
Najnowszy wynalazek Warszawy to plaża bez piasku. Projekt powstał w ramach budżetu partycypacyjnego, na który zrzucają się wszyscy mieszkańcy. Za tę polską myśl inżynieryjną zapłacono jedynie 102 tysiące złotych. Oto absurdy budżetu obywatelskiego w praktyce.
W stolicy nad Wisłą powstało nowe miejsce do relaksu, szumnie zwane plażą. Mieszkańcy warszawskiej dzielnicy Białołęka przecierają jednak oczy ze zdumienia, bo z plażą nie ma to wiele wspólnego.
Zwycięski projekt zgłosili sami mieszkańcy w ramach budżetu partycypacyjnego. W 2018 roku zagłosowało na niego 1018 osób (1/4 głosujących).
Finalnie „za stówkę” (102 tys. zł) zamontowano kilka drewnianych obiektów. Miasto miało czas na zrealizowanie inwestycji do końca 2019 roku, ale jeszcze w listopadzie kompletnie nic się nie działo. Ostatecznie zmieniono lokalizację, bo na poprzednią nie zgodził się Zarząd Zieleni. Naprędce postawiono m.in. grilla, zjeżdżalnię, drewniany statek, szałas oraz kilka ławek.
Jeśli ktoś – całkiem logicznie – myślał, że to dopiero część inwestycji zwanej plażą, a jej najważniejszy element, czyli piasek zostanie dosypany później, to niestety jest w błędzie.
„W opisie projektu nie było informacji o wysypaniu piasku, dlatego w ramach realizacji go z budżetu partycypacyjnego, teren pozostanie zachowany w takiej formie w jakiej jest teraz” – poinformowano.
A „taką formę” można zobaczyć na poniższych obrazkach. Dobrze, że chociaż przewidziano piasek na boisko do siatkówki plażowej (bo siatki już nie).
🙈 mieszkam blisko i z tego widzę to 100 tyś kosztowały 2 wywrotki piasku, stół i 2 ławki i kilka patyków… 🙈 poza tym żadnej zmiany nie widzę…
— bez_nicku (@Bez_nicku_) January 2, 2020
To oczywiście nie jedyne absurdy budżetu obywatelskiego, jakie nasz piękny kraj widział. Na przykład w Gdyni postawiono pięć miejskich hamaków za jedyne 125 tys. zł. W Katowicach z kolei wybudowano skatepark, po którym nie da się za bardzo jeździć.