
Michał Sz. vel Margot wyszedł z aresztu i zaczął udzielać wywiadów. W rozmowie z vogue.pl członek kolektywu Stop Bzdurom stwierdził, że aktywistom LGBT daleko jeszcze do „skrajnego radykalizmu”. Jednocześnie dodał, że „nie muszą się cofać, bo nie mają nic do stracenia”.
W wywiadzie Michał Sz. wspominał czas spędzony za kratkami. Jak się okazało, aktywista czytał nawet Nowy Testament. Jednak zbyt wiele z niego chyba nie zrozumiał.
– Nowy Testament miał mi się przydać do napisania licencjatu o początkach chrześcijaństwa, które miało charakter radykalnie anarchistyczny. Ale otrzymanie zgody na laptopa graniczy w areszcie z cudem – dodał.
Zdaniem Michała Sz. „chrześcijaństwo jest zbyt poważną sprawą, by zostawiać ją w rękach polskich katolików”, a „więcej wspólnego” z myślą chrześcijańską mają „queerowe anarchistki”. Wpisuje się to w tok rozumowania poręczyciela Bonieckiego.
– Jestem wściekła, że myśl chrześcijańska jest zawłaszczana przez skrajną prawicę. Zawsze mnie oburzało, że biorą ją za swoją ludzie, którzy mają z nią niewiele wspólnego. Pisząc pracę, odkryłam, że tak naprawdę, my, queerowe anarchistki, kierując się miłością do bliźniego, ale też nie bojące się radykalności, mamy więcej wspólnego z myślą chrześcijańską niż oni. Chrześcijaństwo jest zbyt poważną sprawą, by zostawiać ją w rękach polskich katolików – powiedział tęczowy aktywista.
Margot rozczarowany sojusznikami
Margot przyznał, że jest rozczarowany reakcją liberalnych mediów i lewicy, potępiających chuligańskie metody tęczowych aktywistów.
– O ile po prawicowych mediach nie spodziewałam się za wiele, to zaskoczyło mnie, że tytuły bardziej liberalne poświęciły uwagę samemu aresztowaniu i misgenderingowi, jednocześnie potępiając nasze metody. Ten sam zawód czuję wobec polityków. Poza nielicznymi wyjątkami, większość niby przyznała, że są za prawami osób LGBTQ+, ale tylko póki jesteśmy potulni, grzeczni i cichutko czekamy, aż ktoś łaskawie uzna nas za ludzi. Klasyczne „Jesteśmy sojusznikami, ale…”. Ważniejsze niż to, że łamane są nasze prawa, po raz kolejny okazała się dyskusja o tym, kto pierwszy był niemiły – żalił się Michał Sz.
Krwawa rewolucja?
Margot nie wyklucza też krwawej rewolucji. Jego zdaniem tęczowym aktywistom daleko jeszcze do „skrajnego radykalizmu”, ale nazywanie go „tęczową bojowniczką” traktuje jako komplement.
– Nikt nigdy nie wywalczył sobie praw, siedząc grzecznie w kącie. Wszystkie rewolucje były splamione krwią osób, które wiedziały, że inaczej nie można. A przekonanie, że można to zrobić „ładnie”, jest fałszywe i powtarzane przez tych, którzy, gdy tamci ginęli za zmianę, stali grzecznie obok, nie wychylając się. To im dane jest korzystać z tej zmiany. Choć sami nie przyłożyli do niej ręki, najgłośniej krzyczą o konieczności bycia dla siebie miłym i przestrzeganiu reguł – mówił.
– Mam też poczucie, że skoro w Polsce skrajna prawica ma się tak dobrze, że przy nich nawet PiS staje się centrum, to potrzebujemy też skrajnej lewicy. Nasze działania wcale nie są radykalne i dziwi mnie, że przylgnęła do nas łatka „lewackich bojowniczek”. Traktuję te określenia jako komplement na wyrost. Nic takiego jeszcze nie zrobiłam. Dla wielu, w szczególności dla prawicy udającej centrum, osiągnęłyśmy skrajny radykalizm, a to nieprawda. Nie jesteśmy nawet blisko. A nie musimy się cofać, bo nie mamy nic do stracenia – oświadczył aktywista.
Michał Sz. trafił do aresztu w związku z napaścią na antypedofilską furgonetkę Fundacji Pro – Prawo do Życia i pobicie kierowcy. Przyznał, że kierujący samochodem nikogo nie atakował.
Źródła: vogue.pl/nczas.com