Kamienica Mariana Banasia w Krakowie została wyremontowana za unijną dotację. Otrzymał ją syn prezesa NIK-u na stworzenie centrum szkoleniowo-hotelowego. Finalnie w budynku funkcjonowały „pokoje na godziny”.
W wartej miliony kamienicy Banasia na krakowskim Podgórzu, której formalnie prezes NIK był właścicielem do 17 sierpnia 2019 roku, wciąż wisi tabliczka informująca o przyznaniu środków unijnych na centrum szkoleniowo-hotelowe.
Spółka należąca do syna Jakuba Banasia otrzymała w 2006 roku 62 tysiące dotacji z Unii Europejskiej na remont budynku. Część projektu dofinansował również budżet państwa, a całość kosztowała 165 tys. zł. Spółka Banasia wyłożyła na rewitalizację jedynie 64 tys. zł – ustalili dziennikarze „Rzeczpospolitej”.
Jak wynika z dokumentów, z dotacji unijnej sfinansowany został m.in. zakup komputera z programem miksującym dźwięk, kamera cyfrowa, mikrofony bezprzewodowe, niszczarki, telewizor czy telefony. Zainwestowano też w wyposażenie gastronomiczne – lodówki, popielniczki i wózek kelnerski.
Najwięcej kosztowało wyposażenie pokoi gościnnych. Kupiono łóżka, meble, krzesła i komplety pościeli za 68 tys. zł.
Syn Mariana Banasia do dzisiaj milczy. Nie wiadomo więc, czy centrum w ogóle zaczęło funkcjonować. Jak wskazują autorzy tekstu w „Rzeczpospolitej”, w internecie nie ma nawet śladu działalności po rzekomym centrum szkoleniowo-hotelowym.
Wiadomo natomiast, że w ostatnich miesiącach w kamienicy funkcjonowały „pokoje na godziny”, którymi zarządzał krakowski półświatek. Marian Banaś twierdzi, że nic nie wiedział o działalności, która odbywała się w jego kamienicy.
Utrzymuje również, że nie zna Janusza i Wiesława K., prowadzących pod jego dachem interesy. W materiale „Superwizjera” wyemitowanym na antenie TVN słyszymy jednak, jak jeden z nich dzwoni na telefon komórkowy Banasia i jest z nim na „Ty”.
Banaś, jako prezes Najwyższej Izby Kontroli, od kilkunastu dni przebywa na bezpłatnym urlopie. Sprawę mają zbadać służby.
Źródło: Rzeczpospolita/Nczas.com