporządzaniach płacić będą wszyscy pod przymusem, co odbije się po prostu na niższych pensjach wypłacanych „na rękę”. Finalnie do kieszeni Polaków trafi 3-4 mld złotych rocznie mniej.
To jednak nie jedyne zmiany, jakie szykują się w składkach dla ZUS-u. Dla zatrudnionych na umową o pracę aktualnie obowiązuje limit, w ramach którego składki płaci się tylko od zarobków w wysokości do ok. 8 tys złotych na rękę miesięcznie. Jeśli ktoś zarabia powyżej tej kwoty, jest zwolniony z dodatkowego opodatkowania. To również ma się zmienić – opodatkowana będzie całkowita kwota.