Siedem tygodni odcięty od świata. Bartosz Bereszyński wspomina dramatyczną walkę z koronawiruem

Bartosz Bereszyński.
Fot.: Bartosz Bereszyński Instagram
REKLAMA

– Ciężko było przetrwać to psychicznie. Przez siedem tygodni nie wyszliśmy z mieszkania nawet na metr – opowiada w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” Bartosz Bereszyński. Reprezentant Polski jako jeden z kilku piłkarzy Sampdorii Genua był zarażony koronawirusem SARS-CoV-2.

Koronawirusa w organizmie Polaka wykryto już na początku marca. Dopiero w miniony czwartek, 23 kwietnia, otrzymał po raz drugi negatywny wynik testu i został uznany za zdrowego. Media wprawdzie w międzyczasie, już pod koniec marca informowały, że wygrał walkę z Covid-19, ale nie było to prawdą. Bereszyński nie mógł tego sprostować, bo – jak wszyscy piłkarze – miał od klubu zakaz udzielania się w mediach.

Jak wspomina, pod względem zdrowotnym pierwsze dwa tygodnie były trudniejsze, ale ogólnie Covid-19 przechodził bezobjawowo. Znacznie ciężej było przetrwać ten czas psychicznie. Przez siedem tygodni rodzina Bereszyńskiego była zamknięta w domu.

REKLAMA

Nie mogliśmy wykonywać nawet prostych czynności. Problem stanowiło choćby wyniesienie śmieci. Mamy dwuletnie dziecko, więc w domu gromadzi się bardzo dużo odpadów, ale nie mogliśmy ich usunąć. Gromadziliśmy worki na balkonie, co kilka dni ktoś z klubu przyjeżdżał, pomagał. Sampdoria (klub Polaka – red.) we wszystkim nas wspierała – mówi w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.

Naprawdę nie jest łatwo spędzić kilkadziesiąt dni na kilkudziesięciu metrach kwadratowych, szczególnie z dwulatkiem, który przyzwyczajony jest do spacerów. Nie chcę dramatyzować, wiem, że ludzie mają o wiele trudniejsze sytuacje. Dla nas to jednak było coś zupełnie nowego. Wcześniej robiłem kilka kilometrów dziennie na treningach, spacerach. Kiedy życie staje się statyczne, tego ruchu bardzo brakuje – wspomina.

Ból głowy, brak węchu i smaku

Najgorszym objawem koronawirusa u Bereszyńskiego był potworny ból głowy.

Czułem, że to nie jest zwykły ból głowy, mimo że najwyższa temperatura, jaką miałem, nie przekroczyła 37,5 stopnia. Czyli w sumie to żadna gorączka, w normalnej sytuacji pewnie poszedłbym z nią normalnie na trening, rozegrał mecz. Ale tym razem czułem się, jakbym miał 39 stopni – opisuje chorobę.

Bereszyński od klubu dostał rozpiskę treningową, ale przez pierwsze dni organizm był tak osłabiony, że nie był w stanie wykonywać ćwiczeń. Treningi zaczynał i kończył jedynie na rozciąganiu.

Ponadto, zmagał się z zatkanymi górnymi drogami oddechowymi i stracił zmysł smaku oraz węchu.

Miałem też zatkane górne drogi oddechowe. Bez kataru, jednak przez około dziesięć dni byłem pozbawiony węchu i smaku. Widziałem, że coś jest gorzkie, coś słone, coś kwaśne, ale nie byłbym w stanie rozróżnić miodu od czekolady. Pojawiał się lekki, suchy kaszel, który po czasie stał się odrywający, ale to też nie był problem. Najbardziej męczyło mnie, że nie byłem w stanie nic robić zwierza się w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” Bereszyński.

Mdłości, zawroty głowy i niemoc fizyczna. Tom Hanks wspomina objawy koronawirusa

REKLAMA