„Ksiądz” z nieistniejącego zakonu legalizował imigrantom pobyt w Polsce [VIDEO]

"Ksiądz" Leonard Kokosa. Foto: YouTube/Wprost
"Ksiądz" Leonard Kokosa. Foto: YouTube/Wprost
REKLAMA

Ksiądz, który nie jest księdzem, inkasował od imigrantów 1,5 tys. euro za legalizację pobytu w Polsce. Wpisywał ich na listę członków zakonu, który nie istnieje. Powoływał się przy tym na wpływy w Mazowieckim Urzędzie Wojewódzkim. Kiedyś zajmował się m.in. bioenergoterapią.

Mężczyzna przedstawiał się imigrantom jako o. Leonard Kokosa. Miał być rzekomo prowincjałem Zakonu św. Jana Jerozolimskiego. W zamian za 1,5 tys. euro, pomagał obcokrajowcom zalegalizować pobyt. „Ksiądz” czynił z nich braci i siostry zakonne lub studentów seminarium duchownego na wydziale etyki chrześcijańskiej instytutu zakonu. Wręczał im także legitymację studencką z pięcioletnim okresem ważności.

Kiedyś go spytałam, co mam mówić, gdyby ktoś prosił o odpowiedź, co tak dokładnie studiuję. Kazał mówić, że uczę się o różnicach między prawosławiem a katolicyzmem – mówi 22-letnia Tatiana z Białorusi.

REKLAMA

W roku akademickim 2017/2018 kształciło się w Seminarium 39 alumnów, w tym 12 z Ukrainy, 2 z Rosji, 2 z Czech, 14 z Kirgistanu, 1 z Uzbekistanu oraz 7 Wietnamczyków i Chińczyk. W roku akademickim 2019/2020 rozpoczęło naukę łącznie 47 chrześcijan. Modlimy się o kolejne powołania – czytamy na stronie internetowej joannitów.

Wskazane seminarium pozostaje poza systemem szkolnictwa wyższego i nauki oraz poza nadzorem ministra. Nie jest również wpisane do Systemu informacji o nauce i szkolnictwie wyższym POL-on – komentuje ministerstwo nauki. Z kolei MSWiA przypomina, że od 2011 roku zakon joannitów nie widnieje w spisie Kościołów i innych związków wyznaniowych.

Kim jest Kokosa

O. Leonard to tak naprawdę Lech Kokosa. Imigrantom mówił, że ma duże wpływy w Mazowieckim Urzędzie Wojewódzkim. Ma znać się z dyrektor Wydziału Spraw Cudzoziemców, Agatą Ewertyńską. Ta jednak zaprzecza i mówi, że w ogóle nie zna tego człowieka.

Dyrektor cała sytuacja jednak nie dziwi. Mówi, że wiele przedstawicieli firm pośredniczących w legalizacji pobytu dla cudzoziemców twierdzi, że ją zna. Powoływanie się na znajomość z dyrektorem Wydziału Spraw Cudzoziemców ma przyciągnąć klientów – zaznacza „Wprost”.

Opowiedziała także historię o tym, jak pełnomocnicy stojący z imigrantami mówią do niej „dzień dobry pani dyrektor”. W ten sposób wzbudzają zaufanie w swoich klientach.

Może zabrzmi to niegrzecznie, ale przestałam już komukolwiek odpowiadać na dzień dobry, żeby się nie spoufalać – zaznacza Ewertyńska. Zapowiedziała też poinformowanie o sprawie Straży Granicznej.

Zawieszony bioenergoterapeuta

Lech Kokosa wcześniej był „księdzem” Kościoła polskokatolickiego (niezwiązanego z Kościołem rzymskokatolickim w żaden sposób, poza nazwą). „Święcenia” przyjął w 1971 roku. W latach 70-tych został skierowany na posługę do Berlina Zachodniego. Potem wyjechał do Nowego Jorku.

Rzecznik prasowy Kościoła polskokatolickiego Jerzy Bajorek mówi, że „został zawieszony tuż po powrocie ze Stanów, gdzie pracował w Polskim Narodowym Kościele Katolickim”

Kokosa zajmował się potem bioenergoterapią, zielarstwem i uzdrawianiem „Bożą miłością”.

Źródło: wprost.pl

REKLAMA